- To są studia na każdą kieszeń - zachęca w "4 do 4" Krzysztof Daniewski, prezes stowarzyszenia "Harvard Club of Poland". - Obok takich uczelni, gdzie mamy 16 osób na jedno miejsce, są też takie, na które naprawdę nie jest trudno się dostać. Ja wszystkim polecam. Sam studiowałem w Warszawie, studiowałem w Stanach i wiem, że wystarczy tylko chcieć, a te bariery są do przekroczenia.
W Stanach dla uczniów z dobrymi ocenami przewidziany jest atrakcyjny system stypendialny, a obcokrajowcy są jego częstymi benifecjentami. To znacząco ułatwia uporanie się z kwestią kosztów. Jest ponadto wiele fundacji na świecie, które wspomagają studentów.
- Do szkół amerykańskich trzeba złożyć rekomendacje - wprowadza w temat Daniewski. - Jest to list od nauczyciela, trenera, kogoś z rodziny, po prostu bliskiej osoby, znającej dobrze kandydata. Trzeba napisać esej, zdać egzamin z angielska Toefla. Stopnie z liceum są oczywiście szalenie ważne, ale to nie wszystko. Warto mieć pasje, różnorodne zainteresowania, rozwijać się na wielu polach, chociażby działalności charytatywnej.
Nawet największe amerykańskie uczelnie stoją przed wami otworem. Zatem - do dzieła!
(ac)
