Polskie Radio

Jarosław Kaczyński przekombinował

Ostatnia aktualizacja: 24.06.2010 08:15
Jarosław Kaczyński, decydując o tym kto jest lewicą, a kto postkomuną zagalopował się i zraził do siebie nawet zwolenników.
Audio

- Były premier przekombinował. Będzie rozdawał laurki lewicowości - mówi w "Sygnałach Dnia" Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny "Krytyki politycznej". Jego zdaniem, nie spodobało się to nawet sympatykom PiS. - Nawet Jadwiga Staniszkis głośno mówiła, że nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi - mówi. - Staniszkis!, która zrezygnowała z pozorów bycia pozapolitycznym komentatorem też krytykuje prezesa - podkreśla Sierakowski.

Odnosząc się do dobrego wyniku Grzegorza Napieralskiego Sierakowski uważa, że lider SLD nie powinien popierać nikogo w drugiej turze wyborów. - Napieralski będzie się dawał uwodzić, ale niech nie przegina, bo to się może nie spodobać jego elektoratowi - ocenia.

Sławomir Sierakowski dziwi się, jak Janusz Palikot mógł tak długo przetrwać w polskiej polityce. Palikot mówił niedawno o możliwości powołania Napieralskiego do rządu na stanowisko wicepremiera. - Palikot robi PO złą robotę, bo już przed ewentualnymi rozmowami spalił wszelkie możliwości kompromisu - podkreśla rozmówca.

Naczelny "Krytyki politycznej" jest ostrożny w przewidywaniu wyników drugiej tury wyborów 4 lipca. Nie sądzi, żeby wakacyjne wyjazdy znacząco wpłynęły na ich wynik. Zauważa, że wyborcy lewicy raczej rzadko jeżdżą na wakacje. Podobnie jak elektorat PiS. - W pierwszej turze też prognozowano niższą frekwencję niż była w rzeczywistości - mówi gość "Sygnałów Dnia".

(ag)

  • Krzysztof Grzesiowski: Zapowiadany przez nas już wcześniej redaktor naczelny Krytyki Politycznej Sławomir Sierakowski jest w Sygnałach. Dzień dobry, witamy.

    Sławomir Sierakowski: Dzień dobry.

    K.G.: Wszyscy, właściwie wszyscy... zdecydowana większość komentatorów twierdzi, że Grzegorz Napieralski osiągnął bardzo duży sukces, a pan w jednym z wywiadów, dla dziennika Polska zresztą, powiada, że to w jakiejś mierze efekt bardzo niskich oczekiwań wobec kandydata lewicy. Co pan ma na myśli?

    S.S.: No, ale tu chyba wszyscy też są zgodni, bo to mam na myśli, że Grzegorzowi Napieralskiemu dawano jakieś 3%, 5%, zapominając, że za nim stoi struktura, która regularnie osiąga jednak te kilkanaście procent niezależnie od tego, w jakich wyborach, czy to są wybory prezydenckie, parlamentarne czy samorządowe. Grzegorz Napieralski dotąd cieszył się fatalną prasą i też kojarzył się z takim mało atrakcyjnym bardzo wizerunkiem jako polityk i z kimś, kto raczej radził sobie z dołami partyjnymi, z aparatem, a niekoniecznie na tej głównej scenie politycznej. No i teraz się okazało, że taki polityk jest w stanie obronić ten regularny wynik SLD, no i to mogło być ogłoszone jako sukces, bo przecież nie sam fakt tych kilkunastu procent, które SLD i tak ma, albo też... No, dotąd jednak, jak, nie wiem, Mariak Krzaklewski zostawał trzeci i z wynikiem lepszym jeszcze – 15,5% – to ogłaszano śmierć polityczną, a nie narodziny polityczne.

    Ale z drugiej strony oczywiście myślę, że doceniono też wysiłki Napieralskiego, jego determinację, to, że gotów był pracować dzień w dzień na swój sukces, to, że stanął trochę pod ścianą w pewnym momencie, to, że został sam w tej kampanii, bo ilu polityków SLD pan zapamiętał z tej kampanii innych niż Grzegorz Napieralski? Ja myślę, że to wszystko, jeszcze na koniec gest Włodzimierza Cimoszewicza, który wywołał dużo empatii wobec nie Komorowskiego, tylko Napieralskiego, to wszystko sprawiło, że ludzie... że zagrał taki model „czarnego konia” trochę. Więc sam wynik w liczbach bezwzględnych nie jest oszałamiający i jest to w końcu wynik, który nie daje promocji o kolejnej tury, więc to jest przegrana. Natomiast...

    K.G.: Ale w konsekwencji powoduje, że Grzegorz Napieralski staje się najważniejszym politykiem w kraju bez mała w tej chwili, bo wszyscy czekają, na kogo on te swoje głosy przerzuci, znaczy głosy oddane na niego przerzuci.

    S.S.: O ile po pierwsze takie oczekiwanie ma w ogóle sens...

    K.G.: A pan nie jest zdaje się zwolennikiem takiego ruchu.

    S.S.: To nie jest tak, że ja jestem zwolennikiem jakiegoś ruchu, dlatego że ja nie bardzo wierzę w to, że ludzie, którzy raz zdecydowali się nie głosować na Komorowskiego i nie głosować na Kaczyńskiego, wiedząc przecież, że Napieralski nie ma szans przejść do II tury, popychanie ich dziś, żeby oni wrócili i zagłosowali na to, co nie chcieli w I turze, uważam za bezsensowne i Napieralski nie powinien tego robić i nie jest w stanie tego robić. Nawet jeśli te sondaże pokazują, że tam dwie trzecie jest gotowe poprzeć Komorowskiego, jedna trzecia Kaczyńskiego, to one nie pokazują determinacji. I gdybyśmy patrzyli na takie sondaże, to Napieralski miałby 5%, a nie trzynaście w wyborach.

    Więc wydaje mi się, że Napieralski oczywiście będzie teraz przedłużał... będzie dawał się uwodzić. Niech w tym nie przegina, to znaczy niech nie robi takich rzeczy, że – tak jak w tym ostatnim klipie wyborczym, kiedy siada i mówi: „Teraz wszystkie oczy zwrócone są na mnie” i tak dalej, i tak dalej, bo to może się samemu temu elektoratowi nie spodobać, bo on też nie chce się czuć w posiadaniu kogoś, to nie są ludzie, którzy są jakąś armią zaciężną i których można tak przesyłać sobie między politykami. Trzeba być bardzo delikatnym i ostrożnym. Natomiast oczywiście skończy się tym, że Napieralski nie poprze nikogo i te wybory odbędą się trochę jakby ponad... znaczy w bezpośrednim kontakcie obu głównych kandydatów z byłymi wyborcami Napieralskiego z I tury.

    K.G.: A te pomysły, które płyną z Platformy Obywatelskiej jednoosobowo, jak dotychczas, ze strony Janusza Palikota, by Grzegorza Napieralskiego i jego partię wciągnąć w orbitę parlamentarną, znaczy koalicja Platforma z SLD, wicepremier Napieralski, może ze dwie teki ministerialne, „e, to żaden wydatek, opłaci się”?

    S.S.: A tego w ogóle nie rozumiem, bo poza tym, że nie rozumiem, jak Janusz Palikot mógł przetrwać do dziś w polskiej polityce i skąd to przyzwolenie Platformy cały czas, to mi się w głowie nie mieści, ale także dlatego, że to po prostu strasznie szkodzi Platformie, to znaczy jeśli Platforma chciała podjąć jakieś negocjacje, to Janusz Palikot trochę wbił jej nóż w plecy, bo to jest trochę tak jakbyśmy poszli razem negocjować zakup samochodu i ja bym miał swój plan, a pan by na dzień dobry wyskoczył z ceną najwyższą z możliwych, no bo tak należy traktować stanowisko wicepremiera dla Grzegorza Napieralskiego jako propozycję Palikota. I to sprawia na przykład, że Grzegorz Schetyna musi już oponować w dużo ostrzejszy sposób, a Bronisław Komorowski w ogóle mówi, że on już dla lewicy wszystko zrobił, co się dało zrobić, dziękuję bardzo, dziękuję za uwagę. No i to wszystko sprawia, że Platforma rzeczywiście jest bardzo chyba nieskuteczna i mało atrakcyjna, nie jest w stanie sformułować nie tylko jednoznacznego, ale w ogóle jakiegoś przyciągającego przekazu. Po drugiej stronie mamy z kolei Jarosława Kaczyńskiego...

    K.G.: No właśnie, wydaje się, że ten stara się być bardziej atrakcyjny dla elektoratu lewicowego.

    S.S.: Pod warunkiem że założymy, że te 13,5% to jest jakiś żelazny beton ludzi, którzy myślą tylko o tym, że są tylko postkomunistami, bo przecież po pierwsze tak nie jest, po drugie Jarosław Kaczyński dużo mówi o lewicy, ale utożsamia ją chyba wyłącznie z postkomunizmem, czyli robi dokładnie odwrotnie niż zapowiadał, bo to nie jest rozmowa o parytetach, to nie jest rozmowa, nie wiem, o hasłach, które można by uważać za lewicowe albo o jakimś programie lewicowym. To jest rozmowa raczej o Józefie Oleksym, właśnie o jakichś takich ogólnych słowach o postkomunizmie jako takim. Znaczy dużo bardziej doraźna próba przejęcia tych głosów i chyba obliczona wyłącznie na takie trochę  oszustwo. To jest podobny uśmiech jak przy okazji Adama Gierka w poprzednich wyborach czy Ryszarda Bugaja, czy w ogóle samego Andrzeja Leppera, czy Polski solidarnej jako takiej – szybko, krótko, wysłać mocny przekaz, przekonać jak największą ilość ludzi, następnego dnia po wyborach zapominamy i robimy swoje.

    K.G.: Według aktualnie obowiązującej wersji, gdyby pan był działaczem Prawa i Sprawiedliwości, takie słowa, którymi swobodnie pan tutaj operuje typu „postkomunizm”, byłyby panu zakazane.

    S.S.: Jeszcze raz?

    K.G.: Nie mógłby pan mówić „postkomunista”, tylko mógłby pan mówić ewentualnie „działacz lewicowy”.

    S.S.: Od tej pory, tak, wobec wszystkich...

    K.G.: Według tej wersji, która obowiązuje. A to ciekawe, bo to nie spodobało się to wielu zwolennikom Jarosława Kaczyńskiego, publicystom, także, nie wiem, profesor Jadwiga Staniszkis też nie bardzo rozumie, o co w tym wszystkim chodzi.

    S.S.: To prawda, to, czego się obawialiśmy czy też komentatorzy albo sympatycy jeszcze bardziej Platformy Obywatelskiej obawiali się, że teraz mocne zaangażowanie się w uwodzenie elektoratu Grzegorza Napieralskiego może napytać biedy temu konserwatywnemu skrzydłu albo stracić poparcie części konserwatywniejszych wyborców Platformy, czyli dojść do takiego rodzaju kłótni wewnątrzpartyjnej,  partii, którą się przesuwa na lewo, wtedy ta prawa część zaczyna oponować, to to wyskoczyło przy okazji Jarosława Kaczyńskiego. Wydawałoby się, że ten obóz był dużo bardziej zdyscyplinowany, że po tragedii smoleńskiej on się skonsolidował, on się przestał kłócić między sobą, przestał... A tymczasem okazuje, że Semka, Terlikowski, Staniszkis, ludzie, którzy... Staniszkis, która przecież znacznie bardziej niż kiedykolwiek zaangażowała się w poparcie jednego kandydata, właściwie zrezygnowała z pozorów bycia neutralnym czy pozapolitycznym, pozapartyjnym komentatorem, dziś w bardzo ostrych słowach wypowiada się o Kaczyńskim.

    K.G.: Mówi, że były premier przekombinował.

    S.S.: No bo przekombinował, co tu dużo mówić, wszyscy uważają, że przekombinował. Jarosław Kaczyński, który będzie teraz rozdawał cenzurki lewicowości i ja będę się od niego dowiadywał, czy ja jestem lewicowiec, czy może nie, czy może postkomunista, czy może nie. No, to jest trochę... Zagalopował się bez wątpienia.

    K.G.: No i wreszcie ostatnia kwestia związana z datą tej II tury. Też mnóstwo osób zastanawia się, jak to będzie owego 4 lipca. W końcu jutro mamy piątek, ostatni dzień szkoły, rozpoczynają się wakacje. No i jakie to może mieć konsekwencje, jak pan sądzi? Że to źle dla Platformy, dobrze dla PiS-u ten termin.

    S.S.: Tu trzeba być... tu trzeba z pokorą przewidywać, dlatego że wszyscy się spodziewaliśmy, że będzie bardzo niska frekwencja już w I turze, okazało się, że nie była aż tak niska. Tu różne takie schematyczne przewidywania trochę zawodzą, więc trudno mi powiedzieć, jak będzie 4 lipca. Ja nie jestem pewien, czy tak strasznie wszyscy wyjeżdżają, ja nie jestem pewien, czy elektorat PO, który jest ogromnym elektoratem, jakoś dramatycznie różni się od elektoratu PiS w tym sensie, że jeden potrafi wyjechać w jakimś ogromnym procencie na wakacje, a drugi na pewno nie. Polacy w ogóle mało wyjeżdżają na wakacje, dlatego że to ciągle jest jednak luksus w tym kraju. I w tym sensie... A z kolei 4 lipca to też nie jest środek zupełny tych wakacji. Więc ja nie wiem, czy to będzie miało duży wpływ, ale rzeczywiście bardzo niewielki wpływ i niewielkie wahnięcie może rozstrzygnąć te wybory, czego byśmy sobie pewnie nie życzyli, wolelibyśmy, żeby to była jakaś taka czytelna decyzja głosujących Polaków.

    K.G.: 4 lipca się okaże po dwudziestej. Dziękuję bardzo.

    S.S.: Dziękuję.

    K.G.: Redaktor naczelny Krytyki Politycznej Sławomir Sierakowski, gość Sygnałów.

    (J.M.)

  • Czytaj także

    Opozycja będzie walczyć w sądzie o wyniki wyborów

    Ostatnia aktualizacja: 05.03.2010 11:01
    Partia prezydenta Tadżykistanu Emomalego Rachmona odniosła przygniatające zwycięstwo w wyborach parlamentarnych.
    rozwiń zwiń
    Czytaj także

    Wyniki wyborów na Podlasiu do przemyślenia

    Ostatnia aktualizacja: 21.05.2007 07:38
    Demokracja jest takim systemem, który wymaga cierpliwości, wytrwałości, nie należy się zrażać do niczego, trzeba po prostu działać.
    rozwiń zwiń
    Czytaj także

    Politolog: wyniki wyborów to dowód na pęknięcie Polski

    Ostatnia aktualizacja: 04.07.2010 22:23
    Politolog Anna Materska-Sosnowska uważa, że wyniki wyborów prezydenckich są dowodem na pęknięcie Polski. Według sondaży exit poll zwyciężył Bronisław Komorowski, który uzyskał kilkuprocentową przewagę nad Jarosławem Kaczyńskim.
    rozwiń zwiń
    Czytaj także

    PKW: po południu ostateczne wyniki wyborów

    Ostatnia aktualizacja: 21.06.2010 08:15
    Z wyliczeń Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że Bronisław Komorowski uzyskał 41,22% głosów. Jarosław Kaczyński otrzymał 36,74%, a na Grzegorza Napieralskiego głosowało 13,68% wyborców.
    rozwiń zwiń