Mieszkańcy Wyspy Północnej, jednej z dwóch głównych wysp Nowej Zelandii, przeżyli chwile grozy, jednak na szczęście skończyło się na strachu i niewielkich zniszczeniach w Wellington.
W niektórych miejscach na wyspie zabrakło prądu, osunęło się także kilka skał w jaskini Manawatu. Najbardziej widowiskowy był jednak upadek... skrzydła orła na lotnisku w stolicy kraju.
Chodzi o wielką figurę ptaka, która była podwieszona pod sufitem lotniska w Wellington i promowała drugą część filmu o Hobbicie - "Pustkowie Smauga".
Reżyserem kolejnej ekranizacji powieści J. R. R. Tolkiena jest Peter Jackson, Nowozelandczyk, który wraz z rodziną mieszka na obrzeżach Wellington. Podczas kręcenia filmu wykorzystywano krajobrazy Nowej Zelandii, której plenery miały odwzorować niesamowite Śródziemie, gdzie toczy się akcja "Hobbita" i "Władcy Pierścieni", napisanych przez Tolkiena.
Podczas trzęsienia gigantycznemu orłowi opadło skrzydło i zniszczyło stół, pod którym skryła się jedna z pasażerek na lotnisku. Na szczęście kobieta nie odniosła poważniejszych obrażeń.
Poniedziałkowe trzęsienie w Nowej Zelandii nie było tak tragiczne jak to z 2011 roku w Christchurch.
Zginęło wówczas 185 osób, a część centrum miasta została zniszczona.
Nowa Zelandia leży w tak zwanym Pacyficznym Pierścieniu Ognia, gdzie często dochodzi do trzęsień ziemi i erupcji wulkanicznych.
ps