Polskie Radio

Obama leci do rodzinnej Kenii. Pierwszy raz w roli prezydenta USA

Ostatnia aktualizacja: 24.07.2015 14:56
Barack Obama rozpoczyna w piątek kilkudniową wizytę w Afryce subsaharyjskiej z zamiarem zacieśnienia więzi gospodarczych i bezpieczeństwa. Wizyta budzi olbrzymie oczekiwania, zwłaszcza w Kenii, skąd pochodzi ojciec pierwszego czarnoskórego prezydenta USA.
Barack Obama w piątek rozpoczyna swoją wizytę w Afryce
Barack Obama w piątek rozpoczyna swoją wizytę w AfryceFoto: PAP/EPA/PETE MAROVICH / POOL

Będzie to już czwarta podróż Obamy do Afryki subsaharyjskiej, ale pierwsza do Kenii i Etiopii, od kiedy objął urząd prezydenta USA. Kenijczycy od dawna mieli nadzieję na tę wizytę. Dotychczas była niemożliwa, m.in. z powodu oskarżenia przez Międzynarodowy Trybunał Karny z Hagi prezydenta Kenii Uhuru Kenyatty o zbrodnie wojenne. Ale w grudniu ub.r. zarzuty zostały wycofane.

- Kenijczycy nie myślą o Obamie jak o Afroamerykaninie, ale jak o kenijskim Amerykaninie - powiedział, nie ukrywając ironii, E.J. Hogendoorn, zastępca dyrektora ds. Afryki w Międzynarodowej Grupie Kryzysowej (ICG). Z Kenii pochodził bowiem ojciec prezydenta USA - Barack Obama Sr., z którym prezydent prawie nie miał kontaktu. Szybko rozwiódł się z matką Obamy i wyjechał z USA. Obama spotkał się z nim tylko raz, w wieku 10 lat. Po raz ostatni odwiedził grób i rodzinne strony ojca w Kenii w 2006 roku już jako senator USA.

Już po zaprzysiężeniu na prezydenta Obama musiał odpierać ataki swych przeciwników, którzy insynuowali, że urodził się w Afryce, pokazując akt urodzenia na Hawajach. To też mogło przyczynić się do odkładania wizyty w Kenii.

Biały Domu uprzedził, że ze względów bezpieczeństwa Obama nie odwiedzi wioski, gdzie znajduje się grób ojca - Kogelo. Krewni Obamy mają przyjechać na spotkanie z nim do stołecznej Nairobi.

- Oczywiście cieszę się na to spotkanie - powiedział Obama na niedawnej konferencji prasowej. Ale zaznaczył, że wizyta w roli głowy państwa ma zupełnie inny charakter niż gdyby odwiedzał ten kraj prywatnie.

Źródło: CNN Newsource/x-news

Eksperci przyznają, że niezależnie od osobistych związków, Kenia jest tak ważnym krajem, że prezydent powinien go odwiedzić. Jak ocenił były ambasador USA w tym kraju William M. Bellamy, Kenia to kraj będący obecnie przykładem gospodarczego "success story", z sześcioprocentowym wzrostem gospodarczym, rosnącą klasą średnią, odkrytymi niedawno znacznymi bogactwami naturalnymi i wielkimi projektami w infrastrukturze oraz sektorze energii. - To naturalne, że USA chcą się przyłączyć do tego sukcesu - powiedział Bellamy na briefingu w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS).

Obama weźmie udział w Nairobi w 6. międzynarodowym szczycie przedsiębiorczości Global Entrepreneurship Summit, nad którym objął patronat; odda hołd ofiarom zamachu na amerykańska ambasadę z 1998 roku; wygłosi przemówienie oraz spotka się z prezydentem Kenyattą.

Oczekuje się, że rozmowy z przywódcą Kenii będą skoncentrowane na kwestiach bezpieczeństwa. Kenia jest sojusznikiem Zachodu w walce z somalijskimi dżihadystami z ugrupowania Al-Szabab, które walczy o przejęcie władzę w Somalii i stanowi coraz większe zagrożenie dla Kenii. Wiosną bojownicy dokonali terrorystycznego ataku na kenijski uniwersytet w Garissie, zabijając prawie 150 osób. Kenijczycy, którzy wysłali do Somalii swą armię, by wesprzeć walczące już tam z Al-Szabab wojska Unii Afrykańskiej i Etiopii, liczą na większe wsparcie ze strony USA - więcej pomocy wywiadowczej, sprzętu, szkoleń.

Krytyka organizacji praw człowieka

Także w Etiopii, do której Obama uda się prosto z Nairobi, głównym tematem rozmów będą sprawy bezpieczeństwa. Jako pierwszy prezydent USA Obama odwiedzi mającą siedzibę w Addis Abebie Unię Afrykańską i spotka się z regionalnymi przywódcami, by mówić o wojnie w Somalii i kryzysie w Sudanie Południowym, najmłodszym kraju świata, gdzie od dwóch lat trwają krwawe, etniczne walki o władzę.

Wizyta w Etiopii rodzi znaczną krytykę organizacji praw człowieka, ponieważ Obama spotka się z liderami tego kraju, oskarżanymi o łamanie tych praw i nadużywanie władzy. Rządzący od ćwierć wieku Etiopski Ludowo-Rewolucyjny Front Demokratyczny (EPRDF) odniósł zwycięstwo w majowych wyborach powszechnych, zdobywając 100 miejsc w parlamencie. "To jasna wskazówka, jak silną, autorytarną władzę ma EPRDF. Etiopia jest też, a przynajmniej była do niedawna, największym więzieniem dla dziennikarzy w Afryce" - powiedziała na briefingu CSIS specjalizująca się w kwestiach rozwiązywania konfliktów prof. Terrance Lyons z Uniwersytetu George Mason.

mr