Polskie Radio

Rozmowa dnia: Marek Sawicki

Ostatnia aktualizacja: 26.02.2014 08:15

Krzysztof Grzesiowski: Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, były minister rolnictwa pan Marek Sawicki. Dzień dobry, panie pośle.

Marek Sawicki: Dzień dobry.

K.G.: To takie ostrzeżenie na przyszłość? To wątek ukraiński, jeśli pan pozwoli, na początek z okresu, kiedy pan był szefem resortu rolnictwa. „Na wiele rzeczy się umawialiśmy, niewiele zostało zrealizowanych i dotrzymanych”.

M.S.: Nie, to jest w kontekście wiarygodności polityków ukraińskich i dyskusje, jakie prowadził minister Sikorski z prezydentem Janukowyczem. Ja z trzema ministrami współpracowałem i rzeczywiście z nimi coś ustalić i później zrealizować to już jest bardzo trudno, bo oni bardzo chętnie podejmują zobowiązania, natomiast niestety są niesłowni w ich realizacji. I na to zwracałem uwagę, że misja ministra Sikorskiego wobec prezydenta Janukowycza i opozycji ówczesnej reprezentującej w części Majdan była bardzo trudna.

K.G.: Może być tak, że my będziemy mieli dobre chęci, a te nasze dobre chęci, mówię o pomocy Ukrainie, z czym się mogą zderzyć?

M.S.: Dobre chęci ze strony Polski są cały czas, natomiast to, co jest potrzebne na Ukrainie, o co zabiegam od ponad pół roku także w ramach koalicji rządzącej, to jednak stworzenie wspólnego mechanizmu finansowego, a więc swego rodzaju polsko-ukraińskiego funduszu inwestycyjnego publiczno-prywatnego, gdzie zarówno prywatne  środki ukraińskie, jak i polskich przedsiębiorców można by zaangażować w gwarantowanie, pożyczanie na inwestycje realizowane na terenie Ukrainy. Ukrainie, tak naprawdę przede wszystkim oligarchom i części Rady Najwyższej niekoniecznie zależało na stowarzyszeniu z Unią Europejską, ale na pewno zależało na umowie handlowej. Natomiast Polsce, która powinna być tam obecna gospodarczo i między innymi taki fundusz, który byłby gwarantowany także przez stronę rządową ukraińską, mógłby polskich inwestorów tam wspierać. Nie zapominajmy, że dzisiaj według różnych danych nawet 12 tysięcy polskich firm na Ukrainie już inwestuje, jest to nasz 8. partner handlowy, ale niestety trwałość tych inwestycji, wiarygodność tych inwestycji, częste bankructwa zmuszają do tego, żeby szukać dla Ukrainy rozwiązań niekonwencjonalnych. I dlatego ten publiczno-prywatny fundusz inwestycyjny, który proponuje poprzez Ministerstwo Gospodarki Ministerstwo Finansów za zaangażowaniem także środków pomocowych unijnych można by stworzyć.

K.G.: Skoro wspomniał pan o ukraińskich oligarchach, według jednej z amerykańskich organizacji non profit grupa około 100 oligarchów i tzw. rodzina, czyli te osoby z otoczenia Wiktora Janukowycza kontrolują (uwaga!) 80% produktu krajowego brutto Ukrainy.

M.S.: Otóż jeżeli mówimy o pomocy dla Ukrainy szacowanej dziś na 35 mld €, to jestem...

K.G.: Strona ukraińska tak wyliczyła, że potrzeba (...)

M.S.: ...to jestem przekonany, że taką kwotę są w stanie ci oligarchowie zgromadzić, i to bardzo szybko, i gdyby oni położyli te pieniądze na stół, to wtedy rzeczywiście można by myśleć po stronie europejskiej, po stronie amerykańskiej, a więc wolnego świata, żeby do tej kwoty dołożyć. Bo zwróćmy uwagę, że wypuszczona bezpośrednio z więzienia przez Radę Najwyższą Julia Tymoszenko, która wzywała do sądu ludowego przed Majdanem dla prezydenta Janukowycza, niewykluczone, że sama stanęłaby przed takim sądem. Więc dziś widać wyraźnie, że wielu ukraińskich oligarchów po prostu najwyraźniej okradało swoje państwo i jeśli dzisiaj mówimy o naprawie Ukrainy, to przede wszystkim oni w pierwszej kolejności spokojnie, gdzieś wczoraj w którejś gazecie czytałem, mogliby położyć na stół po miliardzie dolarów czy po miliardzie euro i wtedy byłaby to wiarygodna współpraca także z instytucjami międzynarodowymi.

K.G.: To teraz nasze polskie sprawy, chociaż nie do końca. Embargo na eksport wieprzowiny do Rosji, według premiera rząd zastanowi się, jak zrekompensować producentom straty z tytułu embarga na polskie mięso. Jakie to mogą być kwoty?

M.S.: Rząd się nie zastanowił, rząd wniósł już stosowne wnioski do Komisji Europejskiej i do komisarza Ciolosa, bo w przypadku, kiedy wystąpił regres cenowy na rynkach owoców i warzyw w 2009 roku, kiedy mieliśmy aferę Escherichia coli w Niemczech, wówczas Komisja Europejska bardzo szybko wyasygnowała, jak wtedy pamiętam, chyba ze 140 mln € na rekompensaty, Polska uzyskała wtedy 48 mln € rekompensat za straty rynkowe. Więc w tej chwili taki mechanizm mógłby być poprawiony, powtórzony. No ale też trzeba jasno powiedzieć, że to nie jest tylko sprawa ministra rolnictwa. Dzisiaj mamy wiceszefa COPA (...) pana senatora Chróścikowskiego, senatora, który jest jednocześnie Solidarności RI, i zamiast pukać do drzwi w Brukseli i wspomagać ministra rolnictwa tam, to akurat w dniu dzisiejszym ten senator, ta organizacja organizuje protesty rolnicze. Więc jeśli minister rolnictwa będzie zajęty w Warszawie dyskusjami z organizacjami związkowymi, to z pewnością negocjacje w Brukseli na rzecz rekompensat finansowych i z Rosjanami na rzecz możliwości sprzedaży produktów po obróbce termicznej z pewnością nie będą łatwiejsze.

K.G.: Ale czy owe embargo jest zasadne według pana?

M.S.: Embargo można powiedzieć tak: jest zasadne...

K.G.: (...) szukamy w tym polityki?

M.S.: Jest zasadne z punktu widzenia oczywiście interesów gospodarczych Rosji, bo tam poszły bardzo duże inwestycje na hodowlę trzody chlewnej i nie tylko trzody chlewnej. Wiemy, że w tej chwili Rosja także zastosowała embargo wobec Ukrainy, na której wirus ASF występował zdecydowanie wcześniej niż w Polsce. Więc te dzisiejsze decyzje Rosji wobec Ukrainy pokazują, że Rosja zawsze w polityce stosowała także różnego rodzaju instrumenty gospodarcze czy to od strony ropy, czy to ceny gazu, czy to także czasowy zakaz importu produktów żywnościowych. No ale z drugiej strony nie widać po stronie europejskiej jakiejś takiej determinacji w zakresie chociażby ograniczenia importu ropy czy gazu ze strony rosyjskiej.

Więc widać trzeba w gospodarce trochę nieco inaczej patrzeć niż w sprawach politycznych i jeśli główny lekarz weterynarii Litwy, Danii, Holandii czy Włoch byli już w Rosji i rozmawiali na temat możliwości odblokowania i sprzedaży przetworzonych termicznie przetworów wieprzowych, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na takich samych zasadach również polski główny lekarz weterynarii, być może z wiceministrem rolnictwa udali się do Moskwy i takie rozmowy przeprowadzili, bo solidarność europejska jest rzeczą ważną, ona także obowiązywała w roku 2007, 2008, ale z tej solidarności ci, którzy mają największe interesy, a więc na rynku wieprzowym Niemcy, Holandia, Dania, często wyłamywali się. Więc tutaj mamy dobre przykłady i Polska też może stosować tę formę nacisku, że jeżeli opieszałość urzędników Unii Europejskiej będzie zbyt wielka, to wtedy podejmujemy działania indywidualne.

K.G.: 700 tysięcy ton, to był zdaje się rok 20013...

M.S.: To z punktu widzenia polskiego rynku ważna pozycja, bo to jest około 180 mln € wartość sprzedaży, ale przypomnę, że cała wartość sprzedaży na rynek rosyjski to ponad 5,5 mld €. Więc tu przede wszystkim powinniśmy chuchać i dmuchać także na taki sektor, jak jabłka, gruszki czy owoce i warzywa także przetworzone, bo to jest znaczący polski odbiorca. Więc nie warto zaostrzać sytuacji, jeśli chodzi o relacje Polska-Rosja, natomiast warto realnie o swoje interesy zabiegać.

K.G.: Wspomniał pan, panie pośle,  o dzisiejszej akcji protestacyjnej rolników. Ogólnopolska akcja protestacyjna ma objąć większość województw w kraju pod hasłami: „Polska ziemia w polskie ręce! Stop prywatyzacji Lasów Państwowych!”, ale nie tylko. Ma być również o wyrównywaniu dopłat bezpośrednich do poziomu obowiązującego w pozostałych krajach Unii czy o utrzymaniu obecnego systemu KRUS.

M.S.: Panie redaktorze,  przede wszystkim trzeba powiedzieć: dość hipokryzji partii populizmu i strachu w polskiej polityce, bo kiedy rządził AWS, kiedy ministrem środowiska był pan Szyszko, później pan Tokarczuk, to wtedy powstała koncepcja przeznaczenia ponad 2 mln ha lasów państwowych na cele reprywatyzacyjne zablokowana skutecznie inicjatywą posła Żelichowskiego i wprowadzeniem do ustawy o lasach zapisu, że lasy są dobrem ogólnonarodowym i nie podlegają sprzedaży. Dzisiaj takie organizacje, jak chociażby Caritas, korzystające z różnych obiektów umieszczonych w lasach czy gminnych, gdzie na rzecz Lasów Państwowych zostały przekazane siedziby dawnych właścicieli ziemskich, okazuje się, że jeśli chcą inwestować, budować, wykorzystywać sportowo-rekreakcyjnie 2, 3, 5 ha tych terenów Lasów Państwowych, ze względu na te zapisy ustawowe nie mogą tego uczynić. A więc ziemia, teren, las  jest po prostu obszarem nienaruszalnym. Jeśli zgłosiliśmy w Sejmie projekt wzmocnienia tego nie tylko zapisem ustawowym, ale i konstytucyjnym, to okłamywanie opinii publicznej, że oto koalicja PO-PSL przygotowuje się do prywatyzacji i sprzedaży Lasów Państwowych, jest po prostu zwyczajną nieuczciwością. To jest jedna rzecz.

K.G.: A sprzedaż ziemi?

M.S.: Drugie, sprzedaż ziemi ona pojawia się najczęściej wtedy, kiedy pozycjonują się kwestie składania wniosków o dopłaty bezpośrednie. Na czele protestujących w woj. zachodniopomorskim stoją przede wszystkim rolnicy, którzy są właścicielami bądź dzierżawcami kilkuset, kilkudziesięciu najmniej, ale najczęściej kilkuset hektarów. I oczywiście kiedy pojawiła się ustawa, że z dużych dzierżaw trzeba wyłączyć 30% na powiększenie gospodarstw chłopskich małych, to części dużych dzierżawców jest to nie na rękę, bo jeśli wyłączyć 300, 400, 500 hektarów, to oczywiście ma te 300, 400, 500 tysięcy dopłat mniej w ciągu roku i zawsze w styczniu ten problem się pojawia. Dyskusja o rzekomej sprzedaży przez cudzoziemców, jeszcze podnoszona w Małopolsce, podnoszona na Podkarpaciu, gdzie praktycznie ruch, obrót ziemią, sprzedaż ziemi został zahamowany ze względu na wysokość dopłat bezpośrednich, jest po prostu nieuczciwa.

I chcę powiedzieć, że dzisiaj dla ministra rolnictwa najważniejszą sprawą jest właśnie ASF, jest afrykański pomór świń, są negocjacje w Brukseli, są negocjacje w Rosji, to widać wyraźnie, że jedna z organizacji rolniczych, Solidarność RI, próbuje zatrzymać tego ministra w Warszawie, próbuje zatrzymać tego ministra w Polsce na negocjacjach o sprawach drugorzędnych, natomiast zamiast wspomóc między innymi poprzez wiceprzewodniczącego organizacji rolniczych europejskich, właśnie europejskiego wiceprzewodniczącego pana Chróścikowskiego w Brukseli, to ten senator i jego organizacja organizuje protest w Warszawie. Dziś te sprawy odszkodowań za straty rynkowe rozstrzygają się tam w Brukseli. I tam trzeba być, tam musi być wiceszef COPY (...), szef Solidarności, tam musi być minister rolnictwa, tam muszą być wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa w Parlamencie Europejskim, a więc i eurodeputowany Siekierski, i eurodeputowany Wojciechowski, i jednym głosem niezależnie od tego, z jakich formacji politycznych wywodzą się, domagać się rekompensat rynkowych dla polskich rolników.

K.G.: Na temat dzisiejszej akcji protestacyjnej, ogólnopolskiej akcji protestacyjnej rolników poseł Marek Sawicki, Polskie Stronnictwo Ludowe. Dziękujemy za rozmowę.

M.S.: Dziękuję.

Daniel Wydrych: Dziękujemy. To jeszcze ja krótko. Panie pośle, zdarzyło się panu usnąć w Sejmie podczas jakiejś ciekawej debaty?

M.S.: Bywają takie sytuacje, to nie tylko mnie. Jak pan zwróci uwagę na salę, kiedy trwają nawet głosowania, to zdarza się, że komuś spada oko.

D.W.: Powieka bardziej.

M.S.: No, powieka i to oczko się przymyka, a więc to jest jakby rzecz normalna, ale wiem, do czego pan zmierza – że mamy dzisiaj dzień...

D.W.: Spania.

M.S.: ...poświęcony spaniu w miejscach publicznych.

D.W.: Czyli słuchał pan Sygnałów.

M.S.: Dobrze byłoby, żebyśmy nie zasypiali za kierownicą na drogach, bo to byłoby niebezpieczne.

D.W.: To jest najważniejsze.

K.G.: Jeszcze raz dziękujemy, panie pośle.

(J.M.)