Polskie Radio

Rosja powtarza krymski scenariusz we wschodniej Ukrainie

Ostatnia aktualizacja: 07.04.2014 23:20
Na wschodniej Ukrainie powtarza się scenariusz znany z Krymu: prorosyjscy demonstranci zajmują siłą siedziby instytucji państwowych i wysuwają żądania przyłączenia do Rosji. Władze w Kijowie nie mają wątpliwości: to Moskwa próbuje oderwać kolejne części państwa ukraińskiego.
Prorosyjscy demonstranci w Doniecku pomagają Moskwie destabilizować Ukrainę
Prorosyjscy demonstranci w Doniecku pomagają Moskwie destabilizować UkrainęFoto: PAP/EPA/ROMAN PILIPEY

Prorosyjskie awantury

Niedziela była najbardziej niespokojnym dniem na Ukrainie od czasu zaanektowania Krymu przez Rosję. Grupy agresywnych demonstrantów wtargnęły do budynków administracji obwodowych i służb bezpieczeństwa w trzech kluczowych miastach wschodniej części kraju: Doniecku, Charkowie i Ługańsku. W tym ostatnim przypadku napastnicy przechwycili magazyn z bronią. Wszędzie powiewały rosyjskie flagi, a uczestnicy zajść wykrzykiwali hasła przyłączenia do Rosji, niszczyli i usuwali symbole ukraińskiej państwowości oraz jej instytucji.

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk: - Nie dopuścimy do zniszczenia naszego kraju.

(źródło:ENEX/x-news)

Trudno się oprzeć wrażeniu, że we wschodniej Ukrainie jesteśmy świadkami powtórki łańcucha zdarzeń znanego z Półwyspu Krymskiego. Zamieszki w Doniecku i pozostałych miastach odbywają się ponad miesiąc po tym, jak prorosyjskie siły opanowały gmachy publiczne ukraińskiej Republiki Autonomicznej Krymu. W ślad za tym, pod presją obecności rosyjskich wojsk, błyskawicznie przeprowadzono teatralne - nieuznane przez społeczność międzynarodową - referendum, które zadecydowało o „niepodległości” Krymu, a następnie doszło do zaanektowania tego terytorium przez Rosję.

Jaceniuk: Moskwa realizuje antyukraiński plan

Czy ten sam scenariusz realizowany jest obecnie w miastach wschodniej Ukrainy, w pobliżu granicy z Rosją? W Doniecku okupujący gmach administracji obwodu (województwo) już ogłosili powstanie „niepodległej Republiki Donieckiej”. Wyłonione przez rewolucję Majdanu władze tymczasowe w Kijowie nie mają wątpliwości. - Wszyscy rozumiemy, że realizowany jest plan antyukraiński, antydoniecki, antyługański i antycharkowski. Plan destabilizacji sytuacji, by dać obcym wojskom powód do wtargnięcia i zajęcia terytorium naszego kraju. Nie dopuścimy do tego - powiedział premier Arsenij Jaceniuk na poniedziałkowym posiedzeniu rządu.

W przypadku Krymu taka twarda deklaracja nieustępliwości nie była możliwa dlatego, że rosyjskie wojska nie musiały wkraczać na półwysep - stacjonowały tam od czasu rozpadu Związku Radzieckiego i miały miażdżącą przewagę nad oddziałami Ukrainy. Teraz ukraiński premier oskarża Moskwę o planowanie inwazji na pozostałe części jego kraju: -Rosja nie wycofała swoich wojsk w głąb kraju, nadal znajdują się one w odległości 30 kilometrów od granicy z Ukrainą.

Jaceniukowi wtóruje były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który na własnej skórze odczuł konsekwencje odradzania się imperialnych apetytów Kremla – w czasie wojny gruzińsko-rosyjskiej w 2008 roku. - Kilka dni temu w swoim artykule przewidziałem przejęcie budynków administracji we wschodnich obwodach. Jeśli dywersanci zdołają się utrzymać w nich przez 48 godzin, na teren Ukrainy wejdzie rosyjskie wojsko – twierdzi Saakaszwili. – To dokładnie taki sam scenariusz, jak na Krymie – na początku mityng, a jeśli on nie przyniesie rezultatów, przejęcie (siedzib administracji) i wejście rosyjskich wojsk. To znaczy: na początku plan Władisława Surkowa (ideologa Kremla, red.), a potem do akcji wchodzi Patruszew (Nikołaj, Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji, red. ) – komentuje były prezydent Gruzji.

Turczynow: separatyści to terroryści

Według eksperta wojskowego Dmytra Tymczuka, separatyści na wschodzie Ukrainy działają dokładnie według wskazówek Moskwy. Ich celem jest doprowadzenie do przeprowadzenia referendum na temat zmiany ustroju Ukrainy, z unitarnego na federalny.

Według analityka, na razie Kreml nie jest jednak zainteresowany dokładną powtórką krymskiego scenariusza i nie chce przyłączać wschodnich obwodów Ukrainy do Rosji - mimo że sami separatyści głoszą takie hasła. W ocenie Tymczuka, Moskwa nie byłaby bowiem w stanie utrzymywać regionu, który wymagałby gigantycznych dotacji.

Co więcej, Rosja – inaczej niż na Krymie – musiałaby się liczyć z poważnym oporem społeczeństwa. 64 proc., Ukraińców uważa, że Ukraina powinna pozostać państwem unitarnym, w którego składzie pozostaje Krym. Tylko 14 proc. opowiada się za federalizacją - wynika z sondażu Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego.

Mieszkańcy wschodniej Ukrainy apelują do władz o ochronę przed separatystami

(źródło: UA 1+1/x-news)

Dlatego też zapewne w Doniecku czy Charkowie – inaczej niż na Krymie – publiczne gmachy zajmują nieliczne, ale za to zdeterminowane grupy, które bardziej przypominają bojówki, niż demonstrantów. Pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zapowiedział w poniedziałek „działania antyterrorystyczne” przeciwko nim.

Ołeksandr Turczynow zapowiada akcje antyterrorystyczne przeciwko prorosyjskim separatystom (żródło: UA 1+1/x-news)


Rozgrywka Putina

Jawnie separatystyczne, bądź bardziej zawoalowane nawoływanie do większej samodzielności lub autonomii poszczególnych regionów Ukrainy, podnoszone we wschodniej części kraju, niczym echo odbijają żądania Moskwy, która sformułowała plan tzw. federalizacji Ukrainy.

 

W rozmowach z zachodnimi dyplomatami otwarcie forsował go rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. Moskwa zabiegała o międzynarodowe porozumienie w tej sprawie, które miałoby być następnie faktycznie narzucone Ukrainie przez mocarstwa.

Po najnowszych zajściach na Ukrainie, w poniedziałek, szef rosyjskiej dyplomacji przez telefon przypomniał tę koncepcję odpowiednikom z USA i Niemiec: Johnowi Kerry'emu i Frankowi Walterowi Steinmeierowi. Ławrow miał stwierdzić m.in., że tylko dialog wszystkich sił politycznych i narodowości Ukrainy oraz reformy konstytucyjne mogą ustabilizować sytuację.

Ławrow chce, żeby sprawa została uzgodniona przed zaplanowanymi na 25 maja wyborami prezydenckimi na Ukrainie. Kreml nie ukrywał, że spełnienie jego żądań ( federalizacja plus neutralność Ukrainy) jest konieczne, by Rosja zrezygnowała z prób dezorganizacji głosowania w południowo-wschodniej Ukrainie, a następnie mogła uznać jego wyniki. Obecnie Moskwa stoi na stanowisku, że wybory będą nielegalne, gdyż zarządziły je władze, które – zdaniem Kremla – zostały wyłonione w drodze zamachu stanu.

Otwarte pozostaje pytanie, czy Rosja rzeczywiście dąży do oderwania kolejnych części Ukrainy, czy raczej idzie jej o to, by stworzyć formalną „reprezentację” regionów Ukrainy w opozycji do obecnych władz centralnych. Dzięki temu Moskwa mogłaby wystąpić już nie jako strona konfliktu mędzynarodowego, lecz w roli mediatora i protektora w ukraińskim konflikcie wewnątrznym. Jej wojska interweniowałyby pod płaszczykiem "kontyngentu pokojowego", który przywraca spokój i stabilizację.

Tak czy siak, te dążenia wynikają wprost z doktryny ekipy prezydenta Władimira Putina, która zakłada, że Rosja będzie występować za granicą jako gwarant praw i obrońca rzekomo dyskryminowanej i prześladowanej ludności rosyjskojęzycznej. Pod tym pretekstem Moskwa rości sobie już prawa do interweniowania nie tylko na Ukrainie, ale na całym obszarze byłego ZSRR, na którym istnieją państwa formalnie niepodlegle wobec Moskwy. Mieszając się brutalnie w wewnętrzne sprawy Ukrainy Rosja wyraźnie pokazuje wszystkim, na jakie granice tej samodzielności pozwala na obszarze, który postrzega jako własną strefę mocarstwowych wpływów.

Donald Tusk: - W Mołdawii należy spodziewać się rosyjskich prowokacji.

(źródło: TVN24/x-news)

Premier Jaceniuk zapewnia, że Kijów nie ugnie się pod dyktatem Rosji, która chce federalizacji Ukrainy: - Nawoływanie do tego jest próbą unicestwienia państwowości ukraińskiej według scenariusza pisanego w Rosji. Jego celem jest podzielenie i zniszczenie Ukrainy oraz przekształcenie jej części w terytorium niewoli rosyjskiej.

Juliusz Urbanowicz

Czytaj także

Separatyści zajmują budynki administracji na wschodzie Ukrainy. "Chcemy Rosji i Stalina"

Ostatnia aktualizacja: 06.04.2014 18:38
Zamieszki w Ługańsku, Doniecku i Charkowie na wschodzie Ukrainy. Prorosyjscy manifestanci zajmują budynki administracyjne. Domagają się dołączenia Ukrainy do Rosji, a także zwolnienia liderów manifestacji.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zeman: w razie agresji Rosji, NATO powinno wysłać wojska na Ukrainę

Ostatnia aktualizacja: 07.04.2014 06:51
Prezydent Czech Milosz Zeman powiedział, że jeśli Rosja wkroczyłaby na wschodnią Ukrainę to Zachód powinien zdecydowanie zareagować, włącznie z ewentualnym wysłaniem oddziałów NATO do tego kraju.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jaceniuk: Rosja planuje inwazję na wschód Ukrainy

Ostatnia aktualizacja: 07.04.2014 11:07
Rosja nie wycofała swoich wojsk w głąb kraju, nadal znajdują się one w odległości 30 kilometrów od granicy z Ukrainą - oświadczył ukraiński premier Arsenij Jaceniuk.
rozwiń zwiń