Polskie Radio

Rozmowa dnia: Tomasz Siemoniak

Ostatnia aktualizacja: 15.09.2014 07:15
Audio
  • Szef MON Tomasz Siemoniak o sprzedaży broni na Ukrainę, funduszu bezpieczeństwa europejskiego, ćwiczeniach Anakonda 2014, liczebności polskiej armii, Ewie Kopacz i Muzeum Katyńskim (Sygnały dnia/Jedynka)

Krzysztof Grzesiowski: Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Witamy, panie ministrze, dzień dobry.

Tomasz Siemoniak: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

K.G.:  Cytowaliśmy to zdanie przed godziną 7, wypowiedź ministra obrony Ukrainy Wałerija Hełeteja, który mówił, że nie może ujawnić, z jakim konkretnym krajem osiągnęliśmy porozumienie, my, czyli Ukraina, ale fakt jest taki, że broń już jest w drodze do nas, to absolutnie prawda, mogę to oficjalnie powiedzieć. Czy także polska broń produkowana w Polsce, czy z zapasów, którymi dysponujemy?

T.S.: Minister obrony Ukrainy wyraźnie mówi o jednym państwie, które zaczęło dostarczać broń na Ukrainę, nie jest to Polska, chociaż chcę zapowiedzieć, że w ciągu najbliższych kilkunastu dni spodziewam się wizyty ministra obrony Ukrainy w Polsce i będziemy rozmawiali o współpracy, także wojskowej.

K.G.: Tyle że to już jest kolejna wypowiedź ze strony ukraińskiej mówiąca o dostawach broni do tego kraju. Na początku był doradca prezydenta Poroszenki Jurij Łucenko, potem sam prezydent Ukrainy o tym mówił, teraz kolejna. To jest pewien fakt. Co jest złego w dostawach broni Ukraińcom?

T.S.: Nie ma niczego złego. Także publicznie wielokrotnie mówiłem, że Polska jest otwarta na sprzedaż broni Ukrainie i – jak mówię – spodziewam się rozmów w tej sprawie. Tutaj nie ma niczego wstydliwego i niczego, co należałoby ukrywać, natomiast ja uważam, że polskie władze są zobowiązane rzetelnie przedstawiać stan spraw. Stan spraw jest taki, jak mówię, więc nie z naszej strony zostało wywołane to zamieszanie, ów doradca prezydenta Ukrainy, potem ze swoich słów się wycofywał. Ja myślę, że im mniej się mówi na ten temat, tym lepiej. To są sprawy, które należy załatwiać, a nie przez media dywagować.

K.G.: A może to jest tak, tu zacytuję wypowiedź z dzisiejszego tygodnika Wprost osoby, która była członkiem delegacji na szczyt NATO w Walii, że Ukraińcy „durnowato zrobili, że to upublicznili”.

T.S.: Nie chcę tego komentować. Zauważyłem rano tę publikację, nie jest ona prawdziwa, nie było w Newport jakiegokolwiek ustalenia czy porozumienia dotyczącego sprzedaży czy dostaw broni na Ukrainę. Mówił sekretarz generalny NATO o tym, że to nie jest sprawa NATO, ponieważ NATO nie ma własnych zasobów broni, ale wspiera to, aby dwustronnie się dogadywać. Więc zaczyna się faza dwustronnego dogadywania, myślę, że ta informacja, którą minister obrony Ukrainy wczoraj przekazał, jest wiarygodna, nie dotyczy ona Polski, a jak będzie z Polską, zobaczymy. Jak mówię, spodziewam się ministra Hełeteja w Warszawie w ciągu najbliższego kilkunastu dni, będziemy o tym rozmawiali.

K.G.: A co moglibyśmy dostarczać armii ukraińskiej? Jaki rodzaj broni?

T.S.: Nie chcę na ten temat spekulować. Ukraińska armia ma swoje potrzeby, my mamy swoje określone możliwości. Tutaj chodzi głównie o to, co może nasz przemysł obronny wyprodukować i sprzedać. Będziemy o tym rozmawiali od lipca, gdy zniesiono embargo na sprzedaż broni na Ukrainę, gdy Unia Europejska je zniosła. Nie ma tutaj jakichkolwiek przeszkód, wszyscy członkowie Unii mogą sprzedawać broń na Ukrainę.

K.G.: A jeśliby doszło do takiego porozumienia i doszłoby do sprzedaży Ukrainie broni, czy Ukraina ma pieniądze, żeby za to zapłacić?

T.S.: Będziemy o tym rozmawiali. Myślę, że jeżeli Ukraina występuje z takimi inicjatywami, to ma na to środki. Na pewno prowadzenie działań wojskowych i budowa zdolności armii jest priorytetem dla władz Ukrainy, natomiast orientując się siłą rzeczy w handlu bronią w Europie i na świecie, wiem, że tutaj są różne możliwości kredytowania, różne możliwości kompensowania dostaw, więc sądzę, że najpierw ustalmy, czy to jest możliwe i realne, i czy potrzeby Ukrainy zbiegają się z naszymi możliwościami, i wtedy będziemy się zastanawiali. To nie są rzeczy, które trwają godziny i dni, to są sprawy, które wymagają spokojnego, rzetelnego załatwienia.

K.G.: A czy możliwe jest, że Polska broń już jest wysyłana na Ukrainę, a minister obrony narodowej o tym nie wie?

T.S.: Nie chcę się odnosić do tego rodzaju sugestii, dlatego że sprzedaż broni wymaga zgody odpowiednich instytucji rządowych, to jest określona procedura, w której uczestniczą też instytucje związane z resortem obrony narodowej, więc minister obrony z definicji to wie, o każdej tego rodzaju operacji.

K.G.: Czyli teraz minister nie wie, stan na dziś.

T.S.: To znaczy, że nie jest w tej chwili sprzedawana polska broń na Ukrainę, jeśli minister obrony... to znaczy, że nie ma po prostu takiego faktu.

T.S.: Czy wie pan, panie ministrze, co to jest Fundusz Bezpieczeństwa Europejskiego? Czy spotkał się pan z takim pomysłem?

T.S.: Tak, czytałem. Rozumiem, że chodzi o wypowiedź pana Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Prawa i Sprawiedliwości, który sugerował, żeby w ramach Unii Europejskiej powstał fundusz na finansowanie spraw bezpieczeństwa. Tak, znam tę wypowiedź.

K.G.: Czy jest możliwa realizacja takiego projektu?

T.S.: Bardzo trudno jest to oceniać, bo właściwie nigdy taka dyskusja wewnątrz Unii Europejskiej się nie odbyła, ale myślę, że jest to bardzo trudne, dlatego że Unia Europejska ma swoje fundusze kierowane na różne przedsięwzięcia, na politykę rolną, na fundusz spójności, korzystamy przecież w bardzo dużym stopniu z tych funduszów i nigdy także w gronie ministrów obrony tego rodzaju idee dyskutowane nie były. Oznaczałoby to po prostu, że państwa członkowskie musiałyby niezależnie od formy, bo tam, jak czytam, jest mowa o obligacjach, o różnych takich instrumentach finansowych, ale tak na koniec dnia to oznacza zawsze dodatkowe pieniądze. Wydaje mi się, że też obserwując trudności wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony w Unii, że jest to idea bardzo mało realna.

K.G.: Jak by tak uzupełniając jeszcze wiedzę na temat propozycji owego funduszu, Jarosław Kaczyński dziś w wywiadzie dla tygodnika Do Rzeczy, mówi, że gdyby jednocześnie Unia zawiesiła nam opłatę składki członkowskiej, byłaby to dla nas wersja optymalna. Czy możliwe jest zawieszenie składki członkowskiej członka Unii Europejskiej, nawet jeśli byłoby to przeznaczone na tak ważny cel, jak obronność?

T.S.: Sądzę, że lider partii opozycyjnej ma dużo większą swobodę w zgłaszaniu różnych pomysłów. Przedstawiciele władzy, rządu muszą w takich sytuacjach chodzić po ziemi. Wydaje mi się to bardzo mało realistyczne, chociaż jeśli chodzi o pewien kierunek, taki, żeby Unia Europejska więcej robiła dla swojego bezpieczeństwa, także finansując jego różne formy, uważam za słuszne i na pewno taka dyskusja będzie nas czekała. Nowy przewodniczący Rady Europejskiej premier Donald Tusk wielokrotnie w różnych gremiach unijnych podnosił kwestię bezpieczeństwa. Mieliśmy blisko rok temu specjalne posiedzenie Rady na temat polityki bezpieczeństwa i obrony, więc sądzę, że ta dyskusja nas czeka. Co do formy i jakichś konkretów, myślę, że za wcześnie, żeby je zgłaszać, to po prostu usztywni różne stanowiska, bo nie jest tak, że w wielu państwach członkowskich widać to było także i po szczycie NATO, Unii i NATO, jest gotowość do zwiększania wysiłku finansowego na obronę, mimo bardzo czytelnego apelu, także naszego i Stanów Zjednoczonych i wielu państw, które uważają, że nie da się budować obrony bez pieniędzy.

K.G.: Czy liczebność polskiej armii wobec tych wydarzeń, z którymi mamy do czynienia, jest wystarczająca pana zdaniem?

T.S.: Sądzę, że tak. Myślę, że minęły czasy wielkich wielusettysięcznych armii, patrzymy na to, co się dzieje także i w innych państwach u naszych sojuszników. Ważniejsza znacznie jest jakość, wyposażenie, wyszkolenie żołnierzy niż liczebność. Oczywiście każda armia zawodowa, tak jak nasza, powinna posiadać dobre rezerwy, zwłaszcza rezerwy mobilizacyjne. Od dwóch lat przywróciliśmy szkolenie tych rezerw i tutaj, jak sądzę, tkwi bardzo duży potencjał. Również w większym wykorzystaniu takiego zwrotu proobronnego w naszym społeczeństwie, dużego zainteresowania ochotniczymi szkoleniami. Myślę, że będziemy chcieli w ciągu najbliższych miesięcy przedstawić w tym względzie ofertę wojska, tak, żeby wyjść naprzeciw obywatelom, którzy – co zrozumiałe i dobre – bardzo się zatroskali sprawami bezpieczeństwa przez te ostatnie wydarzenia.

K.G.: A jak duża jest ta rezerwa dzisiaj?

T.S.: To nie jest jawna liczba, więc nie mogę o niej powiedzieć. To jest taka rezerwa, która w ocenie wojskowych i także w ocenia NATO jest wystarczająca do tego, żeby zrealizować plany, jakie mamy wobec naszej obrony.

K.G.: Ale to jest tak: do 100 tysięcy czy powyżej?

T.S.: Nic na ten temat nie mogą powiedzieć.

K.G.: Aha, szkoda. Jakie znaczenie, panie ministrze, będą miały rozpoczynające się 24 września manewry?

T.S.: Tak. Jeśli pan pyta o Anakondę, to tak.

K.G.: Anakonda 2014, bo to około 12,5 tysiąca żołnierzy, także żołnierzy z zagranicy.

T.S.: Tych żołnierzy będzie nieco mniej niż 10 tysięcy, ale biorąc pod uwagę to, że zakładamy współdziałanie różnych innych instytucji państwowych, innych służb, to rzeczywiście będzie to największe ćwiczenie tego typu od lat, większe nawet niż ćwiczenia NATO Steadfast Jazz, które miały miejsce rok temu. Nie było planowane w takiej skali, to miało być ćwiczenie sztabowe. Ze względu na sytuację zdecydowaliśmy się na ćwiczenie z użyciem wojska i ćwiczenie, które odnosi się wprost do Artykułu 5 NATO, czyli kolektywnej obrony. Będziemy gościć żołnierzy z wielu państw i myślę, że to będzie bardzo... znaczy najważniejsze wydarzenie tego typu w ciągu roku 2014 w Polsce.

K.G.: A w którym to miejscu owe manewry? W różnych, czy w jednym?

T.S.: Na różnych poligonach, głównie tutaj takim centralnym miejsce będzie poligon w Drawsku Pomorskim.

K.G.: Dziś, panie ministrze, prezydent powierzy Ewie Kopacz misję tworzenia rządu. Czy pan w swoim kalendarzu dziś, jutro, pojutrze ma wyznaczoną godzinę spotkania z panią Ewą Kopacz?

T.S.: Jestem z panią marszałek Ewą Kopacz w stałym kontakcie, więc tutaj nie ma jakiegoś problemu wyznaczania godziny. Natomiast jeśli pańskie błyskotliwe pytanie zmierza do tego, czy będę się znajdować w składzie rządu pani premier Ewy Kopacz, przyszłej pani premier Ewy Kopacz, to jedyną osobą, która się w tej sprawie może wypowiadać, jest właśnie pani Ewa Kopacz. I uszanujmy tę kompetencję, uszanujmy procedury konstytucyjne. Myślę, że wszyscy możemy być pod wrażeniem tego, z jaką powagą i spokojem pani Ewa Kopacz kształtuje sprawy przyszłego rządu, więc szanujmy terminy, szanujmy Konstytucję.

K.G.: A czy prezydent Bronisław Komorowski popiera ciąg dalszy pana obecności na fotelu szefa resortu obrony?

T.S.: Nie mam na ten temat jakiejkolwiek wiedzy, myślę, że... Mogę powiedzieć tylko tyle, że moja trzyletnia współpraca z panem prezydentem Bronisławem Komorowskim, zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, czyli osobą, która ma właśnie z mocy Konstytucji bardzo wiele do powiedzenia w sprawach wojska i bezpieczeństwa, jest bardzo dobra.

K.G.: A czy zmiana szefa resortu spraw zagranicznych i szefa resortu obrony w takich, a nie innych okolicznościach politycznych byłaby na miejscu?

T.S.: Nie chcę się na temat wypowiadać, to są kompetencje przyszłej pani premier, to ona ukształtuje rząd według swojego planu, według swojego zamysłu.

K.G.: Pamięta pan, panie ministrze, to już tak na koniec, wydarzenie z ubiegłego tygodnia, czyli kradzież części pomocy humanitarnej dla Ukrainy z bazy wojskowej w Rembertowie. Pan wtedy na Twitterze napisał, po tym, kiedy się pan dowiedział o takim wydarzeniu, że panu ręce opadają. W czwartek gościliśmy pana generała Romana Polkę tu, w studiu Sygnałów dnia, i zapytaliśmy go o tę sprawę, o tę kwestię, że panu ręce opadły. Oto co odpowiedział, proszę posłuchać:

Gen. Roman Polko: Minister Siemoniak zamiast opuszczać ręce, powinien zająć się przywróceniem normalnej, zdrowej dyscypliny w wojsku. Ta patologiczna dyscyplina w wojsku polega na tym, że już na poziomie nawet szkoły oficerskiej kandydaci na oficerów nie mogą biegać na stołówkę, no bo byłoby to może nawet i niehumanitarne, chodzą na kolację w dresikach, nie śpiewają po drodze. Dzieciaki w szkole przechodzą większe stresy niż młodzi adepci tej sztuki wojennej. Z tego się biorą kolejne patologie.

K.G.: Tyle generał Roman Polko. A pan co o tym sądzi?

T.S.: Żandarmeria prowadzi śledztwo, sprawa bulwersująca, najważniejsze, że ta część pomocy została natychmiast uzupełniona i wysłana na Ukrainę. Bardzo trudno mi się odnieść do tej konkretnej wypowiedzi pana Polki, bo bardzo różne wątki: dresiki, pieśni i tak dalej w niej się pojawiły...

K.G.: Jak rozumiem, chodzi o dyscyplinę.

T.S.: Wydaje mi się,  że mało Roman Polko wie o tym, jak to w tej chwili w wojsku wygląda. Dysponuję raportami na temat dyscypliny, rozmawiamy dużo na ten temat i z dowódcami i ja sądzę, że to jest taki bardzo uproszczony obraz. Tutaj mamy do czynienia nie z brakiem dyscypliny, tylko ze zwykłym złodziejstwem i tyle. Trzeba rzeczy nazywać po imieniu.

Daniel Wydrych: Panie ministrze, to jeszcze zupełnie na koniec. Przed godziną 7, być może pan słyszał, mówiliśmy o Muzeum Katyńskim, że wciąż nie ma swojej stałej siedziby. Pan przed rokiem, jak pamiętam, mówił, że budowa muzeum to sprawa honoru dla Wojska Polskiego i dla Ministerstwa Obrony. Kiedy otwarcie?

T.S.: 17 września, czyli pojutrze, kończymy I etap budowy, będą zaproszone tam media, będą zaproszone Rodziny Katyńskie i goście, także będą mogli obejrzeć efekty wysiłków firmy budowlanej, Muzeum Wojska Polskiego, bo to Ministerstwo Obrony finansuje, natomiast pełne otwarcie muzeum przewidujemy na 17 września 2015 roku. Myślę, że kto zobaczy w środę, jak to wygląda, to będzie pod wrażeniem. Muzeum Katyńskie zasługiwało na godną siedzibę i taką mu zbudowaliśmy. Teraz czas na wyposażenie, na ściągnięcie eksponatów, na przygotowanie całej ekspozycji. Ale słowa dotrzymaliśmy.

K.G.: Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę. Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak był gościem Sygnałów dnia.

T.S.: Dziękuję.

(J.M.)