Polskie Radio

Rozmowa dnia: abp Stanisław Gądecki

Ostatnia aktualizacja: 20.10.2014 09:00
Audio
  • Abp Stanisław Gądecki: pierwszy tekst wywracał nauczanie Kościoła do góry nogami (Jedynka/Sygnały dnia)

Krzysztof Grzesiowski: Przed tygodniem reprezentujący Episkopat Polski na Synodzie Biskupów na temat rodziny i jego przewodniczący, abp Stanisław Gądecki wypowiedział się bardzo krytycznie o pierwszym tygodniu obrad tego zgromadzenia. Przypomnijmy, temat było dowartościowanie wolnych związków i homoseksualistów. Metropolita poznański oświadczył, że odchodzi się jawnie od nauczania Jana Pawła II, do głosu zaś dochodzi ideologia antymałżeńska. Tydzień później, już po Synodzie, z arcybiskupem Stanisławem Gądeckim rozmawiał nasz rzymski korespondent Marek Lehnert, zapytał między innymi o to, czym kierował się arcybiskup, wypowiadając tak poważne zarzuty i co one jego zdaniem przyniosły.

*

Marek Lehnert: Dlaczego ksiądz arcybiskup zabrał głos?

Abp Stanisław Gądecki: Synod to są trzy teksty: pierwszy – przed Synodem, ten, który się czyta na samym początku Synodu, który przedstawia pewną sytuację globalną, z której wychodzimy, do której wszyscy ojcowie synodalni się odnoszą i który krytykują, z tego powstaje właśnie drugi tekst, też ten tekst roboczy, który potem jest poddany krytyce właśnie w tych grupach językowych małych i dopiero z tego powstaje relatio, czyli ta trzecia wersja, ostateczna dla Ojca Świętego.

Ale ksiądz arcybiskup nie zaczekał na opinie w mniejszych grupach, tylko skrytykował dokument od razu.

Dlatego że to był sentyment wielu ojców obecnych na Synodzie, nie tylko moje takie spostrzeżenie, ale wielu ludzi, którzy uważali, że ten drugi tekst jest tekstem zideologizowanym, że on bardziej patrzy na stronę socjologiczną aniżeli na teologiczną, no i że stawia takie tezy, które zdają się wywracać nauczanie Kościoła do góry nogami. I dlatego ja tak krótko się odniosłem do tego, potem to się tak rozlało po całym świecie, ale wydaje mi się, że gdyby nie było tego głosu, no to by mogła sprawa potoczyć się znacznie gorzej, dlatego uważam, że trzeba było coś powiedzieć, bo głosy, które dochodziły z rodzin, były takie przerażające, dlatego żeby nie utwierdzać ludzi w przekonaniu, że porzucamy nauczanie Kościoła, trzeba było coś powiedzieć, że to wszystko musi mieć znacznie bardzie poważną formę, dokładną i przeanalizowaną. I na szczęście te całe grupy językowe dokonały poważniejszej pracy, bo to szło już wtedy słowo po słowie i to, co potem dotarło do tej trzeciej relacji, zostało już w reasumptach dane jako podkład, fundament do tej ostatecznej relacji dla Ojca Świętego, to już było znacznie poważniejsze.

Spore wrażenie zrobiło na opinii publicznej stwierdzenie papieża podczas zamknięcia prac Synodu, że był na nim Kościół, który nie boi się jeść i pić z prostytutkami i celnikami.

Tak, takie było zachowanie samego Pana Jezusa, który zwracał się nie tylko do prostytutek i do celników, ale zwracał się również do króla, zwracał się do biednych i do bogatych, zwracał się do grzesznych i do świętych. I w tym sensie ekskluzywizm, przypisywanie Panu Jezusowi jednej grupy nie jest właściwe, bo On każdego chciał doprowadzić do królestwa Bożego. I po prostu nie zadowalał się tym, że przyszła większa grupa, bo to jest takie kryterium, które się przydaje się do ślubu albo do wesela, że przyszło dużo i fajnie się bawili. I wtedy mówimy: wesele się udało. Jeżeli do Kościoła przyjdzie dużo i fajnie się czuję, to jeszcze nie znaczy, że wesele się udało, to jest rzecz, która, mówię, jest wtedy takim skutecznym i owocną obecnością, kiedy faktycznie jest wyrazem nawrócenia i poddania się Duchowi Świętemu, i dopiero wtedy można mówić, że jest prawdziwy Kościół, Kościół autentyczny i Kościół wierny Chrystusowi. Bo Kościół nie jest wierny Chrystusowi wtedy, kiedy powiedzmy je strąki, które chciałyby jeść świnie, tylko Kościół jest wierny Chrystusowi wtedy, kiedy idzie za Jego Ewangelią. Więc dobrze jest zgromadzić ludzi, bo jak się ich nie zgromadzi, to do kogo gadać, nie ma do kogo gadać, ale jak się ich zgromadzi, to też nie można powiedzieć, że fajnie jest, wszyscy się cieszymy i bądźmy weseli, tylko trzeba powiedzieć to, co Ewangelia ma do powiedzenia twardego i pocieszającego.

Franciszek nie skarcił biskupów za to, że momentami się wręcz kłócili, lecz podziękował im za skrajną szczerość.

On od samego początku zaraz w pierwszym swoim przemówieniu na rozpoczęcie Synodu mówi: paresia, czyli greckie słowo otwartość albo liberalitas, zależy, jak to się tłumaczy, czyli praktycznie wzywał do szczerej dyskusji bez ukrywania czegokolwiek czy kierowania się względami ludzkimi. On to sam powiedział, że w pewnym względzie domniemane, że on się nie obrazi, jak usłyszy coś, co jego obrazi. Dlatego ta cała dyskusja była według mnie powiedzmy w tej pierwszej części, to znaczy dyskusji ojców synodalnych, szczera, w drugiej części była szczera. Z tej pierwszej części wyszło coś dziwnego, ale na szczęście zostało skorygowane. Taki to jest proces, a nie akt takiego Synodu, bo to jest za dużo ludzi, żeby mieli jedną opinię i gdyby mieli jedną opinię, to nie mają po co przyjeżdżać.

(J.M.)