Polskie Radio

Cotygodniowe komentarze publicystów: Agata Nowakowska i Kamila Baranowska

Ostatnia aktualizacja: 23.01.2015 08:15
Audio
  • Agata Nowakowska z „Gazety Wyborczej” i Kamila Baranowska z „Do Rzeczy” o dymisji Iwony Sulik (Sygnały dnia/Jedynka)

Przemysław Szubartowicz: Agata Nowakowska, Gazeta Wyborcza, Kamila Baranowska, Do Rzeczy.

Zaczynamy od dymisji w otoczeniu premier Ewy Kopacz. Iwona Sulik, rzeczniczka rządu, ale także szef doradców Adam Piechowicz i szefowa gabinetu Jolanta Gruszka. Adam Piechowicz i Iwona Sulik złożyli dymisję po tym, jak okazało się, że pomagali, szkolili, doradzali posłowi Przemysławowi Wiplerowi. Czy to zaszkodzi pani premier Ewie Kopacz, czy sprawa jest właściwie już zamknięta, skoro dymisje zostały przyjęte i poszukiwany jest nowy rzecznik bądź rzeczniczka?

Agata Nowakowska: Szczerze powiedziawszy, ja myślę, że Ewa Kopacz wykorzystała tą sytuację, żeby wymienić swoje najbliższe otoczenie, bo takie głosy, że to otoczenie się nie sprawdziło i nie radziło sobie z takim przekazem medialnym w ważnych sprawach, takich jak górnictwo czy takich jak wcześniej pakiet klimatyczny, ale też w drobniejszych sprawach, jak wywiady w różnych kolorowych pismach, gdzie nawet osoby życzliwe pani premier mówiły, że wystąpiła tak naprawdę w roli słupa ogłoszeniowego, reklamującego jakieś drogie ubrania. Bo ja rozumiem, że mogła odejść pani Sulik, ale np. już powody, które rzeczywiście szkoliła, jak się okazuje, pana Przemysława Wiplera, natomiast powody odejścia już pani Jolanty Gruszki, szefowej jej gabinetu, są nieznane. Dlatego myślę, że tak naprawdę Ewa Kopacz wykorzystała tę okazję, którą dostała od tabloidów, i wykorzystała również to, że pani Sulik zachowała się nielojalnie, bo nawet wtedy, kiedy Fakt szykował tę informację, pani Sulik nie poinformowała swojej szefowej o tym, że taki artykuł się szykuje. I myślę, że tak naprawdę za chwilę się przekonamy... zobaczymy to nowe otoczenie, nowe otwarcie, także medialne jakieś, ze strony premier Ewy Kopacz.

Przemysław Szubartowicz: Małgorzata Kidawa–Błońska powiedziała, że nie będzie rzecznikiem rządu tutaj przed chwilą w Sygnałach dnia, i też raczej Michał Kamiński nie będzie, bo i takie sugestie gdzieś się pojawiały, przynajmniej tyle Małgorzata Kidawa–Błońska. Kamila Baranowska.

Kamila Baranowska: Co do Małgorzaty Kidawy–Błońskiej, to akurat szkoda, bo miałam wrażenie, że ona się całkiem nieźle sprawdziła w roli rzecznika rządu pod koniec premierowania Donalda Tuska. Ale co do samej sytuacji w otoczeniu Ewy Kopacz, to ja myślę, że to nie jest najłatwiejszy czas teraz dla Ewy Kopacz, ona powinna mieć teraz bardzo duże wsparcie swojego otoczenia, bo ma konflikt w górnictwie, rozgrzebany tak naprawdę, na horyzoncie kolejne kłopoty – a to nauczyciele, a to Jastrzębska Spółka Węglowa, dwie kampanie wyborcze. I ona zostaje właściwie przez... bez najbliższych współpracowników, bo Iwona Sulik nie tylko była taką twarzą tego rządu, nie tylko była rzecznikiem rządu, ale była także najbliższą doradczynią, ona jakoś była współodpowiedzialna za kształt polityki nie tylko wizerunkowej mam wrażenie tego rządu. Więc to jest bardzo ciekawe, jakich ludzi teraz dobierze sobie Ewa Kopacz i w jakim kierunku ta jej polityka, także wizerunkowa, będzie zmierzać. I tutaj się zgodzę, że rzeczywiście chyba było tak, że Ewa Kopacz potraktowała te doniesienia tabloidów jako pretekst do pozbycia się swojego otoczenia, które, umówmy się, nie najlepiej sobie radziło. I to są te mniejsze wpadki, jak właśnie sesje dla kolorowych magazynów czy wywiady dla Agaty Młynarskiej. Ale także ta najważniejsza wpadka, chociaż nie wiem, czy to można nazwać wpadką, błąd – i polityczny, i wizerunkowy – to jest wojna z górnikami, zupełnie moim zdaniem niepotrzebna.

Przemysław Szubartowicz: Pani wspomniała właśnie o tych kłopotach i o górnikach, ale wydaje się, że przecież po tych rozmowach, po tej ustawie, która została przyjęta przez Sejm, i po tym, co właściwie się stało, to będzie jakiegoś rodzaju spokój przez dłuższy czas. To nie jest jednak tak, że Ewa Kopacz będzie miała inne problemy, np. związane właśnie np. z ministrem Schetyną, który mówi różne rzeczy, albo z jakimś takim wewnętrznym problemem w partii teraz, po tym takim maratonie dymisyjnym?

Agata Nowakowska: Nie no, jednak się nie zgadzam. Minister Schetyna popełnił faux pas i nie powinien tego powiedzieć, że Ukraińcy wyzwolili Auschwitz. On się teraz tłumaczy, że chodziło o zwrócenie uwagi, że Armia Czerwona to była armia wielonarodowa. No ale prawda jest taka, że to jest dawanie pretekstu, niepotrzebne zupełnie, i toczenie wojny o coś, co jest niewarte tego...

Nawet Bronisław Komorowski powiedział, że należy unikać upolityczniania i odniósł się do tego, że...

Agata Nowakowska: Tak, dokładnie. Zwłaszcza że jest to rocznica historyczna, takie miejsce, jak Auschwitz. Natomiast nie zgadzam się z tym, że górnictwo nie będzie problemem, ponieważ...

Przemysław Szubartowicz: Ja powiedziałem, że nie będzie problemem może do wyborów, dlatego że ono będzie problemem, bo nawet eksperci mówią, że to jest początek, jeśli nawet nie restrukturyzacją, to przynajmniej ratowaniem.

Agata Nowakowska: Znaczy prawda jest taka, że oczywiście każda ze stron usiłuje to przedstawić jako swój sukces, rząd ma nadzieję, że górnicy zrozumieli, że te 4 kopalnie najbardziej obciążone trzeba restrukturyzować, a być może sprywatyzować. Gdyby rzeczywiście tak było, gdyby na te kopalnie znalazł się kupiec i górnicy, załoga by się na to zgodziła, to wtedy rzeczywiście pewien problem by się rozwiązał, że najbardziej zadłużone kopalnie, prywatny właściciel, tak jak w przypadku kopalni „Silesia” czy „Bogdanka”, zadba o to, żeby ta działalność była oparta na jakichś zasadach rynkowych. Natomiast jeśli się tak nie stanie, a tak naprawdę nie ma żadnego zapisu o prywatyzacji i nie wiadomo, czy się w ogóle znajdzie inwestor, no to jesteśmy nadal w takiej sytuacji, że Kompania Węglowa czy ta nowa spółka nie będzie miała za chwilę pieniędzy na wypłaty i to będzie wracało jak bumerang, bo jeśli nie ma...

Przemysław Szubartowicz: Ale będzie wracało jeszcze do wyborów? Będzie wracało w tym roku?

Agata Nowakowska: Oczywiście, że tak. Jeśli się okaże, że nie ma pieniędzy, no to co się zmieniło? Koniunktura na węgiel się na razie nie zmieniła, górnicy nie będą zwalniani, czyli że żadnej możliwości zwiększenia wydajności poprzez zwolnienia nie ma. Mogłoby być zwiększenie wydajności poprzez większe wydobycie, tylko problem polskiego górnictwa polega na tym, że ten węgiel jest tak drogi, że on leży na hałdach i nikt go nie chce kupować. Więc to też nie jest ta droga, więc...

Przemysław Szubartowicz: Czyli ta bomba górnicza wybuchnie już niedługo.

Agata Nowakowska: Więc moim zdaniem to, oczywiście, dotyka i mamy za chwilę Jastrzębską Spółkę Węglową, która... no, górnicy, którzy się nie chcą zgodzić na nowe zasady, znaczy na to, żeby nie było trzynastek, czternastek, czy żeby one były wypłacane w ratach, no i mamy tak naprawdę ten sam problem. Więc śmiem twierdzić, że jeszcze przed wyborami problem górników wróci.

Kamila Baranowska: Moim zdaniem dzisiaj nikt nie jest tak naprawdę w stanie przewidzieć, czy ten problem wróci właśnie za dwa miesiące, za trzy miesiące, czy dopiero po wyborach, że to porozumienie jest jednym wielkim tak naprawdę znakiem zapytania. Zwracam tylko uwagę, że górnicy i związki zawodowe górnicze wcale nie odwołały jeszcze pogotowia strajkowego, więc to wszystko jest jakby w zawieszeniu i górnicy też czekają na to, jak elementy tego porozumienia będą wypełniane przez stronę rządową. Ale ja bym chciała zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, mianowicie że ta uległość rządu i pójście jednak na rękę górnikom, właściwie spełnienie większości ich oczekiwań, jest takim sygnałem dla wszystkich innych grup zawodowych, że właściwie w tym roku wyborczym można sobie od rządu sporo wyciągnąć. I to jest, widzę, główne niebezpieczeństwo dzisiaj dla Ewy Kopacz, że ona będzie nagle musiała zacząć sobie radzić ze wszystkimi kolejnymi grupami zawodowymi i ich roszczeniami. I pytanie, czy sobie z tym poradzi, zwłaszcza że została właśnie bez najbliższych doradców. I to, myślę, jest dzisiaj głównym kłopotem.

Przemysław Szubartowicz: Bartosz Arłukowicz zdecydował, że pigułka „dzień po” będzie dostępna bez recepty, takie były możliwości dane przez Komisję Europejską, ale teraz okazuje się, że jednak Rządowe Centrum Legislacji i rząd pracują nad tym, żeby zmienić może nieco przepisy i być może okaże się, że ta pigułka będzie jednak na receptę w jakimś ograniczonym albo w jakimś stopniu. Nie znamy jeszcze decyzji, nie wiemy, o co chodzi, ale czy to też jest problem dla Ewy Kopacz, że musi teraz jednak po tej burzy, jaka została wywołana tą decyzją, zmieniać decyzję albo w jakiś sposób korygować prawo?

Agata Nowakowska: Ja myślę, że... Ja to widzę w ten sposób, że tak naprawdę do nie Bartosz Arłukowicz zdecydował o tym, że ta pigułka będzie sprzedawana bez recepty, tylko nie miał Bartosz Arłukowicz innego wyjścia, ponieważ w przeciwieństwie do Malty Polska nie ma ustawy ograniczającej sprzedaż środków antykoncepcyjnych, w związku z tym zgodnie z prawem tak naprawdę Bartosz Arłukowicz musiał taką decyzję podjąć...

Przemysław Szubartowicz: No tak, ale tam był też wypowiedzi...

Agata Nowakowska: I myślę, że akcja...

Przemysław Szubartowicz: ...Komisji Europejskiej, że każde państwo może sobie oczywiście dostosować swoje prawo.

Agata Nowakowska: Pod warunkiem że miało taką ustawę, że zrobi to ustawą, tak, że zrobi to ustawą. Natomiast ja myślę, że ta reakcja Ewy Kopacz, to znaczy nakazanie, żeby Ministerstwo Zdrowia pracowało nad jakimiś przepisami jednak ograniczającymi sprzedaż tej tabletki, sugeruje, że Ewa Kopacz tak naprawdę przestraszyła się, że tutaj ma konflikt z górnikami, a tutaj za chwilę będzie miała konflikt z konserwatystami, z Kościołem, z partiami prawicowymi i tak dalej, i stąd ten pomysł na jednak ograniczanie tego dostępu. Ja, oczywiście, uważam, że to jest... Znaczy jeśli przy okazji wyszedł jeszcze kolejny absurd, że na przykład, nie wiem, dzisiaj młoda dziewczyna, która chce pójść do ginekologa, jeśli nie skończy 18. roku życia, musi się tam udać z opiekunem prawnym, no to też wydaje mi się, że to jest przepis do zmiany. Nie wiemy, oczywiście, jak to będzie wyglądało, bo tutaj jest kwestia wieku, jeśli to ma być tak, że na przykład, nie wiem, do 18. roku życia nie będzie można kupić tej tabletki bez recepty, to ja uważam, że to jest błędna decyzja, ponieważ czy tego chcemy, czy nie, czy nam się podoba, ta inicjacja seksualna się przesuwa na coraz wcześniejszy wiek, i nie widzę powodu, dla którego niechciane ciąże dotyczą również 16- czy 17-latek, i uważam, że lepiej sprzedawać tabletkę bez recepty niż później borykać się z niechcianą ciążą.

Przemysław Szubartowicz: A Ewa Kopacz chce uniknąć takiej debaty światopoglądowej wzmożonej teraz?

Kamila Baranowska: Trudno powiedzieć, ponieważ ja miałam dokładnie odwrotne wrażenie – że ten temat został wywołany po to, aby gdzieś odwrócić uwagę od ważniejszych kłopotów, bo ja nie uważam, że to jest jakaś sprawa, która powinna zajmować nas aż tak mocno. Zgadzam się z tymi działaniami obecnymi rządu, czyli idącymi w kierunku jakiegoś ograniczenia, przynajmniej wiekowego, w sprzedawaniu tych tabletek bez recepty. I czuję się trochę, szczerze mówiąc, zaniepokojona, jak słyszę polityków strony rządowej, którzy mówią, że właściwie dopiero krytyka opinii publicznej skłoniła ich do takiej refleksji, że może rzeczywiście należałoby wprowadzić jakieś ograniczenie wiekowe, że może nie byłoby w porządku, gdyby 13- czy 12-latki miały nieograniczony dostęp do tego typu leków, zwłaszcza że nawet na ulotce tychże tabletek jest napisane bardzo wyraźnie, że powinno się je zażywać po konsultacji z lekarzem. Nawet firma farmaceutyczna, która je produkuje, takie zalecenie umieszcza. Więc dziwię się, że rząd o tym wcześniej nie pomyślał. I nie podobało mi się też to stwierdzenie ministra Arłukowicza, który próbował nas przekonywać, że właściwie Unia zdecydowała, a my musimy to przyjąć, koniec, kropka, nie mamy nic do gadania. No chyba nie tak to powinno wyglądać i jakiś wpływ na to, co się dzieje w naszym kraju rząd polski ma, i to nie jest tak, że wszystko, co dzieje się w Unii Europejskiej, musimy przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza.

Przemysław Szubartowicz: Czy problem, który został wywołany także w tym tygodniu, rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Marcin Mastalerek zarzuca Ewie Kopacz kłamstwo i zapowiedział złożenie pozwu przeciw niej, a chodzi oczywiście o to, że pani premier się odniosła do wypowiedzi Zbigniewa Bujaka, który powiedział w mediach, że polscy żołnierze mogliby walczyć w Doniecku, no a Ewa Kopacz powiedziała, że także kandydat PiS-u na prezydenta Andrzej Duda powiedział, że powinniśmy wysłać żołnierzy na Ukrainę. Dodała, że PiS zawsze ciągnęło do wojny, a Platforma chciała pokoju. Z tym, że Andrzej Duda powiedział, że jeżeli już, to Polska mogłaby udzielić wsparcia, należałoby to rozważyć, to jest bardzo poważna decyzja, trzeba by się nad nią dobrze zastanowić. Cóż to za konflikt? Agata Nowakowska.

Agata Nowakowska: Znaczy to jest oczywiście taki rozdmuchiwany konflikt polityczny. Andrzej Duda powinien precyzyjnie powiedzieć: nie. Rzeczywiście ta wypowiedź nie była jednoznaczna, chociaż je jej też nie odbieram jako takie kategoryczne namawianie do tego, żebyśmy wysyłali swoich żołnierzy do Doniecka. Ja oczywiście uważam, że to jest pomysł absurdalny, natomiast to, że druga strona to podchwytuje, przypomnę, że tak już było, że... Ja uważam, że jednym z powodów sukcesu PSL-u w wyborach samorządowych było to, że PSL bardzo dystansował się od takiej radykalnej czy radykalniejszej retoryki rządu w sprawie Ukrainy. Ludowcy nigdy nie jeździli na Majdan, cały czas mówili, że musimy się patrzyć na to, czym to dla nas będzie skutkowało i oczywiście dla polskich rolników, embargo i tak dalej. Ludowcy nawet wypuścili taką gazetką, gdzie pokazali grzybek po bombie atomowej i straszyli, że jeśli PiS dojdzie do władzy, to tak się właśnie to skończy. No więc rozumiem, że to jest trochę taka próba wygrania ze strony Ewa Kopacz i Platformy Obywatelskiej takiego postraszenia narodu, że jeśli postawicie na radykałów, jakim jest PiS, no to proszę bardzo, zaraz żołnierze, polska młodzież będzie ginąć na Ukrainie.

Kamila Baranowska: Rzeczywiście Andrzej Duda to, co powiedział, powiedział w sposób nieprecyzyjny, powinien trochę precyzyjniej się wypowiadać, aczkolwiek ta cała afera, która wokół tych słów narosła, mam wrażenie, że trochę tymi słowami zmanipulowano, albo je nadinterpretowano, jak w przypadku pani premier Ewy Kopacz. Ale ja tutaj wczoraj trochę obserwowałam całą tę aferę z takim lekkim niepokojem, bo właściwie nie zajmujemy się rzeczami najważniejszymi, czyli tym, co się dzieje na Ukrainie. Ja bym wolała, żeby polscy politycy tak naprawdę pochylali się nad tym tematem, a nie odnosili się do swoich słów nawzajem i chodzili z tym do sądu, co kto powiedział albo co kto jak zrozumiał, no. Putin przerzuca właśnie kolejnych żołnierzy na teren Ukrainy, nasi zachodni partnerzy gdzieś pokątnie próbują się z Putinem dogadywać, omijając porozumienia wewnątrz Unii Europejskiej i tak dalej, i tak dalej. Jest masa innych spraw, którymi powinni się najważniejsi politycy w państwie zajmować, a nie przekrzykiwaniem się nawzajem. Aczkolwiek jest to, myślę, jakaś dla nich też nauczka, że... á propos bardziej precyzyjnego wypowiadania się.

(J.M.)