Polskie Radio

Rozmowa z dr Krystyną Knypl

Ostatnia aktualizacja: 02.12.2011 08:15

Krzysztof Grzesiowski: Kilka informacji w związku z rozmową już za chwilę z naszym gościem. Już kilkadziesiąt tysięcy lekarzy protestuje przeciwko nowym zasadom wystawiania recept, zapowiadają, że od stycznia będą wypisywać leki bez refundacji. Z taką receptą chory zapłaci na przykład za insulinę 100 zł zamiast 3 zł 20 gr. Rząd nie chce dyskutować o nowych zasadach refundacji leków z lekarzami, chyba że przestaną oni je przepisywać pacjentom. No i ostatnia informacja: Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zaskarżył wczoraj do Trybunału Konstytucyjnego przepisy ustawy refundacyjnej dotyczące kar finansowych dla lekarzy. O co w tym wszystkim chodzi?

Lekarz, dziennikarz medyczny pani dr Krystyna Knypl jest naszym gościem. Dzień dobry, pani doktor, witamy.

Dr Krystyna Knypl: Witam.

K.G.: Czyli mamy nową ustawę refundacyjną od 1 stycznia roku 2012...

K.K.: Tak, ona wchodzi podobno...

K.G.: Wchodzi w życie podobno.

K.K.: Ale przepisy, zwłaszcza te, które dotyczą wystawiania recept, będą obowiązywały po półrocznym okresie oczekiwania na ich wejście.

Wiesław Molak: I na recepcie lekarz ma wpisywać więcej informacji niż do tej pory?

K.K.: Zdecydowanie więcej.

W.M.: I jakie informacje muszą być wpisane?

K.K.: Przede wszystkim musi sprawdzić, czy pacjent jest upoważniony do otrzymania recepty ulgowej.

W.M.: Czyli ma ubezpieczenie.

K.K.: Czy ma ubezpieczenie. Tych dowodów ubezpieczenia jest kilkanaście w tej chwili, niektóre są bardzo egzotyczne, np. osoba, której nikt z nas nigdy mógł nie widzieć, np. osoba osadzona w więzieniu, która wyjdzie na przepustkę, ma też jakiś dowód ubezpieczenia. Ja nie widziałam nigdy takiego dokumentu i nie wiem, czy ktoś, kto by mi okazał taki dokument, byłby prawdziwy. Jeżeli ktoś okaże mi dokument nieprawdziwy, ja potem zapłacę z mojej kieszeni za receptę refundowaną.

K.G.: Czyli nie ma czegoś takiego, jak, nie wiem, centralny rejestr ubezpieczonych.

K.K.: Powinien być...

K.G.: No to tak, to zgoda.

K.K.: Powinien być.

K.G.: Ale nie ma.

K.K.: Jest to obowiązek ustawowy organizatorów ochrony zdrowia w Polsce. On podobno istnieje, ale żaden lekarz nie ma do niego dostępu.

W.M.: A apteki mają taki wykaz leków?

K.K.: Nie jestem farmaceutą, trudno mi tu na to pytanie odpowiedzieć. Przypuszczam, że tak, że mogą mieć dostęp, są wszystkie skomputeryzowane.

K.G.: Czyli mamy tak: różnego rodzaju uprawnienia, różnego rodzaju grupy...

K.K.: Tak, mamy nowe przepisy o receptach, które mówią, że musimy nanieść jeden z 19 kodów typu ubezpieczenia. Inny kod ma emeryt, inny kod ma pracownik, inny ma dziecko. Dziecko jest wprawdzie z mocy ustawy ubezpieczone, ale pod warunkiem, że rodzic zgłosił to dziecko do ubezpieczenia.

K.G.: Hm. Dane merytoryczne oczywiście muszą być na recepcie.

K.K.: No, to jest poza dyskusją. Oczywiście wprowadzono obowiązek wpisywania kodu pocztowego. Nie każdy pacjent zna ten kod pocztowy. Co ciekawe, jeżeli pacjent jest bezdomny, to rozporządzenie mówi, że powinnam napisać mój adres zamieszkania na recepcie jako adres pacjenta.

K.G.: To znaczy, że mieszka u pani, że jest zameldowany u pani doktor?

K.K.: Chyba. Tradycyjny adres bezdomnego pod Mostem Poniatowskiego nie działa, bo tam nie ma kodu pocztowego, prawda?

W.M.: A, i stąd taki wymóg, tak?

K.K.: Nie, to jest moje domniemanie na wesoło, ale to wskazuje o tych adresach dla bezdomnych, jak dalece absurdalna jest ta ustawa w niektórych aspektach.

K.G.: No dobrze, a co grozi lekarzowi, jeśli nie spełni tych wymagań, które nakłada na niego ustawa?

K.K.: Przybywa kontroler NFZ-u po jakimś czasie, sprawdza te recepty i z chwilą, kiedy stwierdzi jakieś uchybienia, ja płacę za koszt tej recepty.

K.G.: Lekarz, tak?

K.K.: Z mojej kieszeni, tak, ponieważ my podpisujemy umowy indywidualne.

W.M.: Tam trzeba też kwotę refundowaną wpisać, tak?

K.K.: Oczywiście, tak. I to jest jeszcze...

K.G.: Rodzaj refundacji.

K.K.: Rodzaj refundacji, więc ryczałt 30%, 50%. Listy zmieniają się co 2 miesiące i my musimy studiować, jaki lek do jakiej grupy został przesunięty, aby się nie pomylić. Nie mamy czasu, wypełniając te administracyjne czynności, nie mamy czasu na rozmowę z pacjentem, na badanie, na oglądanie wyników, na myślenie w końcu, bo to też nasza praca.

K.G.: No dobrze, pani doktor, ale ktoś to wymyślił.

K.K.: Chciałabym wiedzieć.

K.G.: Czy dlatego tylko, że trzeba było coś nowego wprowadzić w życie, i to może być całkiem interesujący pomysł, czy ktoś, nie wiem, ze środowiskiem lekarskim, z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy rozmawiał? No bo problem jest, no.

K.K.: Jest ustawowy... Tak, oczywiście, jest ustawowy przepis, powinność, że ustawodawca powinien konsultować z taką strukturą, jak Naczelna Izba Lekarska, i z tego, co wiem, to czas na wydanie opinii o tym bardzo obszernym dokumencie był kilkudniowy. Teraz jest nowe rozporządzenie, ono również miało chyba jeden czy dwa dni na zaopiniowanie.

W.M.: Nie będzie pani wypisywać recepty, tylko ze 100% ceną leku?

K.K.: Jeszcze nie wiem, jak zrobię, bo sytuacja jest dynamiczna, zmienia się. Czasami jest to ważne, żeby ta recepta była zniżkowa, np. w przypadku leków okulistycznych, lek zniżkowy to jest ryczałt trzy z groszami, a pełnopłatny 100 złotych. Czasami ta kwota refundacji to jest kilkadziesiąt groszy. Więc może nie warto kruszyć kopii o te kilkadziesiąt groszy.

K.G.: Sytuacja jest dynamiczna, dzisiaj zdaje się ma dojść do spotkania ministra zdrowia właśnie z lekarzami z OZZL, czyli Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, taka informacja się pojawiła, tylko że problem tkwi w dacie w zasadzie, kiedy to się dzieje, no bo skoro coś ma zacząć obowiązywać od 1 stycznia, tutaj jeszcze jest te pół roku, czasu jest strasznie mało, nie wiem, wrócę do pytania: kto to wymyślił? I po co?

K.K.: Panie redaktorze,  chciałabym bardzo i wszyscy moi koledzy i nasze władze na pewno chciałyby wiedzieć. Okrzyk słynny: „Autor! Autor!” jest tu bardzo na czasie. Ja bym chciała poznać imię, nazwisko, twarz zobaczyć autorów tej ustawy. To byłoby bardzo interesujące, ja bym chętnie siadła tu w studio i zapytała...

K.G.: I porozmawiała z kimś, kto to wymyślił.

K.K.: Tak, tak, jeśli będzie możliwość ustalenia, to ja jestem do dyspozycji.

W.M.: A może to jest tak, że Ministerstwo chce zaciągnąć sieć na kogoś, że ktoś coś zrobił złego, wziął za to jakieś pieniądze, które mu się nie należały...

K.G.: O to jakaś spiskowa teoria dziejów.

K.K.: Panie redaktorze,  ja nie jestem mocna w interpretacji spiskowych teorii, więc może już powstrzymam się od komentarza.

K.G.: Miejmy nadzieję, że ktoś dostrzeże pewne błędy w tych nowych przepisach.

K.K.: Bardzo liczymy i bardzo mówimy na różnych forach...

K.G.: No bo to się w końcu skrupi na nas, pacjentach, taka jest prawda, na naszych portfelach.

K.K.: Przede wszystkim skrupi się na pacjentach, również na aptekarzach, również na producentach. Nie ma wygranych, nie ma takich, którzy skorzystają, poza tym, że może poprawi się budżet NFZ-u, ale czy wszyscy marzymy o tym, żeby być księgowym, który księguje z plusem wszystkie księgi?

K.G.: Jeszcze jeden temat do rozmowy z panią doktor. Tak się składa, że pojawiły się wyniki pewnych badań, badań dotyczących naszego stosunku do służby zdrowia. Jesteśmy narodem bardzo narzekającym na naszą służbę zdrowia i to robimy zdecydowanie częściej i donośniej niż czynią to inni mieszkańcy krajów Europy. Najwyżej oceniamy lekarzy pierwszego kontaktu, 76% ankietowanych stwierdziło, że dobrze im się układa współpraca z lekarzami, krótko mówiąc, otrzymują pomoc. Wynik bardzo dobry, ale i tak najgorszy wśród badanych w innych krajach, jeśli chodzi właśnie o lekarzy pierwszego kontaktu. Ale pojawia się nowa tendencja w opiece medycznej, mianowicie głównym lekarzem w naszym kraju staje się „doktor Google”.

K.K.: Tak, znam, znam tego „doktora”, nawet sama czasami zasięgam jego opinii. I nie mam może tak bardzo złego zdania o tym sposobie informowania się. Bardzo cenię fora pacjentów, na których ludzie chorzy na te same choroby, rzadkie choroby, wymieniają się doświadczeniami, obserwacjami, rodzice rozmawiają o tym. Natomiast tak jak z każdą wiedzą, z każdym źródłem wiedzy, trzeba umieć skorzystać z takiego sposobu informacji. Nie można uważać, że to zastępuje wizytę u lekarza. Nigdy tak nie wolno uważać. Może być to uzupełnienie tradycyjnej medycyny.

K.G.: Bo prawda jest też taka, że bywa, że wpisy są autorstwa osób przypadkowych.

K.K.: Owszem, tak, ale jak mówię, wyższą ocenę dałabym tym forom specjalistycznych, gdzie ludzie autentycznie mający doświadczenie w danej chorobie...

W.M.: Coś przeżyli, prawda?

K.K.: ...coś przeżyli, dzielą się z innymi, którzy są na początku tej drogi, dzielą się pewnymi doświadczeniami. Ja sama odpowiadam na pytania czytelników powiem, bo nie nazwę tych osób pacjentami, na jednym z portali zdrowotnych i mam wrażenie, że zdarzyło się tak kilka razy, że pomogliśmy komuś podjąć właściwą decyzję czy przyspieszyć wizytę u lekarza.

K.G.: Czyli korzystać można, aby z rozwagą.

K.K.: Zdecydowanie tak.

K.G.: Pani doktor, dziękujemy za spotkanie i dziękujemy za rozmowę. Dr Krystyna Knypl, gość Sygnałów Dnia.

(J.M.)