Teatr Polskiego Radia

"Dżinn". Janusza Łastowieckiego recenzja radiowa

Ostatnia aktualizacja: 26.11.2015 18:00
Zapraszamy do kącika z recenzjami spektakli radiowych. Tym razem Janusz Łastowiecki napisał o kompozycji radiowej Tomasza Mana pt. "Każde patrzenie jest głupie. Pan Tadeusz Kantor". Słuchowisko miało swoją premierę 15 listopada na antenie radiowej Trójki.
Próba do spektaklu Tadeusza Kantora pt. Wielopole, wielopole...
Próba do spektaklu Tadeusza Kantora pt. "Wielopole, wielopole..."Foto: PAP/Jerzy Ochoński

Jest recepcyjny problem z formułą radiowego eksperymentu Wyrobieni w tzw. słuchowiskowej klasyce odbiorcy gubią tu często tropy na etapie pierwszych sekund. Problemy namnaża muzyczna nielinearność i druzgocąca odbiór anty-fabularność przedstawianych przestrzeni. Muszę przyznać, że najnowsza kompozycja Tomasza Mana „Każde patrzenie jest głupie. Pan Tadeusz Kantor” łamie jedno z podstawowych prawideł i stereotypów, jakie narosły wokół dźwiękowych form pogranicza. Tego się słucha tak, jakby uczestniczyło się w szalonym koncercie na głos i gitarę elektryczną. Pod napięciem odbudowuje się fizyczna wręcz potrzeba ruchu. Trans sprawia, że mogą odpaść ściany, a my dalej będziemy słuchać Kantora. Nie bez powodu. Przecież „każde patrzenie jest głupie”. Eksperyment Mana stwarza pewien paradoks. Ekstremalna i podprogowa poetyka tego dźwiękowiska przypomina nam bowiem o jednej z najprostszych prawideł sztuki radia: słuchanie jest w pewnym sensie ruchem.

Zastanawiałem się zawsze, dlaczego muzyki wolę słuchać podczas jazdy, w biegu, wśród mijanych drzew i rozmazujących się ludzkich twarzy. Być może dźwięk mówi do nas gdzieś pomiędzy obrazami, w szczelinach, gdzie oko przestaje tłumaczyć sobie świat. Wtedy dopiero znaczeń nabierają dźwiękowe „odpady”, które w żaden inny sposób nie mogłyby być zakodowane. Rudnik mówił, że największą przyjemność sprawia mu zawsze moment, gdy z dźwiękowych „śmieci”, wyrzuconych dawno na archiwalne wysypisko, tworzą się doskonałe metafory dźwiękowe w nowych układach. Tak jakby głosy, zdania Kantora czekały wiele lat na to, by dopełnić się, naprawdę urzeczywistnić w nowej, muzycznej formule.

Tomasz Man, Marek Otwinowski, Andrzej Brzoska. Trzech odważnych, którym progres w sztuce radiowej nie jest obojętny. Man – reżyser i wskrzesiciel Kantora, Otwinowski – komponujący głos autora „Umarłej klasy” z rytmem swojego ambientu i Brzoska – koordynujący całość poprzez montażowy szlif. Pomysł na przywrócenie pamięci o twórcy „Wielopola” to zarazem manifest. Gdzieś, pod zmontowanymi wskazówkami i przemyśleniami Kantora, pod perkusją sprzężoną z sylabami wyjętymi z jego ust, kryje się tu przesłanie odwagi, wyjścia naprzeciw. Czemu? Może temu, co nas mierzi, osłabia i każe krzyczeć w jednym chórze z innymi. Bezwzględnie. Man jest jednym z tych reżyserów radia (o ile nie jedynym), który cały czas, konsekwentnie prowadzi swój radiowy bunt, szukając, wertując, biegając w poszukiwaniu dźwiękowego ekstremu. W Kantorze znajduje swojego dżinna. Tak, dźinna. Skojarzyło mi się to z baśnią o Alladynie. Z lampy wyszedł głos. Ale za to jaki. To nieobecny reżyser (niebawem minie 25 rocznica jego ziemskiej nieobecności) uruchamia się na nowo jak bohater ze swojej własnej sztuki i rzuca światło na nowy przekaz, zawierającym się między sugestywnym „tak, tak” i znaczącym „nigdy tu już więcej nie powrócę”. Tu odpalimy papierosa z Kantorem, wypijemy kawę, a on przypomni nam, jak dużo może intelekt w walce z masową destrukcją.

Teatr radiowy wbrew obawom o niezrozumienie musi wracać do tego typu form, żeby nie popaść w senne uzależnienie od powtarzalności. Należałoby zastanowić się nad przywróceniem czegoś w rodzaju „Sceny eksperymentu” pod rozważną kontrolą, by nie produkować chaotycznych plam dźwiękowych, ale wkomponować w projekty zarówno intelektualny jak i emocjonalny substrat. W ostatnim miesiącu do moich rąk trafiła również najnowsza płyta wydawnictwa Bôłt poświęcona Eugeniuszowi Rudnikowi. „15 stron świata” to dźwiękowa odpowiedź na film pod tym samym tytułem, który przygotowała Zuzanna Solankiewicz. Tutaj, przy wsparciu Marcina Lenarczyka, powstał dźwiękowy esej, podróż przez jeden z najosobliwszych umysłów radiowych ostatnich dekad z wykorzystaniem jego muzycznych skrawków. To, co było zawsze problemem przy odbiorze asemantycznego Rudnika, tutaj zostało oswojone. Podróż przez dźwięki przypominające odgłosy spawalnicze, wirujący automat z praniem czy międzygwiezdne galaktyki staje się szlakiem poprzez ludzkie przejawy istnienia. Okazuje się, że taśmowych kompozycji Rudnika da się słuchać z podobnym zrozumieniem jak wykładu. Wystarczy stanąć pośrodku jego dźwięków, by zobaczyć dokładnie 15 stron świata.

Myślę, że kontekst Rudnika jest symptomatyczny dla kompozycji Mana. Nadszedł w tym trudnym dla sztuki słuchowej czasie moment na rewitalizację pojęcia eksperymentu. Tak, jak epoka mijających 90 lat słuchowiska w Polsce miała swoje różne etapy, poetyki i wyłomy, tak i eksperyment przeszedł dość skomplikowaną drogę, niejednokrotnie tracąc kontakt ze słuchaczem. „Każde patrzenie jest głupie” pojawiając się w kulminacji obchodów 90-lecia polskiej radiofonii i teatru fonicznego jest znakiem zwrotu w stronę zapomnianych trochę praw słuchowiska, jakie wytyczył niegdyś Zenon Kosidowski: przestrzeni, ruchu i rytmu. Tonąc w dziesiątkach tysięcy wysłuchanych minut, sam zacząłem o tych prawidłach zapominać, a przecież fizyczna obecność dźwięku, jego namacalność (ów Rudnik zachwycony, że trzymając tasiemkę magnetofonową - ma w ręku nieuchwytny dźwięk!) jest wciąż spiritus movens sztuki radiowej. Nie chcę, by historie opowiadane w radiowym teatrze miały wiecznie wymiar niezobowiązujący, przy-okazyjny, herbaciany, dopełniający. I w konsekwencji powodowały, że przechodni odbiorcy pomylą teatr radiowy z audiobookiem. Piszę o tym ze szczególną śmiałością – tym bardziej, bo w przypadku kompozycji Mana mamy od początku do końca do czynienia z formułą umocowaną w przemyślanej koncepcji, nie pływającą po bezmiarach ryzykownych wysp i archipelagów eksperymentu.

Warto, by teatr słuchowej kontemplacji zmieniał się, niejako na apel Kantora, w teatr uczestnictwa. Tutaj widzę ogromną szansę dla roli słuchowiska w somatycznym świecie kultury, gdzie nie wystarczy już jedynie intelektualna dyspozycja obserwatora. Wszystko trzeba dotknąć, a obiekt ma wejść z nami w kontrakcję. „Każde patrzenie jest głupie” łączy dwie, antynomiczne wydawałoby się, kategorie radiowości. Można biec i zaprogramować głowę słuchacza tak, by w ruchu, sprzężeniach, repetycjach i interwałach zrozumiała więcej. Kantor wchodził we mnie na środku przejścia ulicznego, w sklepie spożywczym, podczas jazdy autem. To jak osobliwy rodzaj transu, o jakim mówi w nagraniu Kantor: „to jest rytuał dnia dzisiejszego”. Nie mogę się uwolnić od przeczuć, jakie wzbudził we mnie twórca Cricoteki. Jego „nigdy tu już nie powrócę” jest jakby zaprzeczeniem odejścia, zaproszeniem do radia, które anulując upływ czasu pozwala znowu nawiązać porozumienie z tymi, których nie ma. Można powiedzieć, że Man, posługując się głosowym rekwizytem Kantora, wmontował go w koncert, który – choć odległy stylistycznie od poetyki Kantora – staje się dla wizji Teatru Cricot 2 niewytłumaczalnie bliski. Narkotyk, jaki sączy się z nagrania Mana, Otwinowskiego i Brzoski zaraża sprzeciwem wobec miernoty, kołtuństwa i lenistwa kulturowego. Wbrew rzeczywistości, która ostatnio przybrała nazbyt napompowane i koturnowe wymiary (wiem, nikt nie wymyślił jeszcze wspaniałego wynalazku pt. „Niezależne media”).

Niektóre wydawnictwa, niejako w duchu retro, wzmocniły ostatnio swoją ofertę w tym zakresie. Studio Eksperymentalne Polskiego Radia ma już spory udział w kolekcji Bôłt. Pora na to, by pomyśleć o solidnym połączeniu misyjności radia z jego powinnościami w sferze offowej, wśród których projekt Mana zaznacza nowe otwarcie. Na razie tego typu projekty ledwo majaczą na horyzoncie. Społeczeństwo radiowe wciąż ma problem z oswojeniem tego typu sztuki. Ba, przecież Kantor mówi o tym w dźwiękowisku: „Widz tego dzieła sztuki nie znajduje, ponieważ to dzieło sztuki nie jest namalowane, nie jest wyrzeźbione. Ono się odbywa w czasie i przestrzeni. I tutaj ma więcej wspólnego z gestami i z rytuałem”. Niech te słowa staną się mottem nowego myślenia o radiu, o słuchaniu zaangażowanym, którego sensy są w stanie rozbudzić tylko ruch i rytm. Czeka nas więc ciężka praca do wykonania. Zatem – do dzieła, słuchaczu!

 

Każde patrzenie jest głupie. Pan Tadeusz Kantor

koncepcja artystyczna i reżyseria – Tomasz Man

muzyka – Marek Otwinowski

realizacja dźwięku – Andrzej Brzoska

premiera – III Program Polskiego Radia, 15.11.2015 r.