Odchodzenie od nadmiernego użycia preparatów chemicznych w naszym życiu odbywa się w różny sposób. Goście "Naukowego zawrotu głowy" popularyzują ideę wykorzystania pożytecznych bakterii i grzybów, tzw. probiotyków, w rolnictwie.
Gdyby na wadze ułożyć wszystkie organizmy żywe, to 83 proc. stanowiłyby mikroorganizmy, które w środowisku przyrodniczym i środowisku życia człowieka spełniają różne funkcje. - Wielokrotnie doświadczyłem sytuacji, że ludzie, którym mówiłem o probiotykach, byli przerażeni, że to przecież bakterie - mówi Sławomir Gacka, sekretarz Polskiej Izby Technologii i Wyrobów Naturalnych. - Tymczasem one służą ekosystemowi, w którym żyją. Początkowo człowiek wykorzystywał je dla dobra swojego organizmu. Już starożytni pili kwaśne mleko.
- Każdy z nas ma na sobie i w sobie mikroorganizmy - dodaje Stanisław Kolbusz, prezes Stowarzyszenia EkosystEM – Dziedzictwo Natury. - Obecnie jesteśmy blisko ogłoszenia, że mikrobion, czyli nasz zestaw bakterii i grzybów, jest swoistym dodatkowym organem, uzupełnieniem naszego genomu.
Jedno z doświadczeń na szczurach wykazało, że u zwierząt żyjących w sterylnych warunkach nie wykształciło się w pełni wiele organów wewnętrznych. Naukowcy postawili wówczas tezę, że mikroorganizmy pełnią istotną rolę w kształtowaniu wszelkich objawów życia i są konieczne dla naszej egzystencji.
Obecnie probiotyki pomagają nie tylko ludziom, ale także zwierzętom i roślinom. - Grają kluczową rolę w rewitalizacji wielu zniszczonych środowisk, w tym glebowych - mówi Gacka.
Idea wykorzystania konsorcjów mikroorganizmów w rolnictwie sięga lat 80. ubiegłego stulecia. Zrodziła się w Japonii, a jej twórcą jest biolog prof. Teruo Higa.
O biologizacji rolnictwa w audycji mówił także Phil Botana - popularyzator probiotyków w USA oraz dr Narin Tipsrisukond – biotechnolog. Audycję przygotowała i prowadziła Dorota Truszczak.
(ew/asz)