Nauka

Chiny: zamiast smoka smog?

Ostatnia aktualizacja: 04.08.2008 11:24
Chiny mają ogromne zanieczyszczenie środowiska.

Chiny mają ogromne zanieczyszczenie środowiska. Taką cenę płacą mieszkańcy kraju, który ma jedną z najszybciej rozwijających się obecnie gospodarek świata.

Chińczycy nie oddychają pełną piersią. Najpoważniejszym problemem ekologicznym jest kiepska jakość powietrza w wielkich miastach, zwłaszcza w Pekinie i Szanghaju. Wg danych Banku Światowego 16 chińskich miast znajduje się w pięćdziesiątce najbardziej zanieczyszczonych aglomeracji świata. Nad wschodnim wybrzeżem unosi się szkodliwy smog.

Chiny są w czołówce emiterów gazów cieplarnianych, obok USA i Rosji. Nic dziwnego, skoro w ich polityce energetycznej priorytetowym surowcem jest węgiel kamienny. Państwo Środka jego największym światowym producentem i konsumentem.

Kryzys ekologiczny

Niektóre dane szacunkowe wskazują, że popyt na energię w Chinach przekroczy poziom popytu w USA już w 2010 roku. Jej 70 proc. zużywa rozwijający się stale chiński przemysł. Roczny wzrost zapotrzebowania na energię wynosi ok. 3 proc. i w związku z tym do 2030 roku Chiny będą musiały zainstalować dodatkowo 1300 GW mocy wytwórczych energii elektrycznej. Problemem jest wysoka energochłonność chińskiego przemysłu, która bardzo powoli się zmniejsza. W ubiegłym roku wyprodukowanie jednostki PKB było wciąż siedmiokrotnie bardziej energochłonne niż w Japonii i czterokrotnie bardziej energochłonne  niż w USA.
Lawinowo rośnie liczba samochodów i co za tym idzie emitowanych przez nie spalin. Prognozuje się, że w  2030 roku po chińskich drogach będzie krążyć aż 130 mln pojazdów.

Ekolodzy ostrzegają też przed możliwym kryzysem chińskich zasobów wodnych. Intensywna gospodarka rolna zużywa do nawadniania upraw  trzy czwarte objętości wód powierzchniowych i gruntowych. Do tego dochodzą przemysłowe zanieczyszczenia rzek. Jak podaje Bank Światowy, jedna trzecia z nich jest „znacznie zanieczyszczona”. Saluin, Indus, Jangcy i Mekong przodują w rankingu WWF 10 najbrudniejszych rzek świata. 17 tys. chińskich miast nie posiada oczyszczalni ścieków. 300 mln Chińczyków nie ma dostępu do czystej wody pitnej, 190 mln cierpi na związane z tym problemy zdrowotne, a 30 tys. dzieci umiera z tego powodu każdego roku.

Co roku obszar pustynny na terytorium Chin powiększa się średnio o ok. 2,5 tys. km kwadratowych. Z roku na rok zmniejsza się też obszar chińskich lasów. Z powodu zanikania naturalnych siedlisk ponad 400 gatunków roślin i 300 gatunków zwierząt jest zagrożone wyginięciem. Wśród nich unikalna panda wielka. Zamieszkuje ona bambusowe lasy porastające łańcuchy górskie w prowincjach Syczuan, Gansu i Shaanxi. Wycinka lasów, otaczających i chroniących zagajniki bambusowe, zaburza przemieszczanie się i rozmnażanie tych zwierząt.

Sfabrykowany krajobraz

Szybka urbanizacja, budowa olbrzymich metropolii, rozwój przemysłowy... Efektem jest „sfabrykowany krajobraz”, tak jak w tytule dokumentu Kanadyjki Jennifer Baichwal. Reżyserka określa przemiany dokonujące się w Chinach paradoksalnie nie jako „rozwój”, ale jako „kryzys”. Bowiem skażenie wody, powietrza i gleby bardziej daje się odczuć zwykłemu człowiekowi, trybikowi w machinie postępu.


"Sfabrykowany krajobraz" - prezentacja kanadyjskiego dokumentu

Baichwal zainspirowały poruszające zdjęcia fotografika Edwarda Burtynskiego z jego podróży do Chin, przedstawiające hałdy, ponure, zdewastowane przestrzenie kamieniołomów, fabryki, kopalnie, złomowiska, ogromne wysypiska odpadów elektronicznych oraz wstęgi rzek, jaskrawo zabarwionych zanieczyszczeniami. „Kiedy to zobaczyłam, pomyślałam z przerażeniem, że tak będzie pewnie wyglądała nasza przyszłość, nasz świat, o ile się w porę nie opamiętamy” – mówi Jennifer Baichwal.

Czyja to wina?

Odpady elektroniczne są przywożone do Chin z całego świata, co roku ok. 35 mln ton. I tak np. ponad jedna trzecia brytyjskich śmieci (papieru i plastiku) jest składowana w tym kraju. A to, że np. japoński przemysł zużywa najmniej energii wśród krajów wysoko rozwiniętych, jest skutkiem „eksportowania” zakładów produkcyjnych właśnie do Chin. Produkcję przeniosło do Chin także wiele firm elektronicznych i odzieżowych oraz wytwórców maszyn z Europy i USA. „Rozwój Starego Kontynentu jest związany z rozwojem Chin” – komentuje ekonomista Jean-Philippe Beja z paryskiego instytutu CERI.

Dlatego w pewnym sensie wszyscy są odpowiedzialni za stan środowiska w Chinach. Zwłaszcza, że wyemitowane nad jej terytorium gazy cieplarniane i skażenia przemieszczają się na inne obszary naszej planety. Lester Brown z Earth Policy Institute w Waszyngtonie alarmuje, że „związki rtęci ze wschodnich Chin od pewnego czasu docierają do Pacyfiku i zachodnich Stanów USA.” Wiatr spycha też zanieczyszczenia do Japonii i Hong Kongu.

Pierwsza opamiętała się Japonia. Nowy premier Yasuo Fukuda, urzędujący od 2007 roku, obiecał oficjalnie pomoc dla Chin w zakresie transferu ekologicznych technologii, które zwiększą wydajność energetyczną chińskich instalacji i zredukują emisję gazów cieplarnianych. Chiny oficjalnie współpracują też z Unią Europejską w celu ochrony swojego środowiska. Władze Państwa Środka nie mogą sobie pozwolić na zignorowanie możliwej ekologicznej katastrofy. Chiński wiceminister ds. ochrony środowiska z SEPA - State Environmental Protection Administration, szacuje roczne szkody środowiskowe na 8-13 proc. PKB.

Chiny podpisały protokół z Kioto, w którym zobowiązały się do znacznej redukcji emisji dwutlenku węgla do 2012 roku.


Plaga elektronicznych śmieci w Chinach

Według informacji podanych przez ambasadę RP w Pekinie, polityka energetyczna Chin zmierza w kierunku szerszego wykorzystania energii jądrowej i alternatywnych źródeł energii. Chiny zamierzają rozwijać technologie pozyskiwania energii biomasy, wiatru, wody i słońca. NDRC (National Development and Reform Comission) umieściła te zagadnienia w najnowszych wytycznych dla inwestycji zagranicznych, które weszły w życie 1 grudnia 2007 roku. Do roku 2010 i 2020 rząd chiński chce uzyskać wykorzystanie odnawialnych źródeł energii odpowiednio na poziomie 10 proc. oraz 20 proc. W 2030 roku produkcja energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych (poza energią z elektrowni wodnych) ma być czwartym, po węglu, gazie ziemnym i właśnie hydroenergii, źródłem energii. Już dzisiaj funkcjonuje w Chinach 22 tys. tam i zapór, wśród nich największa na świecie elektrownia wodna Tama Trzech Przełomów.
Chiński rząd chce zainwestować miliardy dolarów w system kanałów i rurociągów, które skierują wodę z dobrze nawodnionego południa na wyschnięte ziemie na północy. Do tej pory stworzono w Chinach 1,2 tys. rezerwatów przyrody, które zajmują ok. 10 proc. powierzchni kraju.
W „The Economist” czytamy, że latach 2000-2005 SEPA zwiększyła trzykrotnie grzywny nakładane na zakłady zanieczyszczające środowisko. We wszystkich nowych elektrowniach wymagane jest instalowanie filtrów kominowych, aby wyeliminować dwutlenek siarki. Chiński rząd wynajął także francuską firmę Veolia do budowy nowoczesnych oczyszczalni ścieków w dużych miastach.

„Zielone igrzyska”

Chińska agencja informacyjna Xinhua raportuje, że w 2007 roku było 1,5 razy więcej dni „błękitnego nieba” nad Pekinem niż w 1998 roku, kiedy to Chiny zgłosiły chęć goszczenia igrzysk. Tym, którzy odwiedzali Pekin w ostatnich latach, w pamięć zapadał smog, okrywający miasto jak mgła. Bywało, że przechodnie i rowerzyści musieli zakładać maseczki, aby chronić się przed pyłem, unoszącymi się w powietrzu. Trzeba było coś z tym zrobić.

Od tego czasu władze zainwestowały 1,9 mld juanów na cele kontroli zanieczyszczeń w głównym mieście olimpiady, ograniczając emisje z elektrowni, fabryk i motoryzacji. Efekt? Oficjalne dane mówią o 70-proc. redukcji emisji dwutlenku siarki, 40 proc. – tlenku węgla i 10 proc. tlenków azotu. Jakość powietrza ma ogromne znaczenie we wszelkich sportach wytrzymałościowych i dlatego Chińczycy obiecują zmniejszenie emisji spalin w czasie olimpiady o 63 proc.


Jakość powietrza w Pekinie przed olimpiadą

19 kwietnia, 110 dni przed igrzyskami odbył się testowy maraton. Serud Badtochir, jego zwycięzca, mówił reporterom France 24, że powietrze było wystarczająco czyste. Czy uda się uzyskać przejrzyste, świeże powietrze na dzień olimpijskiego maratonu i zawodów kolarskich? Organizatorzy robią, co mogą, ale na wszelki wypadek część ekip narodowych chce trenować w Osace, a Amerykanie biorą ze sobą specjalne maseczki z filtrem węglowym.

Zheng Jiang z Beijing Environmental Protection Bureau zapowiada, że 150 zakładów zaprzestanie produkcji na czas rozgrywek sportowych. Cztery stołeczne elektrownie węglowe ograniczą emisje o 30 proc. Z kolei huta Beijing Shougang Group oddalona 17 km od Placu Tiananmen ograniczy produkcję stali o 70 proc., jednak zrekompensuje to sobie uruchomieniem zakładu w Caofeidian w sąsiedniej prowincji Hebei, gdzie zresztą w 2010 roku zostanie przeniesiona cała produkcja z Pekinu. Natomiast już 20 czerwca wstrzymane zostały wszelkie wielkie budowy. Tego samego dnia weszły też w życie regulacje zmniejszające ilość samochodów na ulicach Pekinu każdego dnia o 2 mln. Właściciele aut o określonych numerach rejestracyjnych muszą okresowo przesiąść się do pojazdów transportu zbiorowego. W zamian za to poświęcenie, mają być przez 3 miesiące zwolnieni z opłat drogowych. Ustalono też, że temperatury w klimatyzowanych pomieszczeniach centrów handlowych i hoteli mają wynosić 26 stopni, aby uniknąć zbędnych strat energii na silniejsze chłodzenie. Du Shaozhong, rzecznik Beijing Municipal Environmental Protection Bureau, zapowiada, że część ekologicznych regulacji zostanie utrzymana po olimpiadzie.

Pozostanie też inny, trwały zielony ślad po święcie sportu. Stworzono nowe przestrzenie zieleni w mieście, m.in. pas o szerokości kilometra dookoła Pekinu i nowe parki. Pojawiły się też pojemniki na odpady, przeznaczone do recyklingu. Poza tym wszystkie obiekty wybudowane z okazji olimpiady zostały tak zaplanowane, aby mogły być wykorzystywane także po zakończeniu igrzysk. Hale powstałe przy uczelniach będą dalej służyć mieszkańcom i studentom. Biurowce zostaną zamienione w hotele, centrum medialne – na biura, a basen olimpijski Aquacube stanie się imponującym parkiem wodnym.

Jednym z haseł promujących pekińskie igrzyska jest „Green Olympics”. Chodziło nie tylko o ekologiczny wizerunek igrzysk poza granicami Chin, ale także, a może zwłaszcza  o poprawę świadomości ekologicznej samych Chińczyków. Zaroiło się od rozmaitych zielonych akcji. Chińskie supermarkety od czerwca tego roku nie rozdają bezpłatnych plastikowych torebek jednorazowych. Wbrew pozorom to bardzo istotny gest dla środowiska. Do tej pory mieszkańcy Państwa Środka zużywali codziennie do 3 mld reklamówek, na które, jak podaje serwis China Trade News, co roku przerabiano 5 mln ton ropy (37 mln baryłek). Poza tym od czerwca 2008 roku wprowadzono zakaz palenia w hotelach, parkach i restauracjach.

Ponieważ igrzyska w Pekinie skierowały uwagę świata na Chiny, naświetliły także problem ich zanieczyszczonego środowiska. Dobrze, żeby coś dobrego z tego wynikło. Jak uważa Jacques Rogge, prezydent MKOL, „przez sześć lat przygotowań wiele zrobiono dla poprawy stanu środowiska i chociaż dużo jeszcze pozostało do zmiany, możemy chyba optymistycznie patrzeć w przyszłość.”

Agnieszka Labisko