Nauka

Palacz i cukrzyk po 60. Poznaj polskiego zawałowca

Ostatnia aktualizacja: 22.03.2013 01:00
Ma 60-70 lat, nadciśnienie tętnicze, pali papierosy, może też mieć cukrzycę, podwyższony cholesterol i nadwagę. Najczęściej jest mężczyzną. To statystyczny obraz Polaka, który dostaje zawału serca.
Palacz i cukrzyk po 60. Poznaj polskiego zawałowca
Foto: Glow Images/East News
Palacz i cukrzyk po 60-tce. Poznaj polskiego zawałowca 
Ma 60-70 lat, nadciśnienie tętnicze, pali papierosy, może też mieć cukrzycę, podwyższony cholesterol i nadwagę. Najczęściej jest mężczyzną. To statystyczny obraz Polaka, który dostaje zawału serca. 
Rocznie w Polsce do szpitala trafia 100 tys. pacjentów z zawałem. Nie wiadomo, ilu umiera w domu, zanim dotrze pomoc. Po trafieniu do szpitala umiera tylko ok. 4 proc., ale po roku nie żyje już ok. 14 proc. osób, które przeszły zawał. Dlaczego?
- Na zawał pracujemy od urodzenia: brak ruchu, palenie, jesteśmy grubi, nie leczymy nadciśnienia, z otyłości wynika nadciśnienie i cukrzyca, i robi się błędne koło – mówi śląski konsultant wojewódzki ds. kardiologii prof. Lech Poloński ze Śląskiego Centrum Chorób Serca (ŚCCS) w Zabrzu. - Na część czynników, jak płeć czy wiek, nie mamy wpływu, ale na pewno warto rozpocząć te działania, które są w naszym zasięgu. Papierosy i golonka co drugi dzień to nie jest dobry kierunek dla naszego serca.
 
Barierą w ratowaniu chorych z zawałem jest także to, że sami zbyt późno zgłaszają się do lekarza – opóźnienie spowodowane zwlekaniem przez samego chorego wynosi ok. 2 godzin. - Boli go, to wypije szklankę zimnej wody, potem łyknie leki, mleka się napije. W takiej sytuacji lepiej sto razy niepotrzebnie zadzwonić, niż raz przeczekać. Jeśli odnajdujemy siebie, swoje choroby, w tym „portrecie zawałowca” i czujemy palący ból, nie wolno czekać, trzeba natychmiast wzywać karetkę – podsumowuje prof. Poloński.
„Portret” statystycznych zawałowców przygotował w oparciu o dane z prowadzonego przy ŚCCS rejestru ostrych zespołów wieńcowych jego koordynator dr Marek Gierlotka.
 

Rocznie w Polsce do szpitala trafia 100 tys. pacjentów z zawałem. Nie wiadomo, ilu umiera w domu, zanim dotrze pomoc. Po trafieniu do szpitala umiera tylko ok. 4 proc., ale po roku nie żyje już ok. 14 proc. osób, które przeszły zawał. Dlaczego?

- Na zawał pracujemy od urodzenia: brak ruchu, palenie, jesteśmy grubi, nie leczymy nadciśnienia, z otyłości wynika nadciśnienie i cukrzyca, i robi się błędne koło – mówi śląski konsultant wojewódzki ds. kardiologii prof. Lech Poloński ze Śląskiego Centrum Chorób Serca (ŚCCS) w Zabrzu. - Na część czynników, jak płeć czy wiek, nie mamy wpływu, ale na pewno warto rozpocząć te działania, które są w naszym zasięgu. Papierosy i golonka co drugi dzień to nie jest dobry kierunek dla naszego serca.

Barierą w ratowaniu chorych z zawałem jest także to, że sami zbyt późno zgłaszają się do lekarza – opóźnienie spowodowane zwlekaniem przez samego chorego wynosi ok. 2 godzin. - Boli go, to wypije szklankę zimnej wody, potem łyknie leki, mleka się napije. W takiej sytuacji lepiej sto razy niepotrzebnie zadzwonić, niż raz przeczekać. Jeśli odnajdujemy siebie, swoje choroby, w tym "portrecie zawałowca" i czujemy palący ból, nie wolno czekać, trzeba natychmiast wzywać karetkę – podsumowuje prof. Poloński.

"Portret" statystycznych zawałowców przygotował w oparciu o dane z prowadzonego przy ŚCCS rejestru ostrych zespołów wieńcowych jego koordynator dr Marek Gierlotka.

(ew/PAP-Nauka w Polsce)

Zobacz więcej na temat: medycyna NAUKA
Czytaj także

Słodkie napoje powodem 184 tysięcy śmierci rocznie

Ostatnia aktualizacja: 20.03.2013 00:02
Tak sugerują wyniki najnowszych badań na ten temat przeprowadzonych przez badaczy z Harwardu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Polacy badają geny, które odpowiadają za zachowanie po alkoholu

Ostatnia aktualizacja: 20.03.2013 13:30
Okazuje się, że duża część samobójstw - z badania polskich naukowców wynika, że około 40 procent - popełnianych jest pod wpływem alkoholu.
rozwiń zwiń