Nauka

Fizyk: takie zimy będą coraz częstsze

Ostatnia aktualizacja: 03.04.2013 14:30
Tegoroczna długa i stabilna zima w naszej części świata wydaje się pasować do hipotezy na temat zmian sposobu transportu ciepła przez ocean i atmosferę wskutek globalnego ocieplenia - ocenia fizyk atmosfery, prof. Szymon Malinowski.
Fizyk: takie zimy będą coraz częstsze 
Tegoroczna długa i stabilna zima w naszej części świata wydaje się pasować do hipotezy na temat zmian sposobu transportu ciepła przez ocean i atmosferę wskutek globalnego ocieplenia - ocenia fizyk atmosfery, prof. Szymon Malinowski.
Jak wyjaśnia prof. Malinowski, klimat zależy od sposobu transportu ciepła przez ocean i atmosferę od równika do biegunów. - Ważne jest też to, gdzie i ile ciepła Ziemia dostaje, oraz gdzie i ile wypromieniowuje w kosmos - tłumaczy naukowiec z Zakładu Fizyki Atmosfery Wydziału Fizyki na Uniwersytecie Warszawskim. To związane z tym procesy współdecydują o tym, jak w poszczególnych częściach świata wyglądają pory roku.
 
- Cały ten układ podlega jednak zmianom, do których dochodzi m.in. wskutek topnienia Arktyki, zwłaszcza w porze letniej - zauważa fizyk. - Dawniej pokryta lodem Arktyka była biała, dzięki czemu odbijała większość promieni słonecznych, jakie do niej docierały. Obecnie latem miejsce białego lodu w coraz większym stopniu zajmuje ciemna powierzchnia oceanu, który nie odbija promieniowania słońca, tylko je pochłania. W efekcie wody Arktyki nagrzewają się, co zmienia kontrast temperatur wody pomiędzy biegunem a równikiem. Ponieważ od tego kontrastu zależy sposób transportu ciepła, topnienie lodu na biegunie północnym odbija się na klimacie całej półkuli, a szczególnie na obszarach wokół Północnego Atlantyku.
 
Prof. Malinowski przypuszcza, że mijającej zimy odczuliśmy konsekwencje tych zmian. - Przeważnie w porze zimowej w Polsce dominowały przepływy mas powietrza płynącego z zachodu i północnego zachodu. Nieco rzadziej zdarzały się przepływy z północy, ze wschodu bądź z południa. Obecnie wydaje się, że maleje zmienność kierunków cyrkulacji, dominują bardziej stałe reżimy transportu ciepła. Ciepłe powietrze ze stref zwrotnikowych wędruje nad Atlantykiem ku północy, nie docierając nad Polskę. Ponieważ jednak sam schemat transportu powietrza - ciepłego na północ a zimnego na południe - musi być zachowany, nad Polskę napływa wtedy zimne powietrze znad kontynentu azjatyckiego - opowiada.
  
Ponieważ klimat zależy od mnóstwa czynników bardzo subtelnych i zmiennych, na podstawie pojedynczo pojawiających się zim wyjątkowo śnieżnych czy długotrwałych trudno jest ostatecznie potwierdzić hipotezę dotyczącą zmian przepływu mas powietrza - zastrzega fizyk. - Widać jednak, że tegoroczny układ pasuje do tej hipotezy, podobnie jak kilka innych zjawisk atmosferycznych, np. ciepło w atlantyckiej części Arktyki, zwłaszcza na Grenlandii, czy częstsze niż dawniej długotrwałe fale upałów i susze w umiarkowanych szerokościach geograficznych w ciepłej porze roku - mówi.
 
Jeśli hipoteza jest trafna, to oznacza, że zimy takie jak obecnie mogą się u nas w przyszłości zdarzać częściej - zauważa prof. Malinowski.
 
Wspomnianą hipotezę fizycy atmosfery i klimatolodzy badają od pewnego czasu. Szanse na lepsze zrozumienie związanych z nią zjawisk dają stale doskonalone modele globalnej cyrkulacji atmosfery.


Jak wyjaśnia prof. Malinowski, klimat zależy od sposobu transportu ciepła przez ocean i atmosferę od równika do biegunów. - Ważne jest też to, gdzie i ile ciepła Ziemia dostaje, oraz gdzie i ile wypromieniowuje w kosmos - tłumaczy naukowiec z Zakładu Fizyki Atmosfery Wydziału Fizyki na Uniwersytecie Warszawskim. To związane z tym procesy współdecydują o tym, jak w poszczególnych częściach świata wyglądają pory roku. 

- Cały ten układ podlega jednak zmianom, do których dochodzi m.in. wskutek topnienia Arktyki, zwłaszcza w porze letniej - zauważa fizyk. - Dawniej pokryta lodem Arktyka była biała, dzięki czemu odbijała większość promieni słonecznych, jakie do niej docierały. Obecnie latem miejsce białego lodu w coraz większym stopniu zajmuje ciemna powierzchnia oceanu, który nie odbija promieniowania słońca, tylko je pochłania. W efekcie wody Arktyki nagrzewają się, co zmienia kontrast temperatur wody pomiędzy biegunem a równikiem. Ponieważ od tego kontrastu zależy sposób transportu ciepła, topnienie lodu na biegunie północnym odbija się na klimacie całej półkuli, a szczególnie na obszarach wokół Północnego Atlantyku. 

Prof. Malinowski przypuszcza, że mijającej zimy odczuliśmy konsekwencje tych zmian. - Przeważnie w porze zimowej w Polsce dominowały przepływy mas powietrza płynącego z zachodu i północnego zachodu. Nieco rzadziej zdarzały się przepływy z północy, ze wschodu bądź z południa. Obecnie wydaje się, że maleje zmienność kierunków cyrkulacji, dominują bardziej stałe reżimy transportu ciepła. Ciepłe powietrze ze stref zwrotnikowych wędruje nad Atlantykiem ku północy, nie docierając nad Polskę. Ponieważ jednak sam schemat transportu powietrza - ciepłego na północ a zimnego na południe - musi być zachowany, nad Polskę napływa wtedy zimne powietrze znad kontynentu azjatyckiego - opowiada.

Ponieważ klimat zależy od mnóstwa czynników bardzo subtelnych i zmiennych, na podstawie pojedynczo pojawiających się zim wyjątkowo śnieżnych czy długotrwałych trudno jest ostatecznie potwierdzić hipotezę dotyczącą zmian przepływu mas powietrza - zastrzega fizyk. - Widać jednak, że tegoroczny układ pasuje do tej hipotezy, podobnie jak kilka innych zjawisk atmosferycznych, np. ciepło w atlantyckiej części Arktyki, zwłaszcza na Grenlandii, czy częstsze niż dawniej długotrwałe fale upałów i susze w umiarkowanych szerokościach geograficznych w ciepłej porze roku - mówi. 

Jeśli hipoteza jest trafna, to oznacza, że zimy takie jak obecnie mogą się u nas w przyszłości zdarzać częściej - zauważa prof. Malinowski. Wspomnianą hipotezę fizycy atmosfery i klimatolodzy badają od pewnego czasu. Szanse na lepsze zrozumienie związanych z nią zjawisk dają stale doskonalone modele globalnej cyrkulacji atmosfery.

(ew/PAP-Nauka w Polsce)

Zobacz więcej na temat: ekologia NAUKA