Bezzałogowy rosyjski statek kosmiczny Progress dotarł do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Sukces rosyjskiej misji zbiega się z porażką bliźniaczej misji ekspertów z USA.
Progress został wystrzelony z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Do Stacji przycumował sześć godzin później. Przywiózł paliwo, powietrze, tlen czy jedzenie dla sześcioosobowej załogi. Wcześniej katastrofą zakończyła się próba wystrzelenia amerykańskiej rakiety Antares z bezzałogowym statkiem Cygnus, który też miał lecieć na Stację. Za misję odpowiada firma Orbital Sciences, która ma podpisany specjalny kontrakt z NASA. Ekspert NASA Bill Wrobel sugerował podczas konferencji prasowej, że szczątki rakiety mogą być niebezpieczne. „Dlatego prosimy, by ktoś, kto natknie się na takie podejrzane szczątki, trzymał się od nich z daleka” - powiedział. Na razie nie jest jasne, co było przyczyną eksplozji. Według niektórych ekspertów, teoretycznie mogła ona mieć związek z silnikami AJ-26, stosowanymi w rakietach Antares. Te oryginalnie zbudowane w Rosji silniki zostały przetestowane, ale w maju jeden z nich zepsuł się podczas naziemnej próby w USA.
Przywiózł paliwo, powietrze, tlen czy jedzenie dla sześcioosobowej załogi.
Wcześniej katastrofą zakończyła się próba wystrzelenia amerykańskiej rakiety Antares z bezzałogowym statkiem Cygnus, który też miał lecieć na Stację. Za misję odpowiada firma Orbital Sciences, która ma podpisany specjalny kontrakt z NASA. Ekspert NASA Bill Wrobel sugerował podczas konferencji prasowej, że szczątki rakiety mogą być niebezpieczne. - Dlatego prosimy, by ktoś, kto natknie się na takie podejrzane szczątki, trzymał się od nich z daleka - powiedział.
Na razie nie jest jasne, co było przyczyną eksplozji. Według niektórych ekspertów, teoretycznie mogła ona mieć związek z silnikami AJ-26, stosowanymi w rakietach Antares. Te oryginalnie zbudowane w Rosji silniki zostały przetestowane, ale w maju jeden z nich zepsuł się podczas naziemnej próby w USA.
(AIR)