Skomplikowana rola Henryka Kondolewicza pozwoliła Stuhrowi zastosować środki aktorskie, z których wcześniej w kinie nie miał okazji korzystać. - Chciałem zagrać człowieka, który się mało uśmiecha, jest antypatyczny, czasem obleśny, który jest trochę panem życia i śmierci, ma swoje grzechy na sumieniu - opowiada o pracy przy "Obławie". Historia partyzanckiego egzekutora i wioskowego kolaboranta, podobnie jak kręcone w tym samym czasie "Pokłosie", pozwoliły aktorowi dotknąć traumy II wojny światowej. - Okrutna prawda o człowieku jest taka, że każdy - nie wiem czy to będzie Polak, Rosjanin, Niemiec czy Żyd - może zrobić coś dobrego lub złego. Prawdą jest też, że wojna wyciąga z nas to, co najgorsze i na podstawie obu filmów zastanawiałem się o czym musimy pamiętać, by w gorszych czasach nie zacżęły one z nas wychodzić - wspomina Maciej Stuhr.
Maciej Stuhr o książce napisanej ku uciesze
Nie wszystkim jednak jego wypowiedzi się spodobały i aktor stał się ofiarą internetowych hejterów. - W sumie jestem zadowolony z tego, co się stało w moim życiu. W 2012 roku przestałem być chłopcem, zacząłem być facetem. To był moment sprawdzianu, ale też weryfikacji mojej widowni - podkreśla.
Co przyniosła ta weryfikacja? O tym, a także sprawach sądowych, które przyniosły dobre skutki i emocjach związanych z pracą w teatrze Krzysztofa Warlikowskiego aktor opowiedział Joannie Sławińskiej. Na przystanku "Młodość" jedynkowego "Tramwaju zwanego kulturą" zatrzymał się natomiast przy pewnej przypadłości, której nie wyzbył się do dziś.
***
Tytuł audycji: Tramwaj zwany kulturą
Prowadziła: Joanna Sławińska
Gość: Maciej Stuhr (aktor)
Data emisji: 15.11.2015
Godzina emisji: 22.14
asz/ag