Kultura

Anna Cieślak: między Szczecinem, Krakowem a Warszawą

Ostatnia aktualizacja: 01.04.2017 14:00
- Szczecin jest bardzo pięknym miastem. Zaprojektowanym przez ten sam sztab architektów, którzy brali udział w projkektowaniu Paryża, w związku z tym ma bardzo wiele rond. Jest miastem przestrzennym. Mój tata nie bez powodu wybrał to miasto, żeby w nim zamieszkać i żyć - przyznaje aktorka. 
Audio
  • Anna Cieślak o dzieciństwie w Szczecinie, studiach w Krakowie i pracy w Warszawie (Miejskie Klimaty/Jedynka)
Anna Cieślak
Anna CieślakFoto: Wojciech Kusiński/Polskie Radio

wodecki zbigniew 1200.jpg
Zbigniew Wodecki: im więcej człowiek widzi na świecie, tym bardziej lubi Kraków

Jak zdradza gość Macieja Zdziarskiego jej tato, mieszkający w Krakowie wybrał się kiedyś ze swoim ojcem, czyli dziadkiem aktorki w odwiedziny do wuja, mieszkającego w Szczecinie. - Wujek wynajmował pokoje studentkom i jedną z nich była moja mama. Tata wrócił i powiedział swojej mamie "Poznałem taką piękna dziewczynę z czarną grzywką, uśmiechem, wielkimi oczami" - opowiada Anna Cieślak. 

Aktorka po szczęśliwym dzieciństwie i młodości spędzonej w Szczecinie zdecydowała się zdawać do szkół teatralnych w Warszawie i Krakowie. - Gdy daty się pokryły, musiałam podjąć decyzję. Wybrałam Kraków - wspomina gość "Miejskich klimatów".

Anna Cieślak Love Parade to było dzikie doświadczenie, które zaszczepiło we mnie chęć bycia zawsze wolną i niezależną 


Aktorka wspominała swój czas spędzony na regatach i miłość do żeglarstwa. Co z tego doświadczenia wciąż owocuje w jej zawodzie? Anna Cieślak opowiadała także o wyjazdach do Berlina na Love Parade i swoich związkach z Teatrem Polskiego Radia. Zapraszamy do wysłuchania nagrania audycji. 

***

Tytuł audycji: Miejskie klimaty z cyklu Twarzą w twarz

Prowadzi: Maciej Zdziarski

Gość: Anna Cieślak (aktorka)

Data emisji: 31.03.2017

Godzina emisji: 23.06

gs/ab

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Grażyna Barszczewska: nie marzyłam od dziecka o byciu aktorką

Ostatnia aktualizacja: 14.01.2017 14:00
- Choć - jak wspominali moli bliscy jeżdżąc ciuchcią warszawską z rodzinnego domu na Żeraniu do przedszkola - śpiewałam ówczesne przeboje "Marynika", "Wio koniku", "Cicha woda". W ustach małego dziecka mogło to brzmieć zabawnie. Ta pierwsza publiczność brała mnie na kolana i dostawałam honoraria w postaci cukierków czy czekoladek, więc było podwójnie miło - opowiada Grażyna Barszczewska.
rozwiń zwiń