Solidarność Walcząca
Solidarność Walcząca

Dlaczego ulica?

Ostatnia aktualizacja: 08.06.2017 11:30
Tylko wspólna manifestacja uliczna da nam siłę, poczucie godności i wiary w zwycięstwo.

Nie chowajmy głowy w piasek. Prowokatorzy byli, są i będą. Nie ich należy się bać, ale niekontrolowanych reakcji ludzi w masie. Prowokatorowi można przecież spuścić takie samo lanie jak gliniarzowi. Ich jest kilku przestraszonych – nas tysiące silnych i zwartych.

Zacznijmy od strat: pobicia, łzy od gazu, rozbrukowane ulice i chodniki, wybite szyby, barykady z kubłów i ławek. Podobno były ofiary śmiertelne, ale tego nikt nie potwierdził. W naszym regionie praktycznie walk ulicznych nie było. Apele RKS o pięcio- czy piętnastominutowe strajki oraz składanie kwiatów (pod tablicą przy ul. Grabiszyńskiej lub gdzie, kto chce) przyczyniły się jedynie do wygarnięcia najlepszych. Takie akcje nie konsolidują społeczeństwa, a wręcz przeciwnie – ułatwiają zastraszenie. Na naszych oczach ubecy zabierają naszych kolegów w chwilę po parominutowej przerwie w pracy.

Czy będę strajkował następnego 13.? A jak wygląda składanie kwiatów bez obstawy parotysięcznego tłumu?
Tak jak chce policja: delikwenta z wiązanką goździków wysiadającego z tramwaju na Grabiszyńskiej bierze się pod ręce i zaprasza do stojącej opodal suki. Tam może spokojnie złożyć kwiaty i po spisaniu danych personalnych odejść. Jeśli jest krnąbrny – dostaje pałą.

A w innych miastach? Lublin – pl. Litewski, 3 i 13 maja – pod pomnikiem upamiętniającym Konstytucję 3 maja tłumy. Władze miasta zlikwidowały przystanki trolejbusu i autobusu obok, by nie dawać pretekstu do gromadzenia się. Nie pomogło. Wspólne pieśni, stosy kwiatów. I oczywiście ZOMO z gazami – rzucają petardy z jeżdżących dookoła gazików. Próbują bić nastolatków – uczestników demonstracji. Są i ubecy – prowokatorzy. Niech prowokują! Nikt nie zwraca na to uwagi – dba się tylko o to, by nie poszły szyby w okolicznych sklepach. Czuje się jedność i solidarność ludzi. Okrzyki przeciw WRON-ie, żądania uwolnienia więzionych, poczucie siły, zwartości i wspólnego ducha.

Warszawa, 3 maja. Starówka. Naoczni świadkowie podają, że podczas walk prowokatorzy mieszali się z tłumem i podjudzali do walki, wracali do zaparkowanych niedaleko samochodów i po chwili szli w inne miejsce tego samego tłumu. Inni naoczni świadkowie twierdzą, że spuścili manto zomowcom, że ci uciekali, opróżniając ładownice, a tłum ryczał, że zabije każdego, u którego znajdzie ostre naboje. Czy te relacje są sprzeczne? Nie. W Warszawie rzeczywiście spuszczono tęgie lanie policji. A że byli prowokatorzy…? Nie chowajmy głowy w piasek. Prowokatorzy byli, są i będą. Nie ich należy się bać, ale niekontrolowanych reakcji ludzi w masie. Prowokatorowi można przecież spuścić takie samo lanie jak gliniarzowi. Ich jest kilku przestraszonych – nas tysiące silnych i zwartych.

Czego się boimy?

Czy walka powinna toczyć się na ulicy, czy w zakładach pracy? Twierdzę, że na ulicy. W zakładach przegraliśmy ją 13 XII 1981 r. i przegrywamy każdego 13. kolejnego miesiąca. W każdym zakładzie jest dość szpicli, by donieść, kto strajkował, kto co powiedział i kogo trzeba zamknąć. Na ulicy jesteś bezimienny. Jeśli cię rozpozna znajomy konfident, to zawsze możesz powiedzieć, że właśnie przechodziłeś obok i wciągnął cię tłum. Ulica daje możliwość skutecznych działań bez dużych strat. Oczywiście jeśli oni nie zaczną strzelać. Ale nie zaczynają – sami się tego obawiają. Lepiej dostać pałą na ulicy i zapłacić nawet wysoką grzywnę, niż zostać zamkniętym po 5 minutach palenia papierosa – trzynastego o 12.00 w zakładzie pracy. Demonstracje uliczne mają jeszcze jeden ogromny plus: widzimy się wszyscy razem i widzi nas świat. Każdy, kto był w Sierpniu ’80 pod zajezdnią na Grabiszyńskiej na mszy św., wie to doskonale. W zakładach pracy strajkują zawsze te same osoby – tzw. ekstrema. Pozostali albo wspomagają, albo nie. Po prostu się boją. Nikt z zewnątrz tego nie widzi. Ludzie
duszą się we własnym sosie. Na ulicy jesteśmy razem – obce twarze, a jakże solidarne; razem śpiewamy, razem składamy kwiaty. Kto na Twoim wydziale w pracy zaintonuje "Boże, coś Polskę" podczas 15-minutowego strajku? Kto krzyknie: "Uwolnić Wałęsę!"?

Tylko wspólna manifestacja uliczna da nam siłę, poczucie godności i wiary w zwycięstwo. Apelujemy zatem, by 13 VI składać kwiaty przy tablicy przy ul. Grabiszyńskiej o godz. 12.00, a nie w dowolnych porach. Zobaczymy się tam razem. Nie bójmy się ZOMO, to oni niech boją się, że im spalimy samochody. Nas naprawdę jest więcej. Okażmy naszą siłę.

Paweł Falicki


Źródło: "Solidarność Walcząca" 1982, nr 1, z: "Solidarność Walcząca 1982-1990" t. II, cz.1 opracowanie Kamil Dworaczek, Grzegorz Waligóra, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2016