Historia

Bydgoszcz - brutalna akcja SB i milicji

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2016 07:00
- Komendant zapewnił nas, że oddziały milicji nie będą użyte przeciwko przedstawicielom klasy robotniczej, a tym bardziej radnym, tymczasem zostaliśmy oszukani jak małe dzieci - mówił Jan Rulewski w marcu 1981 roku, kilka dni po pobiciu.
Audio
  • 19 marca 1981r. funkcjonariusze MO i SB usunęli siłą z budynku Wojewódzkiej Rady Narodowej zaproszonych tam wcześniej delegatów Solidarności. Trzej z nich zostali pobici: Jan Rulewski, Mariusz Łabentowicz i Michał Bartoszcze - reportaż Jarosława Kamieńskiego "Rozwaga prosi o głos" opowiada o tych dramatycznych wydarzeniach. (PR, 06.04.1981)
Bydgoszcz, 19 marca 1981. Reakcja społeczna na prowokację bydgoską, pobicie działaczy Solidarności. PAP
Bydgoszcz, 19 marca 1981. Reakcja społeczna na prowokację bydgoską, pobicie działaczy Solidarności. PAPFoto: Grzegorz Rogiński

35 lat temu, 19 marca 1981 odziały milicji i SB brutalnie interweniowały wobec delegatów Solidarności podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy.

Funkcjonariusze pobili wówczas Jana Rulewskiego, który był przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" w Bydgoszczy, Michała Bartoszcze, delegata Solidarności Chłopskiej na sesję WRN, podczas której miał omówić sprawy rolnictwa oraz działacza związku, Mariusza Łabentowicza.

Świadkowie mają głos

Wydarzenia, jakie miały miejsce podczas sesji Rady Narodowej przedstawił w reportażu zatytułowanym "Rozwaga prosi o głosi" Jarosław Kamieński. Audycja została nadana w Polskim Radiu kilka tygodni po zajściach, określanych jako "prowokacja bydgoska".

Autor dotarł do bezpośrednich świadków dramatycznych wydarzeń.

- Jeden z funkcjonariuszy milicji oddzielił się, gdy śpiewaliśmy hymn - mówił Jan Rulewski, leżąc w szpitalu. - Uderzył mnie pięścią w twarz. Myśmy powiedzieli od razu, że nie będziemy się bronić. Złapaliśmy się pod ręce, kobiety weszły do środka i śpiewaliśmy "Jeszcze Polska nie zginęła".

- Zauważyłem w pewnym momencie, że Jan Rulewski leży na ziemi, że jest kopany – opowiadał  wiceprzewodniczący MKZ Bydgoszcz Antoni Tokarczuk. - Pamiętam jednego funkcjonariusza milicji, który był szczególnie aktywny. Wyżywał się po prostu na Rulewskim. Cały czas było powtarzane: "Łapcie Rulewskiego!", także akcja była wymierzona w niego nie była przypadkowa.

Jan Rulewski miał wtedy 37 lat. Był przewodniczącym MKZ Bydgoszcz. Lekarze stwierdzili u niego wstrząśnienie mózgu, stłuczenia twarzy, uszkodzenie dziąseł i potłuczenia ogólne.

- Rulewski został dodatkowo zmaltretowany, ponieważ został wyrzucony w miejscu, gdzie znajdowała się brama, metalowa, dwuskrzydłowa - mówił lekarz Grzegorz Hauslinger. - Funkcjonariusze położyli go na ziemi, on był już nieprzytomny, a cały czas przygniatano go tą bramą. Na szczęście w tym czasie nadbiegli ludzie i go wyciągnęli.

Akcja na zamówienie

Nagrani przez Jarosława Kamieńskiego świadkowie dokładnie przedstawili przebieg dramatycznych zdarzeń, jakie miały miejsce podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej.  W audycji wystąpili Stanisław Zwoliński, dziennikarz bydgoskich "Faktów", Zdzisław Obuchowicz, wiceprokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Bydgoszczy oraz wicewojewoda bydgoski Władysław Przybylski. - W dyskusji zespołowej zostaje podjęta decyzja, ażeby poprosić funkcjonariuszy milicji, aby spowodowali opróżnienie sali - tłumaczył postawę władz Przybylski.

A biskup Jan Michalski pytał w czasie niedzielnej mszy świętej: - Dlaczego tam zostali pobici nasi bracia? Nikt na to dotąd odpowiedzieć nie umie.

Atak na Michała Bartoszcze

W czasie interwencji oddziałów MO i SB brutalnie pobito też Michała Bartoszcze. Miał wtedy 67 lat. Złamano mu żuchwę, miał podejrzenie zawału serca. - Miałem zabrać głos w sprawach rolników - powiedział podczas nagrania, leżąc jeszcze w szpitalu. - Zerwali posiedzenie rady. Ja nie mogę mówić, bo ja w czasie okupacji cały czas byłem z bronią w ręku, w 1944 roku poszedłem na front, a dziś mnie tak sponiewierano – nie mógł powstrzymać łez. I dodał:
- Dawali mi odznaczenia jako budowniczemu Polski Ludowej, a przed śmiercią skopali mnie jak zwierzę. Prosiliśmy majora, że uzgodnimy komunikat, wyjdziemy spokojnie, tylko złożymy podpisy, a on dał rozkaz tej szarańczy. Było ich ponad 200.

Groźba strajku generalnego

Wypadki bydgoskie władze Solidarności uznały za prowokację służb. W całym kraju ogłoszono gotowość strajkową. Groził strajk generalny.

- Cały kraj zwrócił się w kierunku Bydgoszczy, poszła fama że Rulewski nie żyje. Słyszymy w przemówieniu Lecha Wałęsy. - To jest nieprawda, oni chcą nas wkurzyć, żeby powstała anarchia w związku. My to dementujemy.
Po wydarzeniach w Bydgoszczy nastąpił bardzo niespokojny tydzień. Władze podjęły rozmowy ze związkowcami. Sytuacja na chwilę znów się uspokoiła.  

- Mam nadzieję, zarówno jako reporter, ale też jako obywatel tego kraju, że podobne kwestie od tej pory rozwiązywane będą drogą parlamentarną – mówił autor reportażu.

Mocno się mylił. 13 grudnia 1981 gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Jan Rulewski był wśród tych, którzy zostali internowani w pierwszej kolejności.

Zajrzyj na strony serwisu specjalnego ”Stan wojenny” >>>

bs

Czytaj także

Rozmowa z Janem Rulewskim

Ostatnia aktualizacja: 31.08.2011 18:15
rozwiń zwiń
Czytaj także

30. rocznica masakry w kopalni "Wujek"

Ostatnia aktualizacja: 16.12.2011 09:19
Dokładnie 30 lat temu doszło do krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek". Zginęło wtedy 9 górników, ponad 20 zostało rannych.
rozwiń zwiń