Historia

Petersburg – Wołczyn – Warszawa

Ostatnia aktualizacja: 13.03.2008 12:34
Losy doczesnych szczątków ostatniego władcy Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego, są smutnym dopełnieniem historii upadku Rzeczypospolitej.

Po upadku powstania Kościuszkowskiego król opuścił Warszawę i udał się do Grodna, gdzie 25 XI 1795 roku abdykował. Przez następny rok mieszkał w Grodnie pod dyskretną opieką generała-gubernatora Litwy księcia Repina. Od carycy Katarzyny otrzymywał stałą pensję. Po śmierci swojej protektorki nowy car, Paweł I - który zresztą uważał się za syna Poniatowskiego - zaprosił go do Petersburga. Monarcha zamieszkał w Pałacu Marmurowym i traktowany był iście po królewsku, posiadał między innymi przyboczną gwardię. Ostatnie lata swego życia poświęcił pisaniu pracy, rozpoczętej jeszcze w Warszawie, która miała być jego obroną, a zarazem odpowiedzią na ataki ze strony jego przeciwników. W głównej mierze chodziło o pracę Ignacego i Stanisława Potockich, Hugona Kołłątaja i Franciszka Dmochowskiego pod tytułem „O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej 3 maja”, której autorzy główną winą za upadek Rzeczypospolitej obciążyli właśnie króla. Zanim praca została zatwierdzona przez cenzurę i wydana, król zmarł.

Stało się to 12 lutego 1798 roku. Urządzono mu wspaniały pogrzeb. Car Paweł I osobiście włożył mu na głowę królewską koronę. Następnie trumna została przewieziona do kościoła katolickiego. Wszystko to w asyście cara, który z obnażoną i opuszczoną szablą podążał konno za trumną. Obok kroczyli senatorowie i ministrowie rosyjscy, a także duchowni katoliccy i prawosławni. Jędrzej Kitowicz pisał „Rycerze w zbrojach srebrnych, dywizje wojskowe najcelniejsze, rumaki od ręki prowadzone w żałobnych nakryciach paradowały w tej procesji; liberia carska w żałobie, nieboszczykowska zaś w galowych sukniach, na części podzielona dziwną miksturą smutku z wesołością szła za trumną; 18 tysięcy wojska formowało z obu stron ulicy linie od pałacu Marmurowego, aż do kościoła. […] zgoła niczego car nie opuścił, co mogło uczynić ten pogrzeb najwspanialszym. Trumna ze zwłokami króla spoczęła w podziemiach kościoła świętej Katarzyny. Przez kolejne 140 lat nic się nie działo, aż przyszedł rok 1938. W związku z planowanym zburzeniem kościoła rząd sowiecki postanowił „oddać” zwłoki króla stronie polskiej.


 

Wołczyn

''

Felicjan Sławoj Składkowski - pełniący wówczas obowiązki premiera Rzeczypospolitej - postanowił, że zwłoki króla zostaną złożone w Wołczynie. Cała sprawa miała być przeprowadzona w tajemnicy, tak aby uniknąć publicznej dyskusji na temat miejsca pochówku króla, a tym samym oceny jego postaci. Wołczyn wybrany został nie przypadkowo. Ta niewielka, leżąca 20 kilometrów od Brześcia (wtedy Litewskiego) miejscowość, a obecnie wieś na Białorusi (w obwodzie brzeskim, kilka kilometrów od granicy z Polską) była miejscem, gdzie 17 stycznia 1732 roku przyszedł na świat przyszły król.

Do rodziny Poniatowskich Wołczyn trafił po ślubie Stanisława (ojca króla) z Konstancją Czartoryską, która wniosła go w posagu. W 1938 roku czasy świetności miał już dawno za sobą. Wcześniej, przez wiele lat był Wołczyn prężnym ośrodkiem życia towarzyskiego oraz świadkiem wielu ważnych wydarzeń i spotkań. Oprócz ostatniego monarchy Rzeczypospolitej urodzili się tam między innymi hetman polny Wincenty Gosiewski oraz znany malarz i architekt Zygmunt Vogel. W 1761 roku Wołczyn był świadkiem niecodziennego wydarzenia. Doszło tam do podwójnych zaślubin. Adam Kazimierz Czartoryski poślubił córkę swojej stryjecznej siostry – 16 letnią Izabelę, a Michał Kazimierz Ogiński – Aleksandrę, córkę Fryderyka Michała Czartoryskiego. Śluby urządzone z wielką pompą zgromadziły wielu znakomitych gości z rodziny Czartoryskich, Flemingów, Branickich i Radziwiłłów.

''


W 1777 roku przybył tu sam król Stanisław August. Z tej okazji urządzono wielki festyn z tańcami, któremu towarzyszyły liczne przyjęcia i bale. Obecny tam Julian Ursyn Niemcewicz wspominał: „Pałac w Wołczynie jest tylko o jednym piętrze, dość obszerny, mający nadto trzy dziedzińce otoczone oficynami dla dworu i gości. Pokoje piękne były ozdobione, z dużymi portretami Augusta II i III, Karola XII, ojca i matki królewskiej”. Całości dopełniał piękny ogród urządzony w stylu francuskim i wodne kanały, na których wielokrotnie urządzano wyścigi. Swoje znaczenie zaczął Wołczyn tracić w końcu XVIII wieku po przeniesieniu przez Izabelę Czartoryską głównej siedziby rodu do Puław.


Trumna ze zwłokami króla miała spocząć w późnobarokowym kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy (jego fundatorem był ojciec Stanisława Augusta), gdzie przyszły król był chrzczony. Wtajemniczony w całą operację miejscowy proboszcz Antoni Czyszewicz zatrudnił malarza Józefa Charytona, który dostał zadanie wykonania polichromii w przeznaczonej dla trumny królewskiej niszy. W lipcu 1938 roku trumna królewska dotarła do granicznej stacji Stołpce, przez kolejne 3 dni leżała w towarowym wagonie na bocznicy kolejowej. Wreszcie, po jej otwarciu i oględzinach, w nocy 14 lipca została w największej tajemnicy przewieziona do Wołczyna. Na miejscu okazało się, że nie można jej umieścić w krypcie kościoła, bo jest za duża. Ostatecznie złożono tam urny zawierające serce i wnętrzności króla. Ważącą zaś 600 kilogramów trumnę umieszczono w jednej z nisz kościoła, starannie ją przy tym zabezpieczając.

''

Mimo podjętych środków ostrożności, całej sprawy nie udało się utrzymać w tajemnicy. Na łamach wileńskiego „Słowa”, w artykule „Urzędnik zabrania modłów za króla czyli tajemnica 14-tej nocy lipcowej w Wołczynie” Józef Mackiewicz grzmiał: „A teraz ostatniego z naszych panów monarchów, ostatniego króla i wielkiego księcia, króla-estetę, króla-mecenasa, króla-artystę, sprowadza się do tej wioski, do tych ruin nocą, w trumnie obwiązanej powrozami, cichaczem, pod osłoną tajniaków kryminalnej policji, a konserwator urzędowy… zabrania księdzu odprawiania publicznego modłów za jego duszę do Pana Boga! Co to jest! Dlaczego tak?!”. W końcu lipca oficjalny komunikat w tej sprawie opublikowała Polska Agencja Telegraficzna. Przez prasę przetoczyła się burzliwa dyskusja na temat samego pochówku, ale też biografii ostatniego króla. „Wiadomości Literackie” rozesłały specjalną ankietę, w której pisarze, dziennikarze i artyści odpowiadali na trzy pytania. Pierwsze dotyczyło współczesnej oceny króla, drugie – jego stosunku do nauki i sztuki, a w ostatnim pytano o to, gdzie powinny zostać złożone szczątki króla. Wawel jako miejsce pochówku wskazały 32 osoby. 26 uznało, że takim miejscem powinna być Warszawa, a konkretnie Katedra lub Łazienki, zaś tylko 8 uznało, że zwłoki należy zostawić w Wołczynie.

 

''

Po wybuch II wojny światowej Wołczyn znalazł się najpierw w rękach sowieckich, następnie niemieckich i ponownie sowieckich. Trudno orzec kiedy dokładnie dokonano profanacji kościoła i zwłok królewskich. Według relacji mieszkającego w niedalekim Wysokim Litewskim Józefa Charytona w 1944 roku podczas sowieckiej ofensywy Wołczyn został zajęty przez oddziały kompanii karnych. Służyli w nich kryminaliści, którzy rabowali wszystko, co tylko się dało. W kościele urządzono magazyn wojskowy. Wkrótce Wołczyn znalazł się w granicach ZSRS, a konkretnie sowieckiej Białorusi. Polacy zostali wysiedleni. Ostatecznie kościół stał się magazynem sztucznych nawozów, a w Wołczynie powstał kołchoz. Kościół popadał w coraz większą ruinę. Miejscowi chłopi rozgrabili jego wyposażenie. Królewska trumna została pocięta na kawałki, a szczątki królewskie porozrzucane po całej świątyni!!!

 

Warszawa

Dopiero w końcu lat 80. możliwe stały się próby sprowadzenie sprofanowanych szczątków króla do Polski. W grudniu 1988 roku specjalna grupa naukowców pod wodzą profesora Aleksandra Gieysztora udała się do Wołczyna. Zebrano wszystkie szczątki i części trumny, które jakimś cudem ocalały. Białoruska strona przekazała szczątki kostne i fragmenty ubioru królewskiego. Wszystko to zostało umieszczone w specjalnej urnie, którą złożono na Zamku Królewskim.

W 1995 roku nastąpił trzeci akt tej tragicznej historii. Szczątki ostatniego króla Rzeczypospolitej spoczęły w podziemiach katedry świętego Jana w Warszawie. Tym razem znalazł już chyba ostateczne miejsce wiecznego spoczynku.
  
Piotr Dmitrowicz  

Czytaj także

Porwanie króla

Ostatnia aktualizacja: 03.11.2009 07:00
Wieczorem, 3 listopada 1771 u zbiegu ulic Miodowej i Koziej dokonano czynu nad wyraz zuchwałego.
rozwiń zwiń