Stanisław Sroka może nie być najbardziej medialnym gitarzystą w naszym kraju, ale na pewno swoją grą potrafi przekonać do siebie wielu z tych, którzy poszukują mniej utartych ścieżek w jazzie i którym nie wystarczy ciągłe odwoływanie się do wielkiej tradycji Davisa i Coltrane’a.
"Po ślonsku" to krążek, po którego przesłuchaniu bardzo doceniłem zarówno jego sposób na tworzenie muzyki zajmującej, przyciągającej, pobudzającej, jak i będącej dobrą rozrywką, dającej wytchnienie po ciężkim dniu pracy. Stanisław Sroka, wraz ze swoim zespołem złożonym z perkusisty Łukasza Kurka, basisty Andrzeja Ruska i saksofonisty Jerzego Główczewskiego, lubi grę bez zbędnego popędzania, pozwala każdemu instrumentowi wybrzmieć, bawi się zmianami rytmu, lubi od czas do czasu poszaleć – chociaż w kwestii solówek, nieraz pierwszeństwo przypada Główczewskiemu, który naprawdę potrafi zakręcić!
Czy oznacza to, że "Po ślonsku" to muzyka jedynie "refleksyjna"? Ależ skąd "GB" przepełnione jest funkowym feelingiem, a "Fryna" i "Nie fandzol" to już mocne gitarowe granie – dłoń pełna ostrych pazurów.
Mieczysław Burski