Poturbowana została prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, Beata Czerska. Kobieta została uderzona metalowym przedmiotem, prawdopodobnie schodami ruszającego wozu. Przyjechała po nią karetka pogotowia.
Rzecznik prasowy policji w Zakopanem Roman Wieczorek powiedział IAR, że policjanci byli na miejscu. Interweniowali po tym, jak otrzymali informacje, że zgromadzenie zostało rozwiązane przez lokalne władze. Policjantom jeszcze nikt nie zgłosił informacji o pobiciu.
Z kolei uczestniczka protestu, Anna Plaszczyk z fundacji Viva, powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że protestujący, którzy siedzieli na asfalcie, blokując przejazd konnych wozów, zostali zaatakowani przez przewoźników, "próbujących ich staranować". Anna Plaszczyk mówi, że policji nie było na miejscu, kiedy doszło do przepychanek. Jak dodała działaczka, protestujący chcą zapobiec łamaniu prawa. Jej zdaniem, zwierzęta ciągnące wozy - fasiągi - są przeciążane. Ekolodzy nie zgadzają się też z polityką starosty tatrzańskiego, który nie chce zastąpić koni wózkami elektrycznymi.
To kolejny protest ekologów w tym miejscu. Powodem pierwszego była śmierć konia Jukona. Zdaniem protestujących zwierzęta ciągnące fasiągi są przeciążane. Nie zgadzają się też z polityką starosty tatrzańskiego, który nie chce zastąpić koni wózkami elektrycznymi.
Na popularnej wśród turystów trasie pracuje około 300 koni. Według przepisów tatrzańskiego Parku Narodowego każdy koń powinien mieć paszport, wszczepiony chip i odpowiednie badania. Jednorazowo może zabrać 12 turystów. Limit nie obejmuje jednak dzieci i bagaży.
IAR