Półki księgarni są ich pełne. Obok zwykłych albumów, można znaleźć też figurki, maskotki i inne gadżety przedstawiające postaci z komiksów. Zróżnicowany świat rysunków pokazują też liczne wystawy i muzea. Raz w roku organizowany jest nawet Festiwal Komiksów (Fête de la BD). Ale Belgowie nie ograniczają się do typowych form popularyzowania tego, co lubią nazywać „9-tą sztuką” (po architekturze, rzeźbie, malarstwie, tańcu, muzyce, poezji, kinie i telewizji). Dowodem na to jest „Komiksowy szlak w Brukseli”.
„Przygody Tintina” Hergé, fot. M.Skajewska
Chodzi o około 50 murali przedstawiających bohaterów historii, o których z zapartym tchem czytają dzieci, młodzież i dorośli. Rozsiane po całym mieście, są znakomitym narzędziem promocji miasta. Wielu fanów komiksów, często przyjeżdża tu specjalnie po to, by obejrzeć malowidła z ich ulubionymi postaciami. Ans Persoons, radna Brukseli, przekonuje jednak, że nie chodzi tu tylko o przyciąganie turystów, ale także o urozmaicenie miasta dla jego mieszkańców. „Murale znajdują się nie tylko w dzielnicach najbardziej turystycznych jak chociażby Grand Place (główny plac w centrum Brukseli – przyp. MS), ale także w tych częściach miasta, które są biedniejsze. Chcieliśmy nadać im trochę koloru i tchnąć w nie trochę życia. Później zauważyliśmy, że nasze komiksy stały się swego rodzaju punktami orientacyjnymi, częścią tożsamości danej dzielnicy, z którą identyfikują się jej mieszkańcy” - powiedziała Polskiemu Radiu Persoons, odpowiedzialna w urzędzie miasta m.in. za renowację Brukseli.
„Blondin et Cirage” , Jijé, fot. M.Skajewska
Rocznie powstaje kilka nowych murali. Widnieją na nich sceny, których nie można znaleźć w żadnym albumie. „Zawsze prosimy danego autora o to,by namalował nowy rysunek, specjalnie na potrzeby naszego szlaku. Zwłaszcza przy nowych muralach chodzi nam o to, by znalazły się na nich elementy charakterystyczne dla danej dzielnicy” - powiedziała Persoons. Najnowszy fresk , który powstał zaledwie we wrześniu tego roku mieści się w dzielnicy Marolles, znanej m.in. z miejskiego targu staroci na Place duJeu de Balle czy Pałacu Sprawiedliwości. Mural przedstawia bohaterów serii komiksów „Spirou et Fantasio” (po polsku Sprycjan i Fantazjo). Młody reporter z rudą czupryną, w czerwonym stroju pierwotnie był pomysłem francuskiego artysty Rob-Vela, ale później przejęli go także inni twórcy: Jijé, AndréFranquinczy duet Tome i Janry.
„Spirou", fot. M.Skajewska
Bruksela nie bez powodu nazywana jest „stolicą komiksów”. To tutaj przecież powstał “Le Petit Vingtième”, dodatek do dziennika „Le Vingtième Siècle”, w którym Hergéw 1929 roku przedstawił światu Tintina, nieustraszonego reportera. Od tego się wszystko zaczęło. Potem pojawiły się magazyny „Le JournalTintin” oraz „Le Journal de Spirou” , z którymi współpracowali najlepsi autorzy komiksów XX wieku : m.in. Peyo (Smerfy) , Franquin(Gaston Lagaffe / Marsupilami) , Jijé (Blondin and Cirage) czy duet Tibet i Duchâteau( RicHochet).
„Ric Hochet” , Tibet & Duchâteau, fot. M.Skajewska
Zdaniem Jeana Auquiera, dyrektora Belgijskiego Centrum Komiksu w Brukseli, popularność komiksów w Belgii znakomicie odzwierciedla sposób w jaki Belgowie patrzą na siebie i miejsce swojego kraju w świecie. „Częścią naszej kultury jest postrzeganie siebie nieco z przymrużeniem oka. Nigdy nie udawaliśmy, że jesteśmy pępkiem świata, że jesteśmy jak Francuzi czy Amerykanie. Nigdy też nie udawaliśmy, że komiksy można porównywać do dzieł Rubensa, Hemingwaya czy Alexandra Dumas. Komiksy są nam tak bardzo bliskie, bo są popularne, ciekawe, a zarazem humorystyczne.” – powiedział Polskiemu Radiu Auquier.
«Passe mois le ciel!«, Stuf&Janry, fot. M.Skajewska
Szef Centrum zauważa jednocześnie, że niektóre komiksy - takie jak Smerfy czy Tintin- zrobiły ogromną karierę na świecie, rozsławiając belgijską kulturę. „Smerfy są trochę jak Belgowie: w pojedynkę są bardzo słabe, ale w grupie już mają siłę!” - dodał Auquier.
Z Brukseli, Magdalena Skajewska