Według ostatnich dostępnych statystyk w Brukseli mieszka ponad 380 tysięcy obcokrajowców. Najwięcej jest Francuzów, ale wśród Europejczyków - którzy stanowią ponad połowę wszystkich migrantów - dynamicznie rośnie też liczna grupa Polaków, Hiszpanów, Włochów , Bułgarów i Rumunów.
Większość obcokrajowców przyjeżdża tu z powodu studiów lub pracy. Bruksela stała się zarówno ważnym centrum studenckiego życia (nie tylko w Belgii, ale i w Europie), ale także popularnym miejscem docelowym dla osób o różnym poziomie wykształcenia: od robotników, budowlańców, przez sprzątaczki i opiekunki do dzieci, po pracowników międzynarodowych – zwykle unijnych - instytucji, think tanków, organizacji pozarządowych czy dużych korporacji. „Expaci” z tej ostatniej grupy często trzymają się razem, czemu służą liczne spotkania i imprezy organizowane właśnie z myślą o nich. W środy wieczorem na przykład, w jednym ze znanych brukselskich barów jest tzw. ‘Apero po pracy‘ dla tych, którzy szukają rozrywki po godzinach spędzonych w biurze.
Jedno z cotygodniowych spotkań expatów w Brukseli, fot:IAR/Magdalena Skajewska
Stażyści i pracownicy unijnych instytucji spotykają się zaś w czwartki na Placu Luksemburskim przed Parlamentem Europejskim, by na powietrzu lub w pobliskich barach napić się drinka ze znajomymi i porozmawiać o ostatnich ‘green papers’ Komisji Europejskiej... „Bardzo lubię to miasto, zwłaszcza dlatego, że jest tu tak dużo obcokrajowców, którzy zajmują się -tak jak ja -sprawami europejskimi i często wymieniamy się poglądami” - powiedziała mi Ester z Holandii, która mieszka w Brukseli od ponad 1,5 roku. „Jedną z rzeczy, która mnie przyciągnęła do Brukseli było właśnie to, że można tu żyć w otoczeniu ludzi tak wielu różnych narodowości. To nie zdarza się w innych europejskich miastach” – podkreślił zaś Alexandre z Francji, który przyjechał do Brukseli, by pracować w tzw. „eurobubble” czyli w kręgu unijnych instytucji.
Dla wielu wykształconych Europejczyków belgijska stolica zwykle jest jednak tylko jednym z przystanków w karierze zawodowej. Przyjeżdżają tu na kontrakty dwu-, cztero- lub pięcioletnie, a następnie wracają do swoich krajów lub jadą na inną placówkę. Inaczej jest w przypadku migrantów spoza Europy , którzy przyjeżdżają do Belgii od lat i zwykle zostają tu na całe życie. Wśród nich najwięcej jest Turków i Marokańczyków. To oni w największym stopniu przyczynili się do powstania bardzo dużej grupy muzułmanów w Brukseli , którzy - według szacunków - stanowią dziś około 25 procent mieszkańców stolicy. W całym mieście jest ponad 60 meczetów. Największy - zwany Wielkim Meczetem Brukseli - znajduje się niedaleko dzielnicy europejskiej. W każdy piątek modli się tam około 2 tysięcy osób. Wśród nich od 300 do 400 kobiet.
Wielki Meczet Brukseli, fot:IAR/Magdalena Skajewska
Wielu muzułmanów mieszka w biedniejszych dzielnicach miasta, które mimo, iż znajdują się blisko centrum, stanowią swego rodzaju enklawy na mapie Brukseli. Na pierwszy rzut oka widać, że to dzielnice imigrantów, gdyż nie brakuje tam restauracji z kuchnią arabską, barów z kebabem , sklepów z mięsem halal czy charakterystycznych sklepów ogólnospożywczych „Alimentation Generale”. Jednocześnie to zwykle te części miasta, gdzie jest bardziej niebezpiecznie. Taka segregacja, do której siłą rzeczy doszło, jest – według ekspertów- bardzo niefortunna, bo utrudnia biedniejszym imigrantom integrację z resztą społeczeństwa, w tym z samymi Belgami.
Ci ostatni sami przyznają, że dużo łatwiej im nawiązywać relacje z Europejczykami – Hiszpanami, Włochami czy Niemcami - niż z przybyszami spoza Unii. „Turcy i Marokańczycy mają inną kulturę, inne przyzwyczajenia niż my i dlatego pojawiają się problemy. Z Europejczykami jest inaczej - bez względu na narodowość. Mamy ten sam styl życia, te same wartości” – powiedział mi jeden z mieszkańców Brukseli.
Plac zabaw w Brukseli, fot. IAR/Magdalena Skajewska
Relacje obcokrajowców z Belgami często zależą od rodzaju pracy, sytuacji życiowej i długości pobytu zagranicą. O kontakt z „tutejszymi” najłatwiej jest tym, którzy mieszkają tu dłużej, mają dzieci, które posyłają do tych samych szkół co Belgowie albo są w związkach z Belgami (a takich przypadków też nie jest mało). Według socjologów Brukselczycy stają się coraz bardziej otwarci na obcokrajowców. Dotyczy to przede wszystkim młodych ludzi, którym podoba się to, że ich stolica jest miastem wielokulturowym, kosmopolitycznym, „miastem przyszłości”. Młodzi Belgowie coraz częściej myślą o sobie jako o obywatelach świata i stąd relacje z innymi narodowościami traktują jako dużą wartość.
Bruksela, Magdalena Skajewska