Ukraińcom żyje się trudno. W ostatnim czasie podrożało niemal wszystko: produkty spożywcze, usługi komunalne, transport publiczny. Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, przynajmniej w Kijowie restauracje nadal są pełne ludzi. Tak samo centra handlowe w weekendy. W stolicy odbywają się te same cykliczne imprezy, co w czasie pokoju. Podobnie jak w Polsce w modzie jest jedzenie uliczne. Jeden z festiwali odbył się w miniony weekend w Kijowie. I choć ceny nie były niskie, organizatorzy nie mogli narzekać na frekwencję. Także w ten sam weekend odbył się dzień muzyki ulicznej. Każdy kto czuł się na siłach mógł wystąpić sam bądź z kolegami i zagrać na przygotowanych wcześniej prowizorycznych scenach. Było dużo rodzin z dziećmi i młodzieży. Ktoś grał na didgeridoo, a ktoś wystąpił z całym zespołem, czy ze swoją grupą folklorystyczną.
foto: IAR/Piotr Pogorzelski
Takie wydarzenia pozwalają zobaczyć szczęśliwą ukraińską klasę średnią, której przedstawiciele wyglądają i myślą tak, jak ich koledzy z zachodu. To właśnie oni brali udział w rewolucji godności, a teraz -choć większość z nich nie walczy na froncie- pomagają żołnierzom oddając część swoich zarobków na pomoc armii.
Ukraińcy nie zapominają przy tym o swoim patriotyzmie. Pokazali to w czwartek 21 maja, gdy w całej Ukrainie odbyło się święto wyszywanki. Ludzie w biurach, dzieci w szkołach, a nawet na placach zabawach, zakładali tego dnia ludowe koszule zwane właśnie wyszywankami.
foto: IAR/Piotr Pogorzelski
Takie wydarzenia pozwalają zapomnieć choć na chwilę o tym, co dzieje się na wschodzie, o licznych problemach gospodarczych i powolnych, ale jednak reformach. Dają także nadzieję na to, że -jak śpiewa gwiazda ukraińskiego rocka Swiatoslaw Wakarczuk "wszystko będzie dobrze".
A że zbliżają się wakacje, wszyscy powoli zaczynają myśleć o wypoczynku. Wypoczynek za granicą raczej odpada ze względu na niską wartość hrywny. Krym znajduje się pod rosyjską okupacją, ale zawsze można pojechać do Odessy, gdzie są równie ładne plaże, oferta kulturalna bogatsza, a poziom obsługi o wiele wyższy niż na półwyspie, gdzie większość restauratorów i hotelarzy zatrzymała się w czasach radzieckich. Ci którzy lubią góry pojadą pewnie do Lwowa, a potem w Karpaty. Te miejsca czekają także na turystów z Polski i innych krajów zachodu.
Piotr Pogorzelski