X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Informacyjna Agencja Radiowa

Uchodźcy w obiektywie aparatu

Ostatnia aktualizacja: 23.09.2015 11:16
Gdy wysiadłem z autobusu w miejscowości Idomeni na granicy grecko-macedońskiej, padał lekki deszcz, było szaro i pochmurno. Jakaś kropla, dostała się do aparatu i dosłownie zwariowała mi w nim elektronika, kilka przycisków do zmiany ustawień w aparacie przestało działać, a kilka nagle zmieniło swoje funkcje. Na szczęście te ustawienia, na których aparat się zaciął, były odpowiednie do fotografowania przy takiej pogodzie.
Uchodźcy w obiektywie aparatu
Foto: IAR/Krystian Dobuszyński

Bałem się, co będzie jutro, gdy będzie świeciło słońce, przecież nie będę mógł robić zdjęć, ale z racji, że zamartwianie się tym, na pewno nie naprawi mi aparatu, postanowiłem zrobić jak najwięcej dobrych zdjęć na wypadek, gdyby miały to być pierwsze i ostatnie z tego wyjazdu. Po krótkiej rozmowie z ludźmi z UNICEFu dowiedziałem się, że uchodźcy są podzieleni na ok. 50-osobowe grupy i przyjeżdżają pod granicę autobusami. Dostają jedzenie, picie, w miarę potrzeb i możliwości ubrania i przechodzą pieszo przez granicę do Macedonii.

Miałem trochę inne wyobrażenie o tym wszystkim, liczyłem, że ludzie przedostają się, przez pola, przedzierają przez krzaki, idą z walizkami i torbami przez jakieś bezdroża. Okazało się, że wszystko jest dość dobrze zorganizowane i uporządkowane. Robiło się ciemno, deszcz nie przestawał padać, a właściwie padał coraz mocniej. Robiłem zdjęcia bez przerwy z obawy, że aparat mi zaraz wysiądzie. Zdawałem sobie sprawę, że mam mało czasu, a musiałem jeszcze przedostać się na druga stronę, do Macedonii, żeby znaleźć jakiś hotel. Gdy okazało się, że nie mogę przekroczyć granicy w miejscu, w którym przekraczają ją uchodźcy, tylko o wiele dalej przez oficjalne przejście graniczne, postanowiłem wreszcie zacząć iść.
Po trzech godzinach marszu w ulewnym deszczu dotarłem wreszcie do hotelu. Noc, mimo deszczu była bardzo duszna, wilgotność w pokoju, przekraczała jakiekolwiek racjonalne normy, do tego stopnia, że to co jeszcze dzisiaj było suche, nad ranem zrobiło się mokre. Uchodźcy byli bardzo otwarci, chętni do rozmów, widać było, że są bardzo zmęczeni, ale również zadowoleni, że kończą kolejny etap swojej wędrówki. Witali się ze mną, a ja z nimi. Ja uśmiechałem się do nich, a oni do mnie.Wśród grup uchodźców było bardzo dużo dzieci, większość z nich, widząc aparat od razu zaczynała pozować, robić różne miny i gesty, uśmiechać się. Często podchodziły, żeby zobaczyć swoje zdjęcie w aparacie.
Jest to bardzo zabawne i sympatyczne, ale tak naprawdę, nie o takie zdjęcia mi chodzi, najlepsze wychodzą, nie pozowane czy udawane, tylko prawdziwe, przedstawiające autentyzm chwili i sytuacji, a o to jest niełatwo. Niektóre dzieci, zmęczone podróżą, spały na ziemi, torbach, czy rękach swoich rodziców. Inne znajdowały szybko znajomych do zabawy, grały w piłkę, lub razem rzucały kamieniami do kałuży.

Usiadłem w cieniu drzewa, przy obozie, żeby schować się przed palącym słońcem i chwilę odpocząć. Po chwili, jeden z macedońskich policjantów, który chyba był już zbyt długo na służbie lub się do niej po prostu nie nadawał, zaczął krzyczeć do jednej grupy uchodźców, że nie są ludźmi, że są zwierzętami i tylko sprawiają problemy. Krzyczał na nich, machał rękoma. Chciał, żeby ustawili się w dwóch równych rzędach, ale zamiast zrobić tak jak jego koledzy, czyli znaleźć w grupie kogoś, kto mówi po angielsku i powiedzieć mu, żeby przekazał reszcie co mają robić, on po prostu się wydzierał i był coraz bardziej agresywny.

Patrząc na to, dobrze wiedziałem, że jedyne co mogę robić, to czekać, czekać z aparatem przygotowanym do robienia zdjęć, na wypadek, gdyby chciał kogoś zaatakować. Na szczęście, policjant się uspokoił i skończyło się tylko na krzykach i gestach.Zawsze w takich sytuacjach, pojawia się dylemat, czy opuścić aparat i zareagować bezpośrednio, czy czekać na rozwój sytuacji i ją sfotografować? Ja uważam, że w większości przypadków należy fotografować.

Byłem tam po, żeby relacjonować. Jestem w swoim naiwnym przeświadczeniu przekonany, że moje zdjęcia mogą coś zmienić, że mogą w jakiś sposób pomóc. I jestem w pełni świadom, kiedy mogę pomóc robiąc zdjęcia, a kiedy reagując bezpośrednio. Trzeba umieć trzeźwo ocenić sytuację i się do niej dopasować. Ja w tym momencie wiedziałem, że czekanie jest lepszym rozwiązaniem.

Robiąc zdjęcia staram się widzieć obrazy, próbuję się choć trochę odciąć aparatem od fotografowanego tematu, nie myśleć za bardzo co ci ludzie przeszli i co ich jeszcze czeka. Inaczej nie potrafiłbym pracować. Widzę chłopca, przebiegającego przez granicę z flagą Szwecji, piękny obrazek, naciskam migawkę, mam to. Widzę parę starszych osób, on o lasce, ona w chuście, idą pod rękę jakby na spacer, jakby byli gdzie indziej, a te wszystkie okropności związane z wojną nie miały miejsca, piękny, trochę odrealniony obrazek, naciskam migawkę, mam to. Widzę dziewczynkę w pociągu, jest w wieku mojej bratanicy, zauważa mnie, patrzy, śmieje się, wysyła mi całusy. A ja robię zdjęcia i uśmiecham się do niej, prawie przez łzy, bo zdaję sobie sprawę, że na jednej z granic, może na nią czekać gaz łzawiący, policyjne pałki i drut kolczasty. Naciskam migawkę, mam to.

To co robię, wszystkie sytuacje i fotografowane twarze, zostają ze mną na długo. Wracam do nich co jakiś czas, przeglądam zdjęcia, szukając konkretnej klatki, lub układam z nich reportaż. Ciągle widzę te osoby ich emocje zapisane w tamtej sekundzie i przypominam sobie, co wtedy czułem. Pozwala mi to nabrać sporego dystansu do otaczającego mnie świata i doceniać tak proste na pozór rzeczy, jak to, że mam dach nad głową i spokojne miejsce do życia.

Krystian Dobuszyński