Minister Radziwiłł przekonywał, że Warszawa to najmocniejszy kandydat. Wśród atutów polskiej kandydatury wymienił to, co określił zapleczem dla takiej instytucji. Podkreślił, że Polska co roku kształci dwa tysiące farmaceutów i 3.5 tysiąca absolwentów studiów medycznych. "Mamy też świetnie przygotowanych informatyków, a także ponad 100 firm produkujących leki" - wyliczał minister. Zaznaczył, że "Polska to potęga, jeśli chodzi o badania kliniczne".
Minister podkreślał, że sukces polskiej kandydatury wiązałby się nie tylko z prestiżem, ale także z szansą na rozkręcenie koniunktury. Bo obecność agencji przyciągałaby instytucje i firmy, a także przedstawicieli firm farmaceutycznych i konsultingowych. Dodał, że byłaby to wielka szansa dla Warszawy, bo do agencji na konsultacje i konferencje przyjeżdzałoby rocznie ponad 30 tysięcy ekspertów, którzy korzystaliby z hoteli i restauracji.
Polska ma konkurencję. Na liście kandydatów znajduje się 19 miast, między nnymi Barcelona, Bukareszt, Amsterdam czy Bratysława.
Pytany o to, czy napięcie polityczne pomiędzy Komisją Europejską a Warszawą nie zmniejsza szans Polski, minister zdrowia odpowiadał, że ma nadzieję, iż zwyciężą argumenty czysto merytoryczne.
"Jeśli brać pod uwagę dwa podstawowe wskaźniki, a więc zaplecze naukowe-przemysłowe oraz ideę, by instytucje unijne lokować we wschodniej części Unii, to pośród tych krajów jesteśmy najlepsi, wydaje się, że nasze szanse są duże" - podkreślił Konstanty Radziwiłł.
Ostateczną decyzję w sprawie nowej lokalizacji agencji poznamy jesienią.
IAR/Adam Dąbrowski/Londyn
Zachęcamy do śledzenia nas na Twitterze. Więcej i najwięcej wiadomości IAR po wykupieniu dostępu do serwisu.