"Euphoria" Adama Jarzmika

Ostatnia aktualizacja: 11.08.2017 13:10
W przeciągu ostatnich kilku lat mamy do czynienia z wysypem utalentowanych młodych pianistów, którzy nie tylko zdobywają szlify przy boku bardziej doświadczonych muzyków, ale są już liderami swoich własnych zespołów i nie boją się też brać odpowiedzialności za komponowanie. Do tego grona należy dopisać Adama Jarzmika, który swoją debiutancką „Euphorią” udowania, że posiada całe pokłady doskonałych pomysłów i potrafi, pomimo młodego wieku, w dużej mierze z nich korzystać. Warto też zauważyć doskonały debiut młodej wokalistki Renaty Irsy i zwrócić uwagę na kolejny znakomity album Szymona Łukowskiego.
(zdj. ilustracyjne)
(zdj. ilustracyjne)Foto: Shutterstock

Adam Jarzmik ma też to szczęście, że udało mu się stworzyć bardzo ciekawą, młodziutką ekipę, która zdobyła pierwsze miejsce podczas 19. Bielskiej Zadymki Jazzowej czy Grand Prix tegorocznej edycji festiwalu Jazz nad Odrą. Chłopaki lubują się w maistreamie i nie wykazują za bardzo ciągot ku awangardowym eksperymentom.

Mają duży szacunek do tradycji, starają się w ewolucyjny, a nie w rewolucyjny sposób podchodzić do dorobku poprzednich pokoleń czy bardziej doświadczonych graczy. „Euphoria” (wyd. Audio Cave) to wyraz ich modzieńczej pasji, ale też pewnego opanowania emocji – nie mamy tu do czynienia ze spontanem w stylu opowieści o tym, jak weszliśmy do studia, zaczeliśmy grać, no i wyszła po tym płyta.

Co to, to nie – widać, że kolejne pomysły zostały długo przegadane, że sporo rzeczy zostało rozrysowanych, że była jakaś koncepcja na cały krążek. Nie chodzi o doszlifowanie wszystkich nierówności – raczej o to, by odbiorca uzyskał pewną całość, spójny przekaz. I to Adamowi Jarzmikowi i kolegom, z których chciałbym wyróżnić przede wszystkim znakomitego perkusistę Piotra Budnika, udało się osiągnąć bez zastrzeżeń.

Swoją pierwszą płytę przedstawia też Renata Irsa. Jej krążek „Nie z tej bajki” (wyd. Soliton) to mieszanina swingu, tango, bossa novy a przede wszystkie delikatnego wokalu. Na krążku przewija się cała plejada dobrych muzyków, z których szczególnie zapamiętałem trębacza Emila Miszka i gitarzystę Marcina Wądołowskiego, a także akordeonistę Pawła Zagańczyka. Wokalistka wita się z nami utrzymaną w romantyczno-sentymentalnej atmosferze „Analizą”, ale jeśli ktoś myśli, że będzie tak cały czas, to bardzo się myli – włączam kolejny numer „Pohulanka” – no i robi się gorąco, jest siła, jest moc. Wytchnienie przychodzi natychmiast – balladowa, śpiewana po angielsku „Ill Wind”… i znów miłe klimaty. Szkoda tylko, że Pani Renata nie nagrała dłuższego albumu – 35 minut pozostawia niedosyt. „Nie z tej bajki” to bardzo dobre przywitanie z publicznością, coś na zachętę, dobry prognostyk na przyszłość.

Szymon Łukowski "Hourglass" Szymon Łukowski "Hourglass"

Na albumie "Hourglass" (wyd. Hevhetia) kwintetu Szymona Łukowskiego znajdziemy obok lidera – saksofonisty, grającego na wibrafonie i marimbie Dominika Bukowskiego, perkusistę Sławka Koryzno, austriackiego gitarzystę Hannesa Rieplera, a także kontrabasistę Pawła Urowskiego. Większość kompozycji to zasługa Łukowskiego, ale z wyłączeniem Koryzno, także pozostali trzej muzycy prezentują po jednym swoim utworze. To wpływa na wielobarwność "Hourglass", który staje się konglomeratem różnych wpływów, w którym miesza się i kotłuje tysiące pomysłów. Łukowski wie z kim współpracować, doskonale spaja zespół, stara się też, by i jego gra była jak najbardziej wielobarwna i z tego powodu wykorzystuje saksofony: tenorowy, altowy, sopranowy oraz klarnet basowy. Przed czterema laty zaskoczył nas krążkiem "Szymon Łukowski Quintet", teraz prezentuje dzieło o wiele bardziej rozwinięte, stojące na wyższym poziomie zarówno pod względem spójności materiału jak i indywidualnych umiejętności prezentowanych przez zespół. Nie mam wątpliwości, że "Hourglass" zostanie dobrze przyjęte przez jazzfanów. Ta muzyka łapie za serce.

Mieczysław Burski

Zobacz więcej na temat: Jazz recenzja MUZYKA
Czytaj także

NSI Quartet i ich spojrzenie kobry

Ostatnia aktualizacja: 27.06.2017 14:30
Franciszek Pospieszalski Sextet i NSI Quartet - to młodzież, która stawia coraz mocniejsze kroki na polskiej scenie jazzowej. Warto też zwrócić uwagę na nowy krążek Leszka HeFi Wiśniowskiego, na którym udowadnia nam, że jego gra na flecie nie zna granic, a także gitarzysty Adama Palmy przekonujacego, że jego gra choćby z Alem di Meolą nie była dziełem przypadku.
rozwiń zwiń