"Cztery pory roku" w dusznickim Dworku

Ostatnia aktualizacja: 03.08.2014 16:55
Zapraszamy do przeczytania trzeciego z dziewięciu felietonów Marcina Majchrowskiego, które publikować będziemy każdego dnia 69. Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach-Zdroju.
Marcin Majchrowski
Marcin MajchrowskiFoto: Marek Grotowski

Po pierwsze czuję dziś potrzebę wyrażenia żalu, że nie dane nam było posłuchać walca Nad pięknym, modrym Dunajem Straussa w opracowaniu Henryka Schulz-Evlera, którego tak gorąco rekomendowałem. Zdolności jasnowidzenia jednak nie mam, nie mogłem więc przewidzieć, że Claire Huangci przenicuje program swojego recitalu ze skutkiem dla (nie)szczęsnego walca tak fatalnym. Niemniej jednak – żal wyrażam (i to głęboki)! Po drugie, czuję się rozdarty i dobity znikomością miejsca na kolumnie. Bo jak nie polecać gorąco jednego z najbardziej rozchwytywanych ostatnio pianistów, do tego jeszcze laureata ostatniego Konkursu Chopinowskiego, który spośród wszystkich nagrodzonych w 2010 roku zrobił – jak do tej pory – największą furorę w świecie? Usprawiedliwiam się więc: Danił Trifonov rekomendacji nie wymaga, ponieważ od dawna bilety na jego recital wyprzedane.
Zelektryzował mnie natomiast program popołudniowego koncertu! Wprawdzie kameralistyka w Dusznikach od czasu do czasu się pojawia, ale nie pamiętam, bym kiedykolwiek widział w książce programowej nazwisko jednego z najpopularniejszych kompozytorów baroku, Antonia Vivaldiego. A to ci heca! W dusznickim Dworku, na festiwalu im. Fryderyka Chopina zabrzmią najpopularniejsze z jego utworów – Cztery pory roku, czyli koncerty skrzypcowe z opusu 8. Cóż jest w materii akurat tych dzieł, że fascynują wykonawców, a publiczność nie narzeka na ciągle nowe próby ich odczytywania, przeciwnie – karnie kupuje i premierowe nagrania i wznawiane interpretacje, chociaż jest ich na rynku naprawdę wiele? Odpowiedź może być tylko jedna: to wizja artystyczna, prosta, a jednocześnie wysublimowana, ponieważ opisuje zjawisko oczywiste, a jednak fascynujące, którego na co dzień po prostu nie zauważamy. Vivaldi potrafił dźwiękami oddać koloryt pór roku, celnie "odmalować” odmiany pogody (w finale Lata jesteśmy świadkami najprawdziwszej burzy, w Zimie odczuwamy siarczysty mróz i szczękamy z zimna zębami) albo wskazać na zwyczaje agrarnego cyklu (Jesień jest czasem zbiorów i sytej zabawy – w powolnej części suto zakrapianej czymś mocniejszym!), a nawet nakazać muzykom naśladować szczekanie psa (w powolnym ogniwie Wiosny). Czy to nie piękne? Żadnych wyszukanych konstrukcji – natura w czystej postaci! Swoją drogą, wcale niełatwa do zagrania na poczciwych skrzypcach.
Marcin Majchrowski

Zobacz więcej na temat: Antonio Vivaldi Fryderyk Chopin
Czytaj także

"Tknęło mnie, żeby sprawdzić: Adolf Schulz-Evler..."

Ostatnia aktualizacja: 01.08.2014 18:20
Oto drugi z dziewięciu felietonów Marcina Majchrowskiego, które publikować będziemy każdego dnia 69. Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach-Zdroju.
rozwiń zwiń