"Z czwartku na piątek" - Piotr Bukartyk

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
"Z czwartku na piątek" - Piotr Bukartyk

Zabaw słowem Bukartyka ciąg dalszy, czyli osiemnaście utworów na nowej płycie. Jest melancholijnie i zabawnie. Piosenki dające do myślenia i doprowadzające do łez. Oczywiście ze śmiechu. Są i goście. I to nie byle jacy....

"Z czwartku na piątek" - Piotr Bukartyk

płyty – sam Wojciech Mann. Czyli mamy mieszankę perfekcyjną, o której sam zainteresowany mówi tak...

“… nie wszystko da się przewidzieć, o czym przekonałem się niedawno na własnej skórze, czy raczej na własnych kościach. Płyta, którą zapowiadałem na koniec listopada, też nie wiedziała, że przyjdzie jej poczekać aż do lutego i że będzie przez to znacząco inna niż byłaby, gdyby nie kości wyżej wspomniane. No cóż, rozsypałem się trochę i trzeba to było poskładać. Wracając zaś do płyty, dodatkowy czas pozwolił na zupełnie inne spojrzenie na niektóre numery, dzięki czemu Krzyś, któremu zostawiłem wolną rękę, zrobił je zupełnie po swojemu. „Inne kraje”, kończące część zasadniczą ( po której jest jeszcze dość obszerna część bonusowa ), mają dzięki temu prawie siedem minut. To najdłuższa płyta jaką w życiu nagrałem i mam nadzieję, że nie będziecie mieli o to pretensji. Osiemnaście kawałków, których w zasadzie nie łączy nic prócz okoliczności powstania – z nielicznymi wyjątkami (teksty ze starego pudła w liczbie czterech sztuk) pisałem w czwartkowe noce, a grałem           w piątkowe poranki na żywca w Trójce. Stąd zresztą tytuł płytki – „Z czwartku na piątek” - ot, taki sobie radosny eksperyment. Na wybór akurat tych utworków spory wpływ mieli słuchacze. Gdyby nie ich radosna reakcja, być może nie przyszłoby mi do głowy utrwalanie dla potomności ballady o Janku lotniku, jarającym skręta premierze, czy o leśnym karzełku – dyktatorze mody. No cóż, nie są to dzieła wyszukane w formie, nie szkice nawet, raczej maźnięcia  pędzlem ławkowcem, z którego farba pryska równo – na modela, na malarza i na publikę. Malarz bawił się dobrze, publika chwilami też, a modeli ostatecznie nikt nie prosił, żeby się pchali pod pędzel. A zresztą o sprawach, które sprowokowały mnie do napisania tych piosenek nikt już za chwilę nie będzie pamiętał, podobnie jak o ich bohaterach, mam nadzieję. Dodam jeszcze, że znajdziecie tu też utworki bardziej serio, oraz to, że po raz pierwszy w życiu śpiewam sopranem koloraturowym  w towarzystwie kwartetu smyczkowego. I to nie JAKIEGOŚ TAM kwartetu, a słynnej tudzież wybitnej Grupy MOCARTA! “

Polecane