W dżungli Borneo najgorsze są klaustrofobia i rzeki
2013-08-02, 20:08 | aktualizacja 2013-08-02, 20:08
- W żadnym momencie bycia w dżungli, chyba że płyniesz rzeką, nie widzisz dalej niż na 5, 10 metrów, a często na 3 czy 5 - mówi Peter Whyte-Venables, jeden z kilku ludzi na świecie, którzy pokonali lądem Borneo z północy na południe.
Posłuchaj
Borneo to trzecia co do wielkości wyspa na świecie. Las deszczowy, który ją porasta, liczy ponad 130 mln lat.
Podróżnik, pisarz, członek Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, były komandos jednostek specjalnych SAS, Peter Whyte-Venables jest jednym z kilku ludzi na świecie, którzy pokonali lądem wyspę od wybrzeża do wybrzeża, z północy na południe. Wraz z kolegą przedzierał się przez dżunglę przez 4 miesiące.
Jego fascynacja wyspą zaczęła się w 1989 roku, kiedy jako żołnierz brytyjskiej armii pojechał na szkolenie służb specjalnych do Brunei, na północy Borneo. - Byłem tam przez miesiąc i można powiedzieć, że złapałem bakcyla, dostrzegłem w dżungli coś wyjątkowego, coś, co mnie pociągało - mówi.
Peter Whyte-Venables podkreśla, że na na Borneo najniebezpieczniejsze są nie dzikie zwierzęta, ale rzeki. - To one zabijają najwięcej osób. Ulewny deszcz może sprawić, że nagle poziom wody gwałtownie wzrośnie, nurt rzeki staje się wtedy niesamowicie szybki - wyjaśnia.
- Przedarcie się przez dżunglę Borneo to zdecydowanie było jedno z trzech najtrudniejszych wyznań, przed jakimi stanąłem w życiu - przyznaje śmiałek w rozmowie z Maricnem Pośpiechem.
Do słuchania "Audycji pod-Różnej" zapraszamy w piątek o godz. 18.10!
(pg)