Rozpad Iraku to definitywny koniec I wojny światowej?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Rozpad Iraku to definitywny koniec I wojny światowej?
Szyicka organizacja "Brygady Pokoju" w paradzie na ulicach BagdaduFoto: PAP/EPA/ALI ABBAS

- Jest taka teoria, że to, co obserwujemy, to efekt porozumienia Sykes-Picot z 1916 roku między Francuzami, Brytyjczykami a Rosją, odnoszącego się do podziału Bliskiego Wschodu. Imperium tak wielkie jak Imperium Osmańskie umiera długo i krwawo. Wtedy umarło kosztem półtora miliona Ormian, ale te granice wciąż krwawią - ocenia Patrycja Sasnal z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Posłuchaj

Rozpad Iraku to definitywny koniec I wojny światowej? (Raport o stanie świata/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

- Prawdziwym grzechem kolonialistów jest fakt, że podsycali waśnie międzywyznaniowe. Teraz wszystkie państwa sąsiadujące z Irakiem robią to samo. Religia jest tylko narzędziem - podkreśla rozmówczyni Dariusza Rosiaka.

W jej ocenie są dwie możliwości rozpadu Iraku: jedna wzdłuż linii sunnicko-szyickiej, a druga to secesja irackiego Kurdystanu. - Jeżeli dojdzie do drugiego wariantu, to nie pociągnie on za sobą raczej dalszych konsekwencji, bo już teraz Kurdystan jest niezależny, posiada konstytucyjną autonomię ekonomiczną. Nie zależy mu na byciu częścią zdestabilizowanego kraju, tym bardziej, że od trzech lat władze Kurdystanu są w konflikcie z rządzącymi z Bagdadu co do zakresu autonomii. Iraccy Kurdowie są niezależni nie tylko finansowo, ale też wojskowo. Kurdystan ma też bardzo dobre stosunki z Iranem i irańskim Kurdystanem. To bardzo ważni sąsiedzi - przypomina Patrycja Sasnal.

Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".

Irak destabilizuje ofensywa sunnickiej organizacji Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIL). Ocenia się, że liczy ona około 11 tysięcyżołnierzy działających na terenie Syrii I Iraku. - Ich celem jest stworzenia państwa, a właściwie kalifatu, czyli teokracji, w której rządziłby kalif, czyli wysłannik Boga. Zajęli w Syrii gubernię Rakka, a także dwie inne, w Iraku pod ich wpływem są trzy duże prowincje. Na tym terenie żyje około 5 milionów osób, nie sposób powiedzieć, ile dokładnie, bo nie wiemy, ile osób uciekło. ISIL chce stworzyć państwo i walczyć z niewiernymi, za których uważa także innych muzułmanów, czyli szyitów, a także wszystkie rządy sunnickiej współpracujące z Izraelem, Amerykanami czy szyitami. Powstaje paradoksalna sytuacja, w której przeciwko dżihadowi Islamskiego Państwa w Iraku i Lewancie wspólne interesy mają USA, Iran, Arabia Saudyjska, Turcja a może nawet Baszar al-Assad - ocenia gość "Raportu o stanie świata".

Nie jest tak, że kilka tysięcy bojowników sunnickich może sobie podporządkować takie miasto jak  Mosul, w którym mieszka półtora miliona osób. - ISIL mają lokalnych sojuszników i to oni, m.in. przywódcy plemienni, wolą sojusz z dżihadem od władz w Bagdadzie, ale to tylko sojusz taktyczny - dodaje Patrycja Sasnal.

O tym, czy może dojść do powtórnej interwencji Amerykanów w Iraku, a także czy możliwa jest wojskowa współpraca USA z Iranem przeciwko Irakowi, mówił Marek Wałkuski - waszyngtoński korespondent Polskiego Radia.

W ocenie eksperta Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych najbardziej kluczowe pytanie w kontekście rozwoju sytuacji w Iraku dotyczy zachowania Arabii Saudyjskiej i jej wpływu na to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie.

W audycji rozmawialiśmy także o:

-  w Kenii znowu przemoc. Kto dokonuje zamachów na wschodzie kraju? Czy stoimy u progu kolejnej fali pogromów na tle etnicznym?

- Kolumbia wybiera prezydenta, która zapowiada koniec sześćdziesięcioletniej wojny z lewicową partyzantką. Czy tym razem się uda?

"Raport o stanie świata" na antenie Trójki w każdą sobotę od godz. 14.05 do 15.00.

(gs/mk)

Polecane