Zagłada, której się nie wspominało

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Zagłada, której się nie wspominało
Foto: źr.wikipedia commons

- Nie mówiło się o Zagładzie Romów dlatego, że oni sami milczeli przez długie lata. Wynika to z tradycyjnej kultury romskiej, która zakłada, że nie żyjemy przeszłością, nie przywołujemy zmarłych - opowiadała w Trójce reportażystka Lidia Ostałowska.

Posłuchaj

Lidia Ostałowska w "Klubie Trójki", 12 stycznia 2012
+
Dodaj do playlisty
+

Cyganie przez nazistów zostali skazani na zagładę tak samo jak Żydzi, acz z innych powodów. - Trudno było oskarżyć Cyganów* o to, że chcą zawładnąć światem, albo że organizują straszne spiski. Łatwiej było ich oskarżyć o aspołeczność i to aspołeczność genetyczną. Ten argument przeniósł się także na ich dzieci, były więc dwa wyjścia: sterylizacja, albo eksterminacja. Doszło do obu - mówiła Lidia Ostałowska w "Klubie Tójki".

Deportację Cyganów do obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau rozpoczęto w lutym 1943 i kontynuowano do lipca 1944. Spośród 23 tysięcy uwięzionych zmarło lub zostało zamordowanych około 20 tysięcy. - Mówi się, że zginęła jedna trzecia albo połowa europejskich Romów, ale trudno to określić w liczbach - dodała reportażystka i wyjaśniła, dlaczego, mimo milczenia samej społecznosci romskiej na temat Zagłady, zainteresowała się tematem.

- W latach 90. głośna była sprawa sporu między Diną Gottliebovą a Muzeum w Auschwitz o to, do kogo należą akwarele, które malowała w obozie na rozkaz doktora Mengele. Były to portrety Cyganów, na których przeprowadzał swoje eksperymenty. Interesowałam się wtedy tematem Romów i bardzo zależało mi, by z nią porozmawiać, ale nie zareagowała na moją prośbę. Zrezygnowałam wtedy z pisania reportażu, a do sprawy wróciłam dopiero po jej śmierci - wyjaśniła w rozmowie z Jerzym Sosnowskim.

/

Tak powstały "Farby wodne", w której to książce Ostałowska opowiada nie tylko o obozowej rzeczywistości Romów, ale też ich niełatwej sytuacji po wojnie.

Pozornie Cyganów potraktowano lepiej niż innych więźniów obozów, nie byli bowiem poddawani selekcji, goleni, nie odziewano ich w pasiaki, a rodzin nie rozdzielano, lecz kierowano do specjalnie utworzonego familijnego obozu cygańskiego - Zigeunerlager.

- W rzeczywistości potraktowano ich jak zwierzęta, albo jak dzieci, jak kogoś, kto - w ramach tej logiki nazistowskiej - nie zasługuje nawet na to, by być porządnym więźniem, a może zasługuje na swego rodzaju litość. Ginęli natomiast dokładnie tak samo jak inni więźniowie - wyjaśniła w rozmowie z Jerzym Sosnowskim.

Po wojnie, w przeciwieństwie do ścigania zbrodniarzy odpowiedzialnych za Zagładę Żydów, ludzie odpowiedzialni za Zagładę Romów nie ponieśli żadnej kary, co więcej w dalszym ciągu zajmowali się Cyganami. - Przez długie lata prowadzili kartoteki, które służyły czasem policji, a czasem nauce. W powojennych Niemczech każdy obywatel pochodzenia cygańskiego musiał zwrócić się do stosownych władz, aby rozpatrzono, czy trafił do obozu jako ofiara rasizmu, czy jako jednostka aspołeczna. Wedle urzędników był to ten drugi powód - wyjaśniła i przyznała, że przez to nie udało im się uzyskać żadnych świadczeń dla ofiar terroru hitlerowskiego.

Jak dziś Romowie kultywują pamięć o Zagładzie, czy spór o akwarele się zakończył i jakie jeszcze pamięci spotkały się na kartach "Farb wodnych" dowiesz się słuchając całego "Klubu Trójki, 12 stycznia 2012".

 

* Zarówno w książce, jak i rozmowie Lidia Ostałowska trzyma się rozróżnienia językowego ze względu na czas używania tych nazw przez samych Romów: Cyganie - dla opisywania rzeczywistości przed rokiem 1971, w którym odbył się I Światowy Kongres Romów, Romowie - od tego czasu.

Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku o 21. Zapraszamy.

(asz)

Polecane