Tortury na Białorusi: "świat powinien o tym mówić" (wideo)

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Tortury na Białorusi: "świat powinien o tym mówić" (wideo)

Trzeba zrobić wszystko, żeby w więzieniach na Białorusi nie było tortur, przeprowadzić śledztwo w tej sprawie – mówi Aleś Michalewicz, który jako pierwszy publicznie powiedział o tym, jak traktuje się więźniów. Jest teraz szantażowany przez KGB.

Posłuchaj

Rozmowa z Alesiem Michalewiczem
+
Dodaj do playlisty
+




Więcej informacji na temat Białorusi: Raport Białoruś

Aleś Michalewicz, były kandydat na prezydenta w grudniowych wyborach, wierzy, że sytuację w aresztach uda się zmienić dzięki presji opinii światowej i zainteresowaniu białoruskiego społeczeństwa. Ma nadzieję, że sprawą tortur zajmie się ONZ, może także prokuratura wojskowa Białorusi (opozycja złożyła wniosek). W związku z oświadczeniem Alesia Michalewicza o torturach w czwartek Parlament Europejski ma wydać rezolucję w sprawie łamania praw człowieka na Białorusi.

Aleś Michalewicz podkreśla, że wiele osób zareagowało na jego oświadczenie. Telefonował do niego szef MSZ Czech Karel Schwarzenberg, a do jego żony - żona polskiego prezydenta Anna Komorowska. Po wezwaniu na przesłuchanie w KGB dzwonili do niego pracownicy ambasady: Michalewicz uważa, że tylko z powodu tego zainteresowania nie zamknięto go z powrotem w celi.

----------------------------------------

Przeczytaj wywiad z Alesiem Michalewiczem (w ramce obok wersja dźwiękowa i fragmenty wideo z Mińska - nagranie przez Skype)

----------------------------------------

Pan jako pierwszy zdecydował się ujawnić, co się dzieje w więzieniach, opowiedział o torturach stosowanych wobec opozycjonistów. Kilka dni później został pan przesłuchany przez KGB. Czy czuje się pan zagrożony?

Nie, nie czuję się zagrożony. Przesłuchanie było zwyczajne. Coś niezwykłego zdarzyło się po przesłuchaniu. Po zakończeniu przesłuchania podszedł do mnie człowiek, który nie zajmuje się tym śledztwem. Pokazał mi w komputerze kadry z rozmów po 10 stycznia, kiedy już zostałem zmuszony, by przystać na rozmowy z funkcjonariuszami KGB. Okazało się, że wszystkie spotkania były filmowane. Pokazano mi w komputerze moment, w którym śmieję się rozmawiając z pracownikiem KGB, jestem w dobrym humorze. Rozumiem, że chcą to pokazać jako dowód, że nie zostałem zmuszony, tylko zgodziłem się sam na współpracę, byłem bardzo szczęśliwy z tego powodu i tak dalej.

Wiadomo, że chodzi o metodę złego i dobrego policjanta. Zły policjant krzyczy, stosuje tortury, a dobry proponuje papierosa, kawę, czekoladkę. To działa od lat. Więc nie uważam, że moment kiedy się śmieję na spotkaniach z KGB, pokazuje, że z własnej woli zgodziłem się na współpracę. Zupełnie niczego nie dowodzi.

Powiedziano mi jeszcze, że tych materiałów, które mają, ”wystarczy na dobry film”, co najmniej na 45 minut.  Powiedziałem, że życzę powodzenia i chętnie film obejrzę, albo na stronie KGB, albo w telewizji białoruskiej.

Czyli szantażują Pana kompromitacją. Skoro jednak argumenty, którymi dysponują są dość słabe, mechanizm jest oczywisty dla obserwatorów tej sytuacji, dlaczego tak postępują?

Nie mają innych argumentów, nie mają innego, jak się u nas mówi, kompromatu. Chcą pokazać, że cokolwiek mają. Szczerze mówiąc, to pokazuje, że nie kontrolują sytuacji. Muszą jakoś reagować na to, co Białorusini mówią teraz o torturach.

KGB zaprzecza w specjalnym oświadczeniu że stosuje tortury. Tymczasem wiele osób zebrało się na odwagę i mówi, że doświadczyło tortur, wie lub słyszało o torturach w więzieniach.

Jestem pewien, że coraz więcej osób będzie o tym mówić. Najważniejsze, aby ci ludzie, które teraz są w więzieniu, których torturowano, również o tym mogli powiedzieć. Trzeba walczyć, żeby do nich dopuszczano prawników, żeby pełnomocnik do spraw torturowania ONZ mógł odwiedzić więzienia. To bardzo ważne.

Czy  takie praktyki dopiero teraz pojawiły się w areszcie, czy wcześniej również coś takiego mogło mieć miejsce?

Jestem przekonany, że podobne praktyki stosowano przez cały czas, ale zwykle przeciw ludziom, którzy nie mogli się przebić do mediów. Na przykład były sprawy celników, gdzie próbowano udowodnić im kradzieże: to była prawie powszechna praktyka. Korzystano  tego, że celników w społeczeństwie białoruskim nie za bardzo lubią. Nawet gdyby o tym opowiedzieli, ludzi powiedzą „przecież kradł".

Teraz jednak tortury stosuje się wobec osób, które kilka miesięcy temu były kandydatami na prezydenta. Jeśli tego się nie udowodni, jeśli nie zacznie się śledztwo w tej sprawie, to jestem pewien, że torturowanie będzie zwykłą metodą śledczą. Tak jak było za czasów stalinowskich.

Trzeba zrobić wszystko, co możliwe, żeby sprawę nagłośnić. Trzeba monitorować ,w których więzieniach na Białorusi takie metody się stosuje. I trzeba zrobić wszystko,  żeby tego w ogóle na Białorusi nie było.

Co można zrobić, żeby zapobiec torturowaniu więźniów, także politycznych, na Białorusi?  Złożyliście wniosek do prokuratury o zbadanie tej sprawy, Helsińska Fundacja Praw Człowieka napisała do komisarza ONZ. Co można zrobić, żeby zapobiec torturom w przyszłości?

Najważniejsze jest nagłaśnianie tej sprawy, żeby cały świat o tym mówił. Dlatego że reżim białoruski boi się najbardziej informacji, tego że ludzie i świat o tym wiedzą. To jest bardzo ważne. Oprócz mechanizmów ONZ, Czerwonego Krzyża, próbujemy też działać przez prokuraturę białoruską. Jednak jestem przekonany, że bez presji społeczeństwa będzie bardzo trudno zrobić cokolwiek.

Jednak zainteresowanie jest bardzo duże na Białorusi, wiele osób rozmawia na ten temat.

Właśnie o to chciałam zapytać, czy ludzie na Białorusi Panu wierzą, czy Pan spotyka się ze wsparciem? Czy też część ludzi wierzy oficjalnym komunikatom, MSW i KGB, które twierdzą, że żadnych tortur nie było?

Myślę, że do oficjalnych komunikatów nie ma w ogóle żadnego zaufania. To też interesujące, że w mediach państwowych nie ma na ten temat w ogóle mowy. Nikt nic o tym nie mówi. Nawet gdy zaczną zaprzeczać, że tortur nie stosuje się w areszcie, to przecież ktoś dowie się, że mówiono o tych torturach. Nie są więc zainteresowani w ogóle mówieniem na ten temat. Dlatego odpowiedź KGB ws. tortur pojawiła się na stronie internetowej KGB.

Rozmawiając ze mną pokazywali mi list, który wysłałem do Aleksandra Łukaszenki. List został zeskanowany specjalnie bez daty, bo jeszcze półtora miesiąca po tym liście byłem torturowany w KGB, przesłuchiwany  i tak dalej. To ciekawe, że oni zaczęli stosować różne metody. Oczywiście nie mają prawa ujawniać listów. Trzeba jednak zauważyć, że zostali zmuszeni do reakcji. Po raz pierwszy w historii Republiki Białoruś  KGB mówi, że człowiek który był zmuszonyny do podpisania oświadczenie, że będzie agentem,  nie był agentem. Również to też jest bardzo ciekawe.

W czwartek Parlament Europejski przyjmie rezolucję, w związku z Pana oświadczeniem o torturowaniu. Mówił o tym europoseł Jacek Protasiewicz w tym tygodniu. Czy ktoś z europarlamentu kontaktował się z Panem, ofiarował Panu pomoc?

Wiem, że Unia Europejska  i Parlament Europejski robią wszystko by zapobiec torturowaniu i żeby więźniowie zostali uwolnieni. W dniu kiedy złożyłem oświadczenie o torturach, dzwonił do mnie Karel Schwarzenberg, minister spraw zagranicznych Czech, do mojej żony dzwoniła pani Anna Komorowska, żona prezydenta Polski. W piątek wieczorem, gdy dostałem wezwanie na przesłuchanie na KGB, miałem telefony z kilku ambasad – z ambasady polskiej, niemieckiej, Stanów Zjednoczonych. A to już było po godzinach pracy. To bardzo ważne, że demonstrują, że jest zainteresowanie, że zbierają informacje o tej sprawie. Może właśnie dzięki temu nie trafiłem do więzienia. Wiadomo, że mój telefon jest podsłuchiwany, także telefon mojej żony.   

Z Alesiem Michalewiczem rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl

Polecane