Płyta tygodnia: Lykke Li "Eyeye”

Ostatnia aktualizacja: 26.06.2022 23:40
Lykke Li powraca z wciągającym audiowizualnym albumem "Eyeye”. Jest to najbardziej intymny projekt artystki, który ponownie połączył ją z wieloletnim współpracownikiem Björnem Yttlingiem.
Lykke Li w Barcelonie, rok 2018
Lykke Li w Barcelonie, rok 2018 Foto: shuterstock/Christian Bertrand

To ich pierwsza wspólna praca od czasu wydanego w 2014 r. albumu "I never learn". Nagrany w sypialni w Los Angeles, album "Eyeye” jest próbą skompresowania romantycznej obsesji i kobiecych fantazji w hiperzmysłowy krajobraz.

Albumowi towarzyszy siedem zapętlonych wizualizacji: razem muzyka i obraz odsłaniają szerszą narrację, opowieść o wiecznie powracających cyklach miłości, uzależnienia, nawrotów i obsesji (tytuł albumu i czas jego trwania są palindromiczne). "Eyeye” nie jest powrotem do formy. To ostateczna konfrontacja Lykke z formą, która zdefiniowała jej karierę. To opus magnum piosenkarki. Wystarczy posłuchać "No hotel".

Po czterech studyjnych albumach dobrze przyjętych przez krytyków, Lykke chciała użyć innej palety do stworzenia "Eyeye”. Narzuciła sobie dogmatyczny zestaw zasad, które miały rządzić każdym aspektem produkcji. Nie było żadnych click-tracków, żadnych słuchawek ani instrumentów cyfrowych. Płyta została zmiksowana na taśmę przez Shawna Everetta w ciągu kilku miesięcy w Los Angeles. Rezultatem jest 33-minutowa, mieniąca się karuzela, która prowadzi przez emocjonalną przestrzeń, z oszczędną produkcją, wirującymi analogowymi syntezatorami i masywnymi, popowymi hakami, które długoletni fani uznają za główny atut wokalistki. "Chciałam, żeby ta płyta była intymna jak słuchanie notatki głosowej po zażyciu LSD" - mówi Lykke.

 Źr. Youtube/Lykke Li - Over

Tracklista: 

1 No Hotel
2 You Don't Go Away
3 Highway to Your Heart
4 Happy Hurts
5 Carousel
6 5D
7 Over
8 Ü&I

mat. prasowe/aw