Juliusz Machulski: "Seksmisja" rozjuszyła amerykańskie feministki

Ostatnia aktualizacja: 30.10.2013 10:00
Słowo "kultowy" odmieniane jest dziś przez wszystkie przypadki, ale ten film zasługuje na to określenie. W przyszłym roku minie 30 lat od premiery "Seksmisji" Juliusza Machulskiego.
Audio
  • Reżyser Juliusz Machulski wspomina pracę na planie "Seksmisji" (Czwórka/Stacja Kultura)
Kadr z filmu Seksmisja
Kadr z filmu "Seksmisja" Foto: mat.pras.

W salonach Empik pod wspólną nazwą Empik Art Unlimited pojawiły się się kolekcje gadżetów sygnowane przez znanych polskich artystów. Najnowsza to "Seksmisja" związana bezpośrednio z filmem Juliusza Machulskiego.

Był rok 1983, Juliusz Machulski miał wówczas 28 lat i marzyła mu się kariera w stylu Stanleya Kubrica. Dlatego po zrobieniu kryminału "Vabank" Juliusz Machulski postanowił nakręcić film science fiction: - Wiedziałem, że to musi być komedia. Nic innego nie wchodziło w rachubę, bo byłoby zbyt pretensjonalne - wspomina reżyser. - Zacząłem kombinować, co jest przyszłościowym tematem. Przeglądając książkę o prognozach na XXI wiek, w rozdziale poświęconym genetyce natrafiłem na pojęcie partenogenezy. Kiedy dotarło do mnie, że kiedyś mężczyźni będą niepotrzebni postanowiłem zrobić o tym film.

Tak powstała historia o dwóch śmiałkach - Maksie i Albercie, którzy ku chwale ojczyzny i w imię nauki poddają się hibernacji. Podczas ich snu wybucha jednak bomba nuklearna. Uczestnicy eksperymentu budzą się w 2044 roku. Od opiekującej się nimi doktor Lamii dowiadują się, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat geny męskie zostały całkowicie zniszczone promieniowaniem, a oni są prawdopodobnie jedynymi osobnikami płci męskiej, którzy przetrwali kataklizm.

Już na wstępnym etapie pisania scenariusza rola Alberta powstawała z myślą o Olgierdzie Łukaszewiczu. Za to Jerzy Stuhr dołączył do obsady przez przypadek, w trakcie realizacji filmu: - Wpadliśmy na siebie gdzieś w okolicach Wieliczki. Ja wracałem z dokumentacji, Jerzy ze spektaklu. Wtedy jednak nie odważyłem się wystąpić z taką propozycją - mówi Machulski. - Dzień później spotkaliśmy się na pokładzie samolotu lecącego z Krakowa do Warszawy. Po wylądowaniu na Okęciu postawiłem wszystko na jedną kartę i dałem mu do przeczytania scenariusz.

Premiera "Seksmisji" odbyła się 14 maja 1984 roku. Sukces, jaki film osiągnął, zaskoczył jego twórców.

- W tamtych czasach było dużo łatwiej, choćby dlatego, że filmy dłużej pozostawały na ekranach. Mimo to nie sądziłem, że w ciągu roku "Seksmisję" obejrzy prawie 12 milionów widzów - opowiada twórca obrazu. - Szczerze mówiąc myślałem wówczas, że już każdy mój film będzie mieć taką widownię.

Jeszcze większym zaskoczeniem była reakcja amerykańskiej publiczności. Zwłaszcza tamtejszych feministek. - Po pokazie w Minneapolis zostałem bardzo surowo oceniony przez feministki - wspomina gość "Stacji Kultura". - One nie odebrały tego filmu jako krytyki ustroju totalitarnego. Dla nich była to opowieść o wyższości mężczyzn nad kobietami. I mam wrażenie, że tak na Zachodzie "Seksmisja" odbierana jest do dziś.

W 2008 roku "Seksmisja" otrzymała Złotą Kaczkę w kategorii Polska Komedia Filmowa i do dziś jest jednym z najchętniej oglądanych polskich filmów.

Nad projektem Empik Art Unlimited patronat objęła Radiowa Czwórka.

kul

Czytaj także

Stan polskiej kinematografii. "Ciągle myślimy o przeszłości"

Ostatnia aktualizacja: 18.10.2013 12:30
- Pieniądze nie przesądzają o jakości filmu. Liczy się pasja i talent - mówią krytyk filmowy Artur Cichmiński i Karol Kwiatkowski ze Stowarzyszenia Nowe Horyzonty.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Tomasz Raczek: polscy widzowie coraz bardziej doceniają polskie kino

Ostatnia aktualizacja: 25.10.2013 15:00
Fani filmów czekają na to wydarzenie przez cały rok. Nie ma w tym nic dziwnego, bo toruński TOFIFEST to prawdziwe święto kina niepokornego. 11. edycja zbliża się ku końcowi, a wielki finał już w niedzielę.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Martin Šulik: filmowiec nie może zapomnieć o swoich korzeniach

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2013 08:00
Trzykrotny zwycięzca Cottbus IFF, zdobywca 5 nagród w Karlovych Varach, dwukrotnie czeskich Lwów i gość specjalny Tofifestu, Martin Šulik zdradził nam, że kocha kino za to, że pozwala ono konfrontować różne punkty widzenia.
rozwiń zwiń