Począwszy od maja, podatek od sprzedanego towaru będzie wymagany m.in. w przypadku, gdy kupimy daną rzecz taniej i sprzedamy ją drożej w internecie, zanim minie pół roku od pierwotnego kupna.
- Przykładowo: jeśli kupimy buty z kolekcji limitowanej za 500 złotych, a po tygodniu sprzedamy je za 800 złotych, to kwota do opodatkowania wyniesie 300 złotych. Jeśli jednak minie więcej niż pół roku od kupna to nie zapłacimy żadnego podatku od takiej transakcji - wyjaśnił w rozmowie z Polskim Radiem doradca podatkowy Piotr Juszczyk.
Nowe przepisy przewidują, że jeśli użytkownik e-sklepu zajmuje się sprzedażą w sposób ciągły, zorganizowany, i w celach zarobkowych, to działalność taka zostanie uznana za działalność gospodarczą.
Limity sprzedaży i przychodów
Podatku od handlu w internecie nie zapłacą jednak wszyscy - będą z niego zwolnione osoby, które w ciągu roku rozliczeniowego przeprowadziły do 30 transakcji i zarobiły na tym mniej niż 2 tysiące euro.
Zgodnie z wytycznymi ministerstwa finansów tak zwana sprzedaż okazjonalna, która obejmuje głównie książki czy ubrania, również nie będzie podlegać opodatkowaniu.
Raporty sprzedawców
Regularna sprzedaż prowadzona w internecie za pośrednictwem portali e-commerce, będzie podlegała raportowaniu.
Resort finansów zapowiada, że pierwsze takie wykazy powinny zostać sporządzone na początku 2024 roku. O tworzeniu takich raportów będą informowaniu użytkownicy platform sprzedażowych. Informacja będzie podawana w regulaminach ogólnych.
Czytaj także:
(PAP)
IAR/ mbl