Prezes PZLA krytykuje: przyjechał przez pomyłkę...

PAP
Artur Jaryczewski 12.08.2012
Prezes PZLA krytykuje: przyjechał przez pomyłkę...
foto: Rosenaustadion Augsburg/ Wikimedia Commons

- W igrzyskach za wiele było dziewiątych miejsc, co bardzo boli - przyznał prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha.

- Do tej pory nie mówiłem o miejscach punktowanych, a czas poruszyć tę kwestię. Jak dobrze policzyłem, zazwyczaj w imprezach najwyższej rangi mieliśmy ich od 10 do 14. W Londynie się zawiodłem. O ile po zeszłorocznych mistrzostwach świata w południowokoreańskim Daegu narzekałem na zbyt dużo, bo aż pięć miejsc czwartych, o tyle na olimpiadzie za wiele było dziewiątych, co bardzo boli. Taka lokata to żadna lokata, nie daje szansy na stypendium, na specjalne szkolenie - powiedział Skucha.

Gwiazdami reprezentacji, zresztą nie po raz pierwszy, byli Majewski - po raz drugi z rzędu triumfował w olimpijskim konkursie pchnięcia kulą, oraz Włodarczyk - wicemistrzyni w rzucie młotem. Ekipa liczyła 60 lekkoatletów...

- Nie wymagam od nich bicia rekordów życiowych, bo oboje trzeba rozliczać inaczej, ale jak spisali się inni? Tylko męska sztafeta 4x100 metrów pobiła rekord Polski, zresztą z brodą. Pozostali w większości nie poprawiali nawet własnych osiągnięć. Spodziewałem się dużo większej liczby "życiówek", zwłaszcza, że warunki pogodowe wcale nie były brytyjskie, przeciwnie - były dobre i bardzo dobre, bez deszczu - podkreślił prezes PZLA.

Skucha zwrócił uwagę na konieczność weryfikacji minimów uzyskiwanych przez zawodników przed najważniejszymi imprezami. - To pomysł na gorąco, ale warty rozważenia. Przed igrzyskami mieliśmy mało czasu, dlatego zdecydowaliśmy, że lekkoatleci nie muszą powtarzać wyników na poziomie kwalifikacji światowej federacji "A". Myślę, że warto spróbować w ten sposób - sportowcy uznani, którzy sprawdzają się w wielkich zawodach, musieliby ten rezultat osiągnąć raz i mogliby zająć się przygotowaniami. Ale tacy dopiero wchodzący do reprezentacji, marzący o sukcesach, powinni na dwa-trzy tygodnie przed startem osiągnąć lub zbliżyć się do tego wskaźnika - wyjawił prezes.

- Szkoda, że muszę mówić o zawodnikach, którzy nie podjęli w ogóle walki. Im wystarczyło, że zaliczyli występ na olimpiadzie. Wiadomo w jakich konkurencjach zawiedliśmy najbardziej: 3000 m z przeszkodami kobiet i mężczyzn czy oszczep panów. Obowiązkiem doświadczonego Igora Janika było wejście do finału, a Pawła Rakoczego walka o niego. Chyba pomyłkowo na igrzyska przyjechał Bartosz Osewski - skomentował Skucha.

Londyn 2012 - serwis specjalny >>>

PAP/aj

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!