O zapasach, czyli od Milona do wolnej amerykanki

polskieradio.pl
Tomasz Owsiński 11.08.2012
Damian Janikowski (niebieski strój)
Damian Janikowski (niebieski strój), foto: zapasy.org.pl/Martin Gabor

Zapasy wydają się być stare jak świat. Znały je pradawne cywilizacje Egiptu i Babilonii. Księga Rodzaju opowiada o tym, jak patriarcha Jakub mocował się z aniołem.

W niezliczonych wariantach etnicznych, zapasy pojawiają się na wszystkich zamieszkałych kontynentach. Wystarczy przypomnieć sobie wolną amerykankę czy japońskie Sumo.

Na tegorocznych igrzyskach, jak co cztery lata, można oglądać zapaśników rywalizujących ze sobą w stylu wolnym i klasycznym. Różnica między nimi leży w strefach, na które można wykonać atak. Podczas gdy w stylu wolnym (czasem nazywanym amerykańskim) można atakować na nogi przeciwnika, w stylu klasycznym obowiązują wyłącznie chwyty powyżej pasa. Mimo przymiotnika „klasyczny”, reguły dzisiejszych zapasów więcej mają wspólnego z pomysłowością XIX wiecznych propagatorów sportu, niż z antycznym pierwowzorem.

Pale, bo tak grecy nazywali zapasy, wzmiankowane są już w Iliadzie, a na igrzyskach olimpijskich pojawiają się począwszy od roku 708 p.n.e. Walka zaczynała się w pozycji wyprostowanej, a kończyła, gdy jeden z zawodników poddał się lub wylądował trzykrotnie na ziemi. Nie mocowano się w parterze tak jak współcześnie. Nie przestrzegano kategorii wagowych, a jedynie wiekowe. Zawodnicy walczyli nago, natarci oliwą. Dopuszczalne było duszenie przeciwnika i wykręcanie rąk. Konkurencja odbywała się na skopanym fragmencie bieżni zwanym skamma. Przeciwników dobierano drogą losowania. Niektórych zawodników otaczała taka sława, że rywale w ogóle rezygnowali ze startu. Znamy wiele napisów nagrobnych, w których zmarły przechwala się zwycięstwami odniesionymi akoniti, (dosłownie „bez kurzu”), czyli walkowerem. Jednak największym antycznym championem pozostaje Milon z Krotony.

Milon przyszedł na świat w połowie VI wieku p.n.e. w greckiej kolonii Krotona na południu Italii. Już jako chłopiec zwyciężył w Olimpii w kategorii chłopców. Osiągnąwszy wiek męski, zwyciężył podczas pięciu kolejnych igrzysk, zyskując światową sławę. Podczas igrzysk (prawdopodobnie) w 520 roku p.n.e nikt nie stanął z nim do walki. Zyskał również wojenną sławę prowadząc swoich ziomków do zwycięstwa nad potężnym miastem Sybaris. O jego nadludzkiej sile i zręczności krążyły legendy. Jedni opowiadali, że na własnych ramionach wniósł swój posąg do świętego okręgu Altis w Olimpii. Inni mówili, że stawał na dysku nasmarowanym tłuszczem i choć wielu próbowało, nie dał się z niego strącić. Niektórzy przypisywali jego nadludzkie możliwości wtajemniczeniu w tajemne nauki pitagorejczyków.

Nie odniósł siódmego zwycięstwa w Olimpii. Gdy po raz pierwszy przegrał, musiał dobiegać pięćdziesiątki. Pokonał go rodak, młody Tymazyteos, i to nie dzięki sile, a sprytowi. Uchylał się przed bezpośrednią walką tak długo, aż stary champion opadł z sił. Jego na poły legendarne życie, zakończyła śmierć godna mitycznego herosa. Spacerując w okolicach rodzinnego miasta, zobaczył drzewo rozczepione klinami. Uniesiony pychą wsunął pomiędzy nie dłonie, chcąc je rozedrzeć do końca. O tym, co nastąpiło dalej, Pauzaniasz, grecki pisarz z II w n.e. pisał: „Kliny wypadły spod rąk, a Milon znalazł się jak w potrzasku, w kleszczach drzewa. W ten sposób stał się łupem wilków, których w okolicach Krotonu żyje nieprzeliczone mnóstwo”.

Starożytni znali jeszcze jedną konkurencję zapaśniczą, pankration. Było to cechujące się niezwykłą brutalnością połączenie zapasów z boksem, w którym dopuszczano wszystkie techniki poza drapaniem i gryzieniem przeciwnika.

Roman Żuchowicz, polskieradio.pl

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!