Katarzyna Gójska: Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski, chyba najbardziej oblegany w tej chwili przez dziennikarzy minister w rządzie, bo od kilku dni opinia publiczna bombardowana jest dramatycznymi informacjami dotyczącymi rekrutacji do szkół średnich, media publikują statystyki, tu dwa tysiące osób, uczniów nie dostanie się do szkół średnich, tu tysiąc, tu sześćset. Jak ta sytuacja, panie ministrze, w tej chwili wygląda? Bo wiemy, że chociażby w Warszawie rekrutacja jeszcze się nie zakończyła.
Dariusz Piontkowski: Przede wszystkim dzień dobry.
Dzień dobry.
Rzeczywiście tak jest, że chociaż są wakacje i większość dzieci i młodzieży wypoczywa, to minister edukacji tych wakacji nie ma, a to za sprawą rekrutacji, która co roku odbywa się właśnie na początku lipca. Podobnie w ubiegłych latach uczniowie, ich rodzice byli pełni emocji, bo czekali na ostateczne ogłoszenie wyników, kto się dostanie do których z wybranych liceów, techników czy szkół branżowych. I podobnie jest w tym roku. Pewnie emocje są troszkę większe, w dużej mierze za sprawą dziennikarzy, którzy bardzo mocno ten temat opisują, grzeją, jak to mówią, i pewnie częściowo także z tego, że uczniów ubiegających się o miejsca w szkołach jest więcej, ale to wynika z tego, że w tej chwili spotykają się absolwenci gimnazjów oraz szkół podstawowych. Samorządy wiedziały o tym, że taka sytuacja będzie i miały przygotować się na ten zwiększony rocznik...
I przygotowały się?
Z tym bywa różnie, niestety, jak widać. My pokazywaliśmy już wielokrotnie, że duża część samorządów, przewidując większą liczbę uczniów, przygotowała dużo większą liczbę miejsc. I tak Warszawa, o której pani mówiła, tutaj jest absolwentów około 28 tysięcy szkół podstawowych i gimnazjów, i miasto stołeczne przygotowało ponad 43 tysiące miejsc, a więc zdecydowanie więcej niż absolwentów z samej Warszawy. W niektórych miej...
No to skąd te informacje dotyczące na przykład Warszawy, że ponad dwa tysiące miejsc brakuje?
Ponieważ do każdego z dużych miast także aplikują uczniowie z mniejszych okolicznych miejscowości, a czasami nawet i spoza terenu województwa. I stąd te duże miasta starają się przygotować jeszcze większą liczbę miejsc, na przykład Lublin, który ma nieco ponad 5,5 tysiąca absolwentów, przygotował ponad 13 600 miejsc, czyli 2,5 raza więcej niż uczniów kończących szkoły podstawowe i gimnazja w samym Lublinie. I tak samo jest także w mniejszych miejscowościach, gdzie starostowie, burmistrzowie czy prezydenci przygotowali dużo większą liczbę miejsc. W skali kraju, gdy zbadaliśmy za pośrednictwem kuratorów, to absolwentów jest około 730 tysięcy, miejsc ponad 830 tysięcy, czyli ponad 100 tysięcy miejsc więcej w skali całego kraju dla uczniów...
I one się równomiernie rozkładają? Bo być może jest tak, że w niektórych...
Oczywiście, że jest z tym różnie...
...częściach kraju jest więcej miejsc, w niektórych mniej.
...w niektórych jest to na zakładkę, że tak powiem, ta różnica jest niewielka, w innych dużo większy zapas. Stąd mówię o tym, że samorządy różnie się do tego przygotowały. Wiedziały już 3 lata temu, że będzie zmiana, gdy przekształcano gimnazja w na przykład szkoły podstawowe lub w licea, niektóre samorządy po prostu wygasiły gimnazja, nie umieszczając w tych budynkach żadnych dodatkowych szkół, no to nie skorzystały z szansy na to, aby stworzyć dodatkowe miejsca w liceach, wiedząc o tym, że teraz będzie zwiększony rocznik i za kilka lat będą dwa zwiększone roczniki...
Pewno oszczędzały.
Być może z tego to wynikało. Przypomnę, że będą niedługo także dwa zwiększone roczniki, które w tej chwili kończą czwartą, piątą klasę szkoły podstawowej i one niedługo także dojdą do szkół średnich, a więc znowu będzie taki moment, kiedy będzie zwiększona rekrutacja do szkół. A więc w momencie, kiedy likwidowano gimnazja, trzeba było myśleć także o perspektywie kolejnych lat, bo przecież wiemy, ile dzieci uczy się w kolejnych rocznikach i można to przewidzieć, ile miejsc będzie potrzebnych potem chociażby w szkołach średnich czy na studiach, bo konsekwencje jakichś decyzji politycznych, oświatowych mają często swoje odzwierciedlenie dopiero za kilka czy kilkanaście lat. I tak jest chociażby z decyzją o tej zmianie strukturalnej o wygaszaniu gimnazjów, ale także z tą decyzją przymusowego pójścia do szkoły sześciolatków rozłożonych na dwa roczniki.
My próbowaliśmy pokazać, że samorządy, które perspektywicznie myślą, potrafiły się na to przygotować, część natomiast potrafi tylko i wyłącznie narzekać i oczekiwać od rządu, że coś zrobi. To jest taka paranoja – z jednej strony ci sami samorządowcy, na przykład prezydenci części dużych miast, mówią o tym, że chcą przejąć wszystkie kompetencje państwa także w dziedzinie oświaty, a jednocześnie za chwilę pytają ministra edukacji, co zrobi, żeby pomóc samorządom, które już przejęły ogromną część kompetencji.
No tak, ale...
Dziś zgodnie z ustawą...
...od razu niemalże na jednym oddechu te same samorządy...
...sprawy organizacyjne są w kompetencjach samorządów.
...mówią, że mają za mało pieniędzy na edukację. Warszawa mówi, że co chwilę, co roku musi dodawać z innych, tak trzeba by było rozumieć, z innych przedziałów czy szufladek budżetu pieniądze na edukację.
Dobrze, że pani o to pyta, bo myślę, że warto to wyjaśnić słuchaczom. Polskie prawo stanowi od wielu lat, nie tylko w okresie naszych rządów, że wydatki na oświatę w samorządach pokrywane są przynajmniej z trzech źródeł. Jednym z nich i najbardziej znanym jest subwencja tak zwana oświatowa, czyli pieniądze, które spływają z budżetu państwa do samorządów. Z drugiej strony jest to udział w tak zwanych podatkach, takich jak PIT czy CIT, oraz w dochodach własnych. I jednoznacznie ustawa o samorządzie i dochodach samorządu to określa. Także i ministrowie z rządu PO–PSL podkreślali to wielokrotnie, pani Szumilas, pamiętam, gdy była ministrem, wielokrotnie o tym mówiła i tak tłumaczyła samorządom. I ustawa w tej sprawie nie zmieniła się. Dziś jednak nagle samorządy zaczynają uważać, że subwencja musi pokryć wszystkie koszty funkcjonowania polskiej oświaty.
Trzeba powiedzieć, że dzięki temu, że rząd Prawa i Sprawiedliwości uszczelnił system podatkowy, do budżetów samorządów wpłynęło ponad 22 miliardy złotych więcej, na przykład Warszawa w ciągu roku lub dwóch z udziałów w podatku PIT ma dodatkowe dochody większe o 25%. To jest skala ogromna, nikt z nas tak szybko nie zyskuje dodatkowych dochodów. Jeśli chodzi o PIT, to ten wzrost wynosił ponad 14%. Widać więc, że udział samorządów, a Warszawa na tym korzysta w znacznie większym stopniu niż na przykład samorządy wiejskie, bo to przecież są wielkie firmy, są ludzie dużo lepiej zarabiający niż w mniejszych miejscowościach, ten wzrost udziału w podatkach jest znacznie większy niż w większości gmin w Polsce.
Panie ministrze, czy pan się nie obawia, że dojdzie do jakichś takich krytycznych sytuacji w związku właśnie z rekrutacją w tych największych miastach? I jeszcze przypomnijmy, i o to też chciałabym pana zapytać, że ta rekrutacja w tym roku przebiega dwutorowo, znaczy z jednej strony są to ostatni absolwenci gimnazjów, z drugiej strony absolwenci ósmych klas szkół podstawowych i oni trafią do liceów, szkół średnich do innych klas. I teraz pytanie drugie: czy zabezpieczeni są i jedni, i drudzy? Czy jest dostateczna liczba miejsc i dla jednych, i dla drugich?
Proszę zauważyć, że z jednej strony pokazujemy wspólnie liczbę absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych i liczbę miejsc, żeby pokazać, że tak naprawdę większość samorządów o to zadbała, aby każdy uczeń mógł kontynuować naukę w szkole średniej. I tak będzie, bo samorządy, nawet jeżeli w danym momencie nie mają wystarczającej liczby oddziałów, to gdy zobaczą, że na przykład jeszcze jest więcej uczniów niż miejsc, które są przygotowane, to mają prawo, aby utworzyć dodatkowe oddziały, czyli dodatkowe klasy. Rzeczywiście rekrutacja odbywa się dwutorowo, absolwenci gimnazjów nie konkurują z absolwentami szkół podstawowych, oni konkurują tylko w ramach tych samych szkół, które kończyli. Stąd my, czasami pokazując nawet liczbę uczniów, mówimy, że sposób absolwentów gimnazjów była taka liczba uczniów na jedno miejsce, a spośród absolwentów szkół podstawowych była taka liczba osób na jedno miejsce. One są najczęściej podobne, ponieważ te roczniki tylko troszkę od siebie się różnią. Tak jak mówiłem, zgodnie z prawem każdy uczeń ma prawo do kontynuacji nauki, a nawet obowiązek kontynuacji nauki do 18 roku życia i samorządy zgodnie z prawem muszą zabezpieczyć miejsca do nauki dla tej młodzieży.
To jeszcze pytanie na koniec, bo to przecież nie jest tak, że ta liczba absolwentów i ostatnich klas gimnazjów, i ósmych klas, takich pierwszych ósmych klas, to jest jakaś liczba, która była niespotykana do tej pory w polskim systemie oświaty. Zdaje się, że tam, nie wiem, dziewięć chyba, osiem czy dziesięć lat temu po prostu tylu było licealistów w klasach pierwszych i to nie jest tak, że wszyscy są zaskoczeni i nie ma bazy, takiego szkolnego zaplecza, które by umożliwiało przyjęcie tylu uczniów.
Ma pani rację. W 2010 roku, o ile mnie pamięć nie myli, była podobna liczba absolwentów szkół podstawowych czy gimnazjów wtedy, które ubiegały się o miejsca w szkołach średnich. Trzeba również pamiętać o tym, że w Polsce raczej buduje się nowe szkoły, a nie likwiduje, chociaż są samorządy, które niestety także i szkoły likwidują. Natomiast zwłaszcza w dużych miastach, gdzie pojawia się więcej mieszkańców, budowane są nowe osiedla, to samorząd powinien myśleć wyprzedzająco. Jeżeli nagle pojawia się tysiąc, pięć, dziesięć tysięcy nowych mieszkańców, to powinien pomyśleć także o żłobku, o przedszkolu, o szkole podstawowej czy potem szkole średniej, bo oczywistym jest, że za jakiś czas te miejsca w tych szkołach będą potrzebne. Niestety, nie wszystkie samorządy myślą tak perspektywicznie i dzisiaj często ci, którzy dopiero objęli władzę kilka miesięcy temu, mają problem, jak zabezpieczyć miejsca na przykład w szkołach średnich. Ale to wynika z tego, że władza samorządowa, która też jest władzą, która powinna zapewniać pewną ciągłość, nie zawsze myśli perspektywicznie.
Bardzo dziękuję. Pan minister Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej, był gościem Sygnałów Dnia.
Dziękuję bardzo.
JM