Polskie Radio

W tym sporcie kto śpi, ten przegrywa. Polski ultrakolarz przejedzie USA

Ostatnia aktualizacja: 22.04.2014 13:20
W marcu Remigiusz Siudziński skończył 40 lat i postanowił sam sobie zrobić prezent. W 12 dni chce przejechać na rowerze 4,8 tys. km, śpiąc maksymalnie po 3 godziny dziennie.
Audio
  • Ultrakolarz Remigiusz Siudziński o trudach i radościach wielogodzinnej jazdy na rowerze (Do południa/Trójka)
Ultrakolarz Remigiusz Siudziński na trasie
Ultrakolarz Remigiusz Siudziński na trasie Foto: archiwum prywatne

W tych wyścigach do mety dojeżdża się dopiero po kilku dniach. Przez ten czas sen jest symboliczny, a jedzenie zastępowane jest przez płynne odżywki. Jednak zdaniem ultrakolarza Remigiusza Siudzińskiego, który był gościem "Do południa" warto znieść te cierpienia w imię spełniania marzeń.

Polak wziął dotychczas udział m.in. w wyścigu dookoła Austrii na dystansie 2,2 tys. km. To jednak dla niego za mało. W czerwcu wyruszy na podbój USA. W Race Across America będzie musiał przejechać z zachodu na wschód kraju w ciągu 12 dni. Do pokonania ma 4,8 tys. km.

Jak zapowiada ultrakolarz, przez pierwsze dni będzie spał po 1,5 godziny dziennie. Gdy organizm będzie już bardziej zmęczony, na sen poświęci 3 godziny dziennie. - Sen trzeba sobie zaplanować, mniej więcej o stałej porze - mówi gość Pawła Drozda. Dodaje jednak, że nie zawsze można wygrać z poczuciem zmęczenia. -  Może się zdarzyć na trasie, że senność złapie i jedzie się od środka do brzegu asfaltu, oczy się kleją, kawa nie pomaga - przyznaje.

Wtedy potrzebna jest dodatkowa drzemka. Kolarz poświęca na nią... 15 minut. Siudziński cytuje jednego z kolegów, który najkrócej podsumował zmagania ultrakolarzy: "w tym sporcie kto śpi, ten przegrywa".

W czasie wyścigu sportowcom brakuje nie tylko snu. Żeby nie tracić czasu na jedzenie, piją specjalne odżywki przeznaczone dla osób chorych, które nie mogą przyjmować stałych pokarmów. - Gdybym próbował wcinać makaron, jadąc na rowerze, mogłoby dojść do wywrotki - śmieje się Remigiusz Siudziński.

Ultrakolarz wyjaśnia, że przygotowania do wielodniowych wyścigów obejmują nie tylko sferę fizyczną. - Przede wszystkim trzeba ćwiczyć wytrzymałość, trzeba spędzić długie godziny na rowerze. Poza tym treningi siłowe, treningi szybkościowe, ale też bardzo dużą rolę gra trening mentalny. Są takie momenty, kiedy się wydaje, że dalej się nie pociągnie. Ale wystarczy odpowiednie nastawienie, koncentracja i okazuje się, że można jechać dalej - wyjaśnia Siudziński.

Kiedy przychodzą chwile zwątpienia, bo zmęczenie jest już ogromne, ultrakolarz myśli o tym, że właśnie dla tego cierpienia bierze udział w wyścigu. - Nie spełni się wielkich marzeń, jeśli nie będzie wysiłku. Nic sensownego bez wysiłku nie przychodzi. To że przez 12 dni poboli, to nic - tłumaczy.

Siudziński wystartuje w wyścigu swojego życia 10 czerwca. Nadal brakuje mu jeszcze 40 tys. zł, by zrealizować to marzenie. Dlatego pieniądze zbiera przez internet na stronie polakpotrafi.pl/ultrakolarz

Audycję przygotował i prowadził Paweł Drozd.

Do słuchania audycji "Do południa" zapraszamy od poniedziału do czwartku od godz. 9 do 12.

bk, gs

Czytaj także

"Życie seksualne dzikich" sto lat po Bronisławie Malinowskim

Ostatnia aktualizacja: 13.03.2014 17:54
- Małżeństwo Trobriandczycy traktują poważnie. O ile przed oficjalnym zawarciem związku można, a nawet należy mieć wielu partnerów seksualnych, o tyle zdrada po ślubie widziana jest bardzo źle. Chyba że zostanie rzucony czar… Jeśli jednak zdradzona żona się obrazi i wyprowadzi, to dla mężczyzny jest to utrata prestiżu - opowiada Aleksandra Gumowska.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Korowajowie: kanibale rozsmakowani w robakach

Ostatnia aktualizacja: 26.03.2014 15:49
Zjadają oskarżonych o uprawianie czarnej magii, ale ich świątecznym przysmakiem są larwy chrząszczy. O plemieniu Korowajów zamieszkującym Nową Gwineę w audycji "Do południa" opowiadał podróżnik Jakub Urbański.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Paryż to elegancja Francja, w Gwatemali jest niezły Meksyk!"

Ostatnia aktualizacja: 09.04.2014 17:51
- To miała być celebracja wolności. Pomyślałam sobie, że chociaż raz w życiu chciałabym zrobić coś dla siebie, coś zupełnie egoistycznego. Że pojadę i będę podróżować we własnym tempie - mówi Maja Sontag, która przez półtora roku jeździła po świecie. Efektem tej wyprawy jest książka "Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy", która właśnie ukazuje się na rynku.
rozwiń zwiń