Polskie Radio

Niemcy: 2015 rok pod znakiem uchodźców

Ostatnia aktualizacja: 30.12.2015 04:50
Ponad milion imigrantów dotarło do Niemiec w 2015 roku. Władzom z trudem udaje się zapewnić wszystkim schronienie.
Audio
  • Rozmowa Wojciecha Szymańskiego i Krzysztofa Renika z uchodźcami w obozie Friedland w Dolnej Saksonii
Trwa napływ migrantów do Europy
Trwa napływ migrantów do EuropyFoto: PAP/EPA/HENDRIK SCHMIDT

Berlińskie lotnisko Tempelhof zamknięto w październiku 2008 roku, ale w ostatnich tygodniach w jego monumentalnym gmachu znowu zrobiło się gwarno. To za sprawą kilkuset uchodźców, których ulokowano w jednym z hangarów. Tam gdzie przed laty stały samoloty, dziś stoją namioty i ubikacje. Nie jest to przyjemne miejsce do mieszkania, ale przynajmniej nie pada na głowę. Takich prowizorycznych baz dla uchodźców są w Niemczech setki. W normalnych ośrodkach, z odpowiednim zapleczem i personelem, dawno już nie ma miejsc, dlatego niemieckie samorządy przerabiają na potrzeby uchodźców wszelkie dostępne budynki. Stare supermarkety, hale sportowe, centra konferencyjne czy, jak w Berlinie, lotniska zamieszkane są przez uchodźców. W niektórych landach przyjęto nawet przepisy pozwalające władzom zajmować nieużywane prywatne nieruchomości.

W 2015 roku do Niemiec przybyło ponad milion imigrantów. To absolutny rekord. Latem zdarzało się, że w ciągu jednego weekendu granicę austriacko-niemiecką przekraczało ponad 30 tysięcy osób. Ogromna fala uchodźców wywołała niezwykły odruch solidarności wśród wielu Niemców. Ludzie zaczęli przynosić przyjezdnym jedzenie i ubrania. Szerokim strumieniem popłynęły prywatne pieniądze. W pomoc uchodźcom zaangażowały się tysiące wolontariuszy. Niemieckie media wytykają wręcz władzom, że gdyby nie ochotnicy, sytuacja już dawno wymknęłaby się spod kontroli. Ale masowy napływ uchodźców wywołuje też strach. W całym kraju mnożą się ataki na ośrodki dla imigrantów. W ciągu całego roku zanotowano ponad 800 takich incydentów. Chodzi głównie o wybijanie szyb, wypisywanie na budynkach rasistowskich haseł, czy otwarte podżeganie do przemocy i nienawiści na tle narodowościowym czy religijnym. Zanotowano też kilkadziesiąt podpaleń, tylko cudem nie doszło jeszcze do tragedii. Na wschodzie Niemczech w każdy poniedziałek tysiące ludzi ostrzegają przed grożącą - ich zdaniem - islamizacją Europy. Ten ruch o nazwie PEGIDA, coraz bardziej niepokoi niemieckich polityków i komentatorów.

Serwis specjalny
imigranci 1200.jpg
Imigranci w Europie

Polityka otwartych granic wobec uchodźców odbiła się na popularności kanclerz Angeli Merkel. Szefowa niemieckiego rządu, która od lat była niekwestionowaną liderką sondaży, nagle wypadła poza podium w rankingu najlepiej ocenianych polityków. Także jej partia - CDU zaczęła nieznacznie tracić w sondażach. Pod koniec roku Merkel udało się jednak zatrzymać negatywy trend. I choć większość Niemców wciąż uważa działania kanclerz wobec uchodźców za niewłaściwe, to ich liczba zaczęła maleć. Także CDU zanotowała nieznaczny wzrost poparcia. Zresztą partia Angeli Merkel ani na chwilę nie przestała być liderem sondaży. Z badania przeprowadzone na zlecenia telewizji ARD wynika, że w grudniu ugrupowanie mogło liczyć na 38% głosów. Na Alternatywę dla Niemiec (AfD), która domaga się zwrotu w polityce migracyjnej, chciało głosować 10% pytanych.

Angela Merkel nie jest osobą słynącą ze stalowej konsekwencji w sprawach polityki wewnętrznej. Nie raz dokonywała już zwrotów dyktowanych gustami wyborców. Tak było choćby w 2011 roku, kiedy po katastrofie w elektrowni atomowej w Fukushimie nagle zdecydowała o odejściu Niemiec od energetyki jądrowej. W sprawie uchodźców, Merkel wykazuje jednak niezwykłą determinację. Do znudzenia powtarza, że Niemcy poradzą sobie z falą uchodźców, i że przyczyn kryzysu trzeba szukać poza Europą, a nie na granicy niemiecko-austriackiej. Dlatego sprzeciwia się zamknięciu granicy dla uchodźców. Takie posunięcie byłoby zresztą sprzeczne z niemiecką konstytucją, która nakazuje udzielić azylu osobom politycznie prześladowanym.

Nie ma wątpliwości, że kryzys migracyjny będzie jednym z największych społecznych i politycznych wyzwań jakie przyniesie Niemcom rok 2016. Jeżeli nie uda się wyraźnie ograniczyć napływu uchodźców do Europy, może dojść do załamania się nastrojów w niemieckim społeczeństwie. Zdaniem ekspertów, klucz do rozwiązania problemu leży w Turcji, a konkretnie na granicy turecko-greckiej. Właśnie z tego powodu, Niemcy i cała Unia Europejska musiały niedawno przymknąć oko na coraz bardziej rażące przypadki łamania praw człowieka przez władze w Ankarze i w świetle jupiterów ogłosić w Brukseli zacieśnianie współpracy z Turcją. To znaczy, pójść na ustępstwa choćby w sprawie ruchu bezwizowego, w zamian za zapewnienie, że Ankara zabierze się za przemytników przerzucających uchodźców z Turcji na greckie wyspy na Morzu Egejskim. Plan wydaje się funkcjonować. W ostatnich tygodniach liczba uchodźców przybywających do Niemiec wyraźnie spadła, ale nie sposób powiedzieć czy to trwały trend.

Tymczasem imigranci, którzy są już pod opieką niemieckiego państwa, często nie kryją rozczarowania. Stłoczeni w prowizorycznych ośrodkach, w których miesiącami muszą czekać na rozpatrzenie wniosków o azyl, mówią, że nie tak wyobrażali sobie cel swojej podróży. Zresztą w wielu przypadkach decyzja władz będzie negatywna. Azyl dostają prawie wyłącznie Syryjczycy i Irakijczycy. Szanse mają też Afgańczycy. Pozostali będą musieli opuścić Niemcy. Deportacje już trwają.

Źródło: CNN Newsource/x-news

Wojciech Szymański, mr

Czytaj także

Kryzys migracyjny, czyli największe wyzwanie Unii Europejskiej

Ostatnia aktualizacja: 30.12.2015 04:30
- To przede wszystkim kryzys humanitarny, ale także polityczny - mówi Agata Kasprolewicz z redakcji międzynarodowej Polskiego Radia.
rozwiń zwiń