Polskie Radio

Rozmowa dnia: Bogdan Borusewicz

Ostatnia aktualizacja: 03.06.2014 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Marszałek Senatu Rzeczpospolitej Polskiej Bogdan Borusewicz. Dzień dobry, panie marszałku.

Bogdan Borusewicz: Dzień dobry.

25 lat temu zwracano się do pana „panie przewodniczący”?

Nie, zwracano się do mnie po imieniu.

Po imieniu.

Bogdanie.

Pan marszałek wówczas, 25 lat temu był przewodniczącym gdańskiego regionu NSZZ „Solidarność” i nie kandydował pan do Sejmu kontraktowego ani do Senatu. Dlaczego?

Nie kandydowałem, dlatego że tworzyłem listę i organizowałem wybory, a szczególnie tworzyłem listę.

Czyli był pan kadrowym gdańskim.

No, to ma takie urzędnicze… to byłoby urzędnicze podejście. Nie byłem urzędnikiem z urzędniczym podejściem. Tą listę, którą tworzyłem, to była bardzo dobra lista i oczywiście opierałem się na zasadzie, że wskazuję ludzi sprawdzonych, takich, którzy sprawdzili się w działaniu, wykazali się inteligencją, wiedzą. I to łatwiej mi szło, ponieważ… dlatego że nie kandydowałem, więc mogłem powiedzieć: a ty nie, a ty tak.

Zerknąłem na listę tych, którzy dostali się wówczas do Sejmu i do Senatu z Gdańska właśnie. W Gdańsku senatorami wybrano Bogdana Lisa i Lecha Kaczyńskiego.

Tak.

Posłami zostali: Jan Krzysztof Bielecki, Krzysztof Dowgiałło, Jacek Merkel, Czesław Nowak. Jeśli o kimś zapomniałem i kogoś pominąłem, to przepraszam oczywiście. No i Komitecie Obywatelskim…

No i Olga Krzyżanowska na przykład.

O właśnie. Z Elbląga senatorem został Jarosław Kaczyński.

Tak, tak, z Elbląga Jarosław Kaczyński, ja go tam wskazałem i umieściłem.

I to pan wskazywał, tak? Kto miał być?

Tak, ja wskazywałem.

I nie było żadnych wątpliwości, żadnych dyskusji, że może ktoś inny?

Było trochę więcej chętnych, ale nie było dyskusji, dlatego że moja pozycja była tak silna. A oprócz tego właśnie to, że nie kandydowałem, dawało mi jeszcze silniejsze oparcie, nie można było podejrzewać, że tutaj ja dla siebie coś wykrajam. Ale nie kandydowałem także dlatego, iż uważałem, że w Związku powinni też pozostać politycy, bo ten Związek miał bardzo ważną rolę polityczną i znaczna część, większość z tej czołówki związkowej odeszła do polityki, poszła… kandydowała do Sejmu i ja stwierdziłem, że pozostanę w Związku.

A sam dzień wyborów pamięta pan jeszcze?

Doskonale pamiętam. To był kolejny taki bardzo ciężki dzień dla mnie. No, nie najcięższy w moim życiu, byłem w sytuacjach trudniejszych, tutaj jednak nie obawiałem się represji, tylko pytanie było: czy zwyciężymy i jaka wielkość będzie tego zwycięstwa? Ja czwartego, już krótko po wyborach, w nocy z czwartego na piątego już zacząłem otrzymywać informacje z komisji wyborczych, mieliśmy wszędzie we wszystkich komisjach swoich przedstawicieli, więc każdy z nich telefonował i otrzymywałem meldunki, z których wynikało, że zwyciężamy.

W jednym z wywiadów sprzed lat, ale także przy okazji rocznicy wyborów  czerwcowych powiedział pan, że już około 13-ej wiedział pan, że PZPR przegrała, właśnie na podstawie tych cząstkowych danych spływających od osób, które były w komisjach.

Tak, na podstawie takich cząstkowych danych wiedziałem, że przegra, przynajmniej w Regionie Gdańskim. Co prawda on był specyficzny, tam w Regionie Gdańskim, w Gdańsku był najsilniejszy opór w stanie wojennym. I te struktury, którymi kierowałem, ja je użyłem do wyborów, w kampanii wyborczej, w kontroli wyborów. Czyli ludzie, którzy działali w podziemiu, oni weszli od razu w takie jawne, bardzo aktywne działanie już w innej sytuacji i znaczna część… i większość z nich, w zasadzie wszyscy kandydaci byli związani z podziemiem, byli to ludzie sprawdzeni.

Ale czy spodziewał się pan aż takiego rezultatu, uwzględniając i pierwszą, i drugą turę wyborów? 261 kandydatów Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, 260 miejsc zdobytych.

Nie, nie spodziewałem się  takiego rezultatu. Jestem pewien, że druga strona, czyli Jaruzelski, też się nie spodziewał takiego rezultatu, dlatego zgodził się na te częściowo wolne wybory. Zgodził się i poniósł klęskę, ale wcześniej już było takie referendum, które władza przeprowadziła, ono dotyczyło reformy gospodarczej i to referendum przegrali. Czyli już był sygnał, że jednak te wybory też mogą przegrać, ale społeczeństwo było bardzo zmęczone, a nasze struktury były też rozbite, wielu ludzi się wycofało i tak dalej, niemniej mimo tego zmęczenia, bo jednak tylko 60% poszło do tych wyborów, mnie zaskakiwała ta frekwencja, to była niska frekwencja jednak.

To dodajmy, że w drugiej turze można oczywiście powiedzieć, że wszystko już było ustalone, więc może nie było sensu, ale w drugiej turze poszło 25%.

Tak.

To też prawie jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego dzisiaj.

To była niska frekwencja jak na pierwsze wolne wybory, częściowo wolne wybory. I to było dla mnie zaskoczenie negatywne z kolei. Ja sądziłem, że do wyborów pójdzie gdzieś w granicach osiemdziesięciu paru parę procent.

Było także i tak, o czym może nie wszyscy pamiętają, że startowali do Sejmu i do Senatu ludzie opozycji, ale spoza Komitetu Obywatelskiego. Czy to już był początek tego rozchodzenia się dróg działaczy opozycyjnych?

Nie, to jeszcze nie był ten czas, kiedy nastąpiły podziały, to było za dwa lata…

Takie klasyczne przykłady to Kazimierz Świtoń, Władysław Siła-Nowicki, prawda?

No tak, tak, ale oni…

Politycy KPN-u ówcześni.

…działali na obrzeżu. Jednak głównym nurtem, który brał udział w wyborach, to był nurt Solidarności. I ten ruch Solidarność przygotowywał wybory, wcześniej negocjował z tą drugą stroną przy Okrągłym Stole, potem przygotowywał wybory i potem oczywiście ci ludzie byli kandydatami naturalnie. Więc byli outsiderzy, którzy usiłowali się jeszcze tam wcisnąć z boku, ale oni nie mieli żadnych szans. Ale było inne zjawisko, otóż my wskazywaliśmy także, na kogo głosować na listach drugiej strony, czyli zagraliśmy także tą drugą stroną, i osoby, które wskazywaliśmy, a były takie, szczególnie w Stronnictwie Demokratycznym, one weszły do parlamentu i w Stronnictwie Demokratycznym także z listy partyjnej np. Tadeusz Fiszbach. Więc tu zagraliśmy także w taki sposób, żeby rozszerzyć tą jedną trzecią w Sejmie nieco. No, w Senacie były w pełni wolne wybory i w Senacie było porażające zwycięstwo, porażające, bo…

99 na 100.

…bo 99 na 100, stu senatorów.

No i teraz, panie marszałku, mamy wyniki wyborów. Klęska listy krajowej…

Tak…

…właściwie dwie osoby z listy krajowej się dostały: Mikołaj Kozakiewicz i Adam Zieliński. Adam Zieliński mówił, że dostał się dlatego, że nie do końca dociągnięto ten krzyżyk skreślający wszystkich kandydatów (…) jego nazwisko.

Bo on był na zet.

Tak, on był na zet, właśnie.

Był na zet, a skreślono wszystkich kandydatów, to znaczy całą listę skreślano, przekreślając kartkę…

Widocznie te kreski nie dochodziły do jego nazwiska czasami.

I akurat Zieliński był na końcu. Bardzo możliwe. Tam wprowadzono zasadę, jeśli chodzi o listę krajową, bo to miało być takie mechaniczne… mechaniczna akceptacja tych działaczy partyjnych na osobnej liście, tych najważniejszych działaczy, wprowadzono zasadę, że ona musiała uzyskać 50% głosów. I ta zasada spowodowała, że ponieważ nie uzyskali, w związku z tym lista krajowa przepadła i trzeba było robić dodatkowe wybory na tą listę krajową. I pan mówi o tej niskiej frekwencji. To było rezultatem zmiany…

25%.

…zmiany reguł gry w czasie gry czy w czasie wyborów. Oczywiście z punktu widzenia prawnego nie było to słuszne, zaś z punktu widzenia politycznego obawiano się, nasza strona obawiała się czy Lech Wałęsa, bo ja w tym nie brałem udziału, ja byłem przeciwny powtórzeniu tutaj wyborów, Lech Wałęsa obawiał się, że druga strona może jakoś nerwowo zareagować, czyli ponowny stan wojenny albo próba użycia siły, wycofania się z tych wyborów. No więc ta lista krajowa była i Sejm kontraktowy jednak został wybrany, zebrał się. No i pierwszym krokiem po tym, jeśli chodzi o wagę spraw, to wybór Tadeusza Mazowieckiego…

3 lipca Adam Michnik (…)

Wcześniej usiłowano…

…wasz prezydent, nasz premier.

…usiłowano desygnować Kiszczaka na ministra spraw wewnętrznych, gen. Kiszczaka na stanowisko premiera. Ja pamiętam, że ktoś mnie zapytał z Warszawy, co ja na to, a ja odpowiedziałem, że absolutnie się nie zgadzam i że jeżeli będzie Kiszczak, to będą niepokoje, to znaczy na to nie możemy się zgodzić.

Na 261 mandatów Komitet Obywatelski zdobył 260, jak wspomniałem. Wydania Dziennika Telewizyjnego właśnie z 89 roku z tych dni poprzedzających wybory 4 czerwca, może warto czasami, proszę państwa, oglądać, żeby zobaczyć, jak to wyglądało wtedy propagandowo, wczorajsze wydane co chwila było przerywane taką tablicą z napisem: „Sama opozycja to nie propozycja”. Taki napis się pojawiał.

Tak, wszystkie środki masowego przekazu…

Przyzna pan, że to interesujące.

…miała ówczesna władza i także elementy manipulacji, w związku z tym wszystkie służby były w rękach gen. Jaruzelskiego i to wszystko funkcjonowało w czasie stanu wojennego, dyktatury, ci sami ludzie, wydawało się więc, że uda im się przeprowadzić te wybory w taki sposób, że przegramy, no i to pogrzebie opozycję, pogrzebie demokrację, pogrzebie nasze marzenia, a okazało się jednak inaczej.  Kartka wyborcza okazała się mieć ciężar płyty chodnikowej i każdy, kto rzucił kartką, to okazało się, że rzuca płytą chodnikową na ten stary system.

Na koniec, panie marszałku, czasami mamy żal do świata, że nie pamięta o naszych wyborach 4 czerwca, częściowo wolnych do Sejmu, wolnych do Senatu. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę wydarzenia tamtych dni, mieliśmy pecha, 3 czerwca zmarł duchowy i polityczny przywódca Iranu Ruhollach Chomeini i to przykuło uwagę świata, dzień później mieliśmy masakrę na placu Tiananmen w Pekinie, a dla świata  koniec komunizmu to październik.

Ale ja chcę powiedzieć…

To listopad 89, czyli upadek muru berlińskiego, a my w tym wszystkim gdzie? Dlaczego świat o nas nie pamięta?

Ale chcę powiedzieć, że to nie było tak, że ten rozwój w tym kierunku, w  którym poszliśmy, był zaprogramowany. Właśnie w tym samym czasie w zasadzie na Tiananmen taki ten ruch wolnościowy, demokratyczny w Chinach, w Pekinie rozjeżdżały czołgi. Właściwie to jest tak o pamięci, że jeżeli my nie pamiętamy, no to kto będzie pamiętał? W związku z tym bardzo ważna uroczystość jutrzejsza, kilkanaście głów państw z całego świata, oczywiście wszystkie oczy na Obamę są skierowane, ale przecież prezydentów jest znacznie więcej, 18 delegacji, 16 delegacji parlamentarnych, w tym 8 przewodniczących parlamentów przyjeżdża do Sejmu i do Senatu i jutro o 16.30 mamy takie spotkanie Sejmu i Senatu w Senacie, gdzie spotkamy się i damy możliwość wypowiedzenia się przewodniczącym tych delegacji. Tak że ten wymiar parlamentarny senacko-sejmowy także będzie obecny. I to dobrze, mówię jeszcze raz – jeżeli my sami nie będziemy pamiętali o naszych ważnych rocznicach, o naszej roli w zdobyciu demokracji i suwerenności tej części Europy, to kto o nas będzie pamiętał? To nie możemy mieć pretensji do nikogo.

Marszałek Senatu Rzeczpospolitej Bogdan Borusewicz, gość Sygnałów dnia. Dziękujemy za spotkanie, panie marszałku.

Dziękuję bardzo.

(J.M.)