Polskie Radio

Sygnały Dnia 4 kwietnia 2019 roku, rozmowa z Jarosławem Sellinem

Ostatnia aktualizacja: 04.04.2019 08:15
Audio
  • Jarosław Sellin o sytuacji w oświacie i rozmowach rządu ze związkami zawodowymi nauczycieli (Sygnały dnia/Jedynka)

Piotr Gociek: Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, gość radiowej Jedynki i Sygnałów Dnia. Dzień dobry, panie ministrze.

Jarosław Sellin: Dzień dobry.

Jest pan umiarkowanym optymistą, umiarkowanym pesymistą, jeśli chodzi o dalsze rozmowy rządu z nauczycielami? Do ósmej rano do jutra zostały na razie zawieszone te rozmowy.

Optymistą jestem dlatego, że te rozmowy trwają. Jeżeli prawie codziennie od początku tygodnia te rozmowy się odbywają, to znaczy, że obie strony są tymi rozmowami zainteresowane. W związku z tym liczę na to, że jednak do porozumienia dojdzie, bo są ku temu podstawy, żeby do tego porozumienia doszło. Nie było jeszcze rządu w historii III RP, który by chciał tak systemowo i systematycznie rozwiązywać ten bolesny problem, co do tego się wszyscy zgadzamy, niskich uposażeń nauczycieli. Nikt z naszych poprzedników tak systemowo i systematycznie tego nie robił. Oferta jest solidna i są też zapowiedzi na przyszłość poprawiania tej sytuacji, a my jesteśmy środowiskiem politycznym wiarygodnym, jak coś zapowiadamy, to to robimy. Udowodniliśmy to w ostatnich czterech latach. W związku z tym liczę na to, że nauczyciele i liderzy związkowi reprezentujący nauczycieli to docenią i że jednak do tego strajku nie dojdzie w tak trudnym, można powiedzieć wręcz niebezpiecznym czasie dla młodych ludzi, dla dzieci, dla młodzieży, którzy do egzaminów się przygotowują.

A jednocześnie w gazetach sporo spekulacji, wskazywanie trzech przynajmniej powodów, dla których przełomu w postaci pojawienia się na przykład nowych większych pieniędzy na stole negocjacyjnym być nie może. Po pierwsze – bo nie ma ich w budżecie, co w rządzie ponoć wszyscy przyznają, po drugie – dlatego że jest obawa, że inne grupy mogłyby się wtedy poczuć zachęcone do tego, żeby też wystąpić z roszczeniami, z postulatami podwyżek, i trzecie – że też sytuacja i stanowisko minister finansów Teresy Czerwińskiej, która podobno lada moment ma odejść z rządu, jest tutaj bardzo ostre.

Co do tej ostatniej kwestii, to ja to kwestionuję, pani minister finansów była na posiedzeniu rządu we wtorek i to są wszystko spekulacje na jej temat. Natomiast jeśli chodzi o solidne pieniądze na podwyżki nauczycieli, one się znajdują, odnajdywane są przez nasz rząd i przecież ta oferta 16%, a teraz już nawet, skoro ma być podwyższona ta podwyżka wrześniowa, przyspieszona ze stycznia z 5 do 9%, to by oznaczało, że to jest oferta 20% podwyżki w ciągu półtora roku w tych trzech transzach, oczywiście. To to już jest jakaś solidna kwota, której nikt wcześniej wśród naszych poprzedników nie gwarantował. Plus te wszystkie dodatki, oczywiście, dla nauczycieli rozpoczynających pracę, dla nauczycieli wyróżniających się, dla stażystów i tak dalej, i tak dalej. Więc moim zdaniem udowadniamy, że ten problem bolesny chcemy jako pierwszy rząd właśnie systemowo rozwiązać. I liczę na to, że to zostanie zrozumiane i że się dogadamy.

Reformę wymiaru sprawiedliwości też będzie trzeba lada moment znów systemowo zmieniać? Pytam dlatego, że Komisja Europejska wszczęła wczoraj wobec Polski postępowanie, kolejne zresztą postępowanie o naruszenie prawa unijnego, tym razem pyta o nowy system dyscyplinarny dla sędziów. Ten zarzut, który wczoraj usłyszeliśmy, ma polegać na tym, że dyscyplinowanie sędziów staje się kwestią polityczną, bo to politycy mają wyciągać wobec nich konsekwencje, KRS wybierany przez polityków.

Wśród sędziów zdarzają się czarne owce i słusznie wczoraj pan minister Ziobro zadał publiczne pytanie Timmermansowi, bo to on tak naprawdę jest pomysłodawcą i motorem tej zaczepnej polityki Komisji Europejskiej w stosunku do naszej reformy wymiaru sprawiedliwości i ma też w tym interes polityczny, bo jest w ogniu kampanii wyborczej, chce być komisarzem głównym europejskim z ramienia socjalistów, walczy o to stanowisko i chce odnowić po prostu swój mandat i sobie uznał, że właśnie zaczepność wobec Polski czy Węgier to jest ten jego... ta rzecz, która go ma jakoś tam nieść w wyborach, które go czekają. I słusznie pan minister Ziobro wczoraj zwrócił uwagę, że kogo broni Timmermans? Izba Dyscyplinarna została wprowadzona po to, żeby z tymi nielicznymi, podkreślam, nielicznymi, ale jednak zdarzającymi się przypadkami sędziów łapowników, złodziei czy tam jakichś piratów drogowych, żeby się wreszcie skutecznie wewnątrzśrodowiskowo w ramach takiej Izby Dyscyplinarnej, żeby skutecznie ich odsuwać od wypełniania zawodu. I tu w obronie takich ludzi staje Timmermans. W każdym systemie europejskim są tego typu izby, które czarne owce eliminują z tego zawodu wielkiego zaufania publicznego, jakim są sędziowie. I dlatego tutaj Polska tego nie może mieć? Dlaczego Timmermans na to nie pozwala? Dalibóg, trudno zgadnąć.

Dziwnym trafem to nowe formalne zawiadomienie teraz, w trakcie kampanii wyborczej do europarlamentu. A z kolei Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej swój werdykt ma wydać 23 maja, tak przypadkowo 3 dni przed wyborami do parlamentu.

Tak jak poprzednio przypadkowo inny werdykt wydał tuż przed wyborami samorządowymi. Tak że nie bądźmy naiwni, wszyscy chyba to widzimy i rozumiemy, że tego typu ruchy są obliczone też na to, żeby dopomóc dzisiejszej opozycji w Polsce, bo są powiązania ideowe, polityczne środowisk szeroko rozumianego establishmentu, dominującego dziś w Europie, ale niekoniecznie dominującego wiecznie, ale dzisiaj dominującego, żeby tym środowiskom dzisiejszej totalnej opozycji w Polsce dopomóc w odzyskaniu władzy.

Kwestia, którą był ostry spór w Parlamencie Europejskim, też niespodziewanie przełożyła się na kampanię w Polsce. Mam tu na myśli dyrektywę o prawach autorskich, tak zwane Acta 2. Poszerzona piątka PiS o ten plus, o którym mówił Jarosław Kaczyński, że Prawo i Sprawiedliwość będzie broniło wolności w Internecie i tak implementowało tę dyrektywę w Polsce, żeby ta wolność była niezagrożona. To ciężar przygotowania odpowiednich przepisów będzie na pana resorcie spoczywał? Może już się rozpoczęły jakieś prace w związku z tym?

Tak, to musi być dokonane w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego i my naprawdę tutaj widzimy konflikt trzech istotnych wartości – po jednej stronie wartość, jaką jest twórczość artystyczna i dziennikarska, która powinna być sowicie wynagradzana i nikt nie powinien kraść tej twórczości bez opłaty, ale z drugiej strony mamy taką wartość, która też na sercu akurat ministra kultury leży, mianowicie powszechność dostępu do dóbr kultury, to jest ważna rzecz, i jeszcze ważniejsza rzecz – wolność słowa. I tutaj, niestety, tę dyrektywę wymyślono tak, że na rzecz tej pierwszej, istotnej podkreślam, wartości autorskich i pokrewnych, na rzecz tej wartości naruszono te dwie pozostałe wartości, a zwłaszcza wolność słowa. Jest istotne zagrożenie ograniczenia wolności słowa w tej sferze, która jest szczególnym jakimś dorobkiem cywilizacyjnym i szczególnie kochanym zwłaszcza w młodym pokoleniu, ale właściwie już we wszystkich pokoleniach w sferze internetowej. I my stajemy na stanowisku, że przesadzono po prostu z tymi rozstrzygnięciami, z tymi propozycjami i zagrożenie wolności słowa jest. W związku z tym my stajemy twardo po stronie wolności słowa, nasi oponenci, którzy też mówili, deklarowali, że są za taką samą postawą, nagle się okazało, że jednak dosypują swoich głosów do tych ograniczeń i tę dyrektywę w wadliwym kształcie wsparli.

Ci, którzy krytykują ostatnią decyzję wojewody pomorskiego, też mówią o tym, że to jest naruszenie wolności słowa i zasad demokratycznych. Mówię tu o tej decyzji zablokowania na wniosek Solidarności placu Solidarności w Gdańsku, gdzie samorządy chciały obchodzić Święto Wolności i Solidarności.

Po pierwsze nie samorządy, tylko część samorządu, i to ta związana z totalną opozycją, zwłaszcza z prezydentami dużych miast, którzy pochodzą ze środowisk dzisiejszej totalnej opozycji. I chcieli zrobić rzecz dziwną moim zdaniem i szczerze mówiąc trochę niesmaczną, trochę niewłaściwą w tym miejscu. Otóż wokół Pomnika Poległych Stoczniowców Grudzień’70, tam zginęli ludzie, wokół pomnika ufundowanego przez Solidarność w grudniu 80 roku... Ja jestem stamtąd, ja jako siedmiolatek słyszałem strzały, czekałem na swojego ojca powracającego ze stoczni, wdychałem gaz łzawiący. W grudniu 80 roku jako chórzysta licealny śpiewałem w chórze w czasie uroczystości odsłonięcia tego pomnika. I oni chcieli wokół tego pomnika zbudować jakiś okrągły stół, jakiś mebel, usiąść, manifesty polityczne wygłosić i podpisać jakiś dokument polityczny. No, to jest naprawdę bardzo niewłaściwy pomysł. Nawet pani prezydent Dulkiewicz w czasie polemiki z szefem Solidarności stoczniowej wycofywała się z tego i uznała, że to chyba nie było właściwe i że może gdzieś obok, ale jednak nadal na tym placu. I słusznie tutaj Solidarność zareagowała, że w pewnym sensie świętość tego miejsca miała być naruszona, i zablokowała tę możliwość.

Mówił Jarosław Sellin, wiceminister w resorcie kultury i dziedzictwa narodowego, gość Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. Dziękuję bardzo.

Dziękuję.

JM