Polskie Radio

Rozmowa z Jerzym Kisielewskim

Ostatnia aktualizacja: 31.10.2011 08:15

Krzysztof Grzesiowski: Jerzy Kisielewski, wiceprzewodniczący Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami, jest gościem Sygnałów Dnia. Tak mi przyszło do głowy, by może na początek naszej rozmowy przypomnieć, jak to się zaczęło w roku 1975, pierwsza kwesta. Inicjator, pomysłodawca tego wydarzenia Jerzy Waldorff wspomina, że na tym etapie projektów i dokonań z pomocą przyszedł Bolesław Prus i jego Lalka, a dokładniej ta scena, gdy Wokulski udaje się do kościoła Świętego Krzyża, aby „na tacę kwestującej panny Izabeli Łęckiej rzucić przygarść złotych imperiałów, złota raczej spodziewać się było trudno, arystokracja zeszła w głąb historii, aliści można było próbować zastąpić ją elitą talentów, ludzi popularnych” i tak dalej, i tak dalej. No i tak od 75 roku aż do dziś.

Jerzy Kisielewski: Tak, 37. kwesta w tym roku, 37 lat kwestowania to jest kawał czasu, a Jerzy Waldorff miał tę cechę, że jeśli czegoś się podejmował, to to nie było tylko hasło rzucone, tylko tam był gotowy plan. Tak że ten pomysł zainspirowany Prusem, Izabelą Łęcką i potem to, co mówił –  „arystokracja talentów”, „elita talentów”, zaapelował do przyjaciół aktorów, do przyjaciół artystów, żeby przychodzili i kwestowali. Co roku osobiście zapraszał swoich przyjaciół, tu mam na myśli niestety osobę, która przeszła już „za bramę wielkiej ciszy”, jak mówił Jerzy Waldorff, czyli panią Irenę Kwiatkowską, czyli przyjaciółkę od lat, jeszcze od przed wojny, obdzwaniał, mówiąc nieładnie, wszystkich, a kiedy zabrakło Jerzego Waldorffa i kiedy nawet niektórzy zastanawiali się, czy coś, co było przez niego rozkręcone, stworzone, czy to będzie trwało, i okazuje się przejmująca i wzruszająca kwesta pierwsza po śmierci Jerzego Waldorffa, kiedy wszyscy się stawili, dlatego że mieli takie poczucie, że jesteśmy to jemu winni i że ten projekt powinien trwać, co zresztą Jerzy Waldorff zapowiadał, powiedział: słuchajcie, ja odejdę, czasem dzwonił do kogoś, załatwiając coś w sprawie Komitetu i mówił: „dzwoni honorowy nieboszczyk”, oswajał śmierć, robił z tego żarty. I wszyscy się stawili po śmierci Jerzego Waldorffa, żeby dać dowód tego, że to trwa, że to był znakomity pomysł, a przez ten cały czas narasta wrażliwość osób, które przychodzą na cmentarz, tych, które wrzucają, które czekają na swoich aktorów.

K.G.: No właśnie, to pan powiedział, że w zbiórce ważne jest spotkanie kwestujących z darczyńcami w tej samej sprawie, nie jest to taka czysto techniczna czynność wrzucenia czy banknotu, czy monety do puszki i to wszystko.

J.K.: Nie, tam emocje, dobre emocje wiszą w powietrzu, dlatego jeszcze jak jest taka pogoda jak w tych dniach, kiedy Powązki wyglądają niezwykle, kiedy w tym jesiennym świetle groby, które mają po 120, po 130 lat, a czasem zachowały się jeszcze twarze osób tam pochowanych na tych porcelanowych fotografiach, które wytrzymały 120, 130 lat, widzimy tych warszawiaków sprzed półtora wieku. I tam panuje szczególna atmosfera. Są osoby, które czekają na swoich ulubionych aktorów. Parę lat temu, kiedy stałem z puszką, jakaś pani podeszła: „Wiem, wiem, że pan zbiera, ale ja czekam na pana Zygmunta Kęstowicza”. Teraz, jeśli ktoś staje koło grobu Zygmunta Kęstowicza, tak przecież popularnego, to wrzuca się jemu. Tam jest rozmowa między wrzucającymi a zbierającymi. Jeśli aktorzy dziękuję komuś za datek, wszyscy mówią: to my wam dziękujemy, że kontynuujecie to, i to jest takie ważne. A bardzo wiele osób przychodzi na Powązki i nagle odkrywa to szczególne miejsce, to jest taki panteon. To też Jerzy Waldorff mówił: Kraków ma Skałkę, Kraków ma Wawel, Warszawa ma Powązki, które z jednej strony są przedłużeniem miasta, którego już nie ma, na Powązkach zostały ślady przedwojennej Warszawy, a z drugiej strony jak się popatrzy, co krok leżą osoby, które były współtwórcami polskiej kultury, polskiej historii, polskiej sztuki. Tak że to szczególne miejsce i wszyscy sobie z tego zdają sprawę, że warto dbać, w tym młodzi ludzie.

K.G.: Czy to jest tak, że stare Powązki zapoczątkowały pomysł kwestowania na starych polskich cmentarzach, na historycznych polskich cmentarzach? Bo chyba tak to wygląda w praktyce.

J.K.: Wszystko wygląda na to, że zaczęło się od Jerzego Waldorffa i od tego pomysłu, natomiast okazuje się dobre pomysły też bywają zaraźliwe, bo kwestuje się... No, ja mogę wymienić kilkanaście polskich miast, ale pewnie jest ich więcej, bo kiedyś byłem w Hrubieszowie, gdzie nieduży komitet zajął się paroma najcenniejszymi grobami. Wiem, że w Płocku jest bardzo prężny komitet, choć cmentarz oczywiście mniejszy, ale też cenne nagrobki. Czyli rozlała się po Polsce wrażliwość, że jeśli jest grób, który ma wartość artystyczną, a jednocześnie osoby tam pochowane były zasłużone dla miasta, dla rejonu, a ktoś odszedł bezpotomnie, to może trzeba o to dbać, bo taki jest nasz obowiązek.

Ja chciałem powiedzieć jeszcze o jednej inicjatywie, tegorocznej, mianowicie wielka postać Polskiego Radia – Tadeusz Bocheński, spiker Polskiego Radia, który zmarł w latach 60., no i niestety pod wpływem czasu jego grób się rozsypuje. To jest taki grób, wtedy było modne to lastriko zamiast kamienia, i się rozsypuje. I jest inicjatywa, inicjatywa kolegów spikerów z Polskiego Radia. Wiem, że jest przychylność prezesa i razem z Komitetem będziemy odnawiali grób Tadeusza Bocheńskiego.

K.G.: W tej chwili do renowacji wytypowano chyba 30 powązkowskich zabytków. Ile z takiej jednej zbiórki pomników można uratować? Bo w zeszłym roku to było 230 tysięcy złotych, ktoś powie, że to jest bardzo dużo.

J.K.: Tak, wydaje się, że bardzo dużo, plus to, co zbieramy z kwesty, to jest tak zwany wkład własny. Ja podkreślam, że to jest wkład nie tylko Komitetu, ale nas wszystkich. I to nam pozwala wystąpić również o uzupełniające fundusze do miasta, bo miasto stołeczne Warszawa finansuje, współfinansuje niektóre pomniki. Ministerstwo Kultury od kilka lat ma taki fundusz właśnie na renowację cmentarzy, z tym, że trzeba mieć udział własny. Im więcej zbierzemy, tym o większą sumę możemy występować do Ministerstwa, do konserwatora warszawskiego i do miasta. W tym roku kończymy może ilościowo niedużą liczbą, bo to jest 5 renowacji, z tym, że jedna to jest kaplica, kaplica rodziny Znamierowskich, którą rozkładaliśmy na 3 lata, miasto chciało, żeby ta odnowa skończyła się w tym roku, a całość tej kaplicy to była suma ponad 300 tysięcy złotych. To niezwykle zabytkowa, znakomitego rzeźbiarza Syrewicza zaprojektowana kaplica, która rozsypałaby się, dlatego że wilgoć, zawalający się dach i byłaby to ruina. W tej chwili jest bardzo okazała. Na przyszły rok planujemy 15 renowacji. Oczywiście ta lista jest długa tych czekających, być może zawsze się może zdarzyć coś, co może... nie wiem, spada gałąź z drzewa, nagle któryś grób wymaga takiej szybkiej interwencji, natomiast planujemy 15, zobaczymy, jak to w trudnym roku będzie, jakie pieniądze będziemy mogli dostać od instytucji publicznych. No i liczymy na hojność osób odwiedzających Powązki.

K.G.: Jerzy Waldorff wspominał, że kiedy miały miejsce pierwsze kwesty, były kłopoty ze znalezieniem czy to architektów, czy to kamieniarzy, którzy potrafiliby wyremontować te pomniki, te groby, o których rozmawiamy dzisiaj. Z tym też jest problem?

J.K.: Nie, dzisiaj z tym nie ma problemu...

K.G.: Fachowcy są.

J.K.: ...dlatego że jest grono... tym bardziej że żeby zajmować się rzeźbami nagrobnymi zabytkowymi, to wymaga uprawnień konserwatorskich, nie wystarczy być specjalistą od konstrukcji nagrobnych, kamieniarzem, jak to się mówi, tylko to wymaga współpracy dyplomowanych konserwatorów. I takich mamy, za każdym razem ogłaszamy, choć przepisy nas do tego nie zmuszają, ale ogłaszamy rodzaj przetargu wśród konserwatorów na konkretne rzeźby, kosztorys, wszystkie procedury. I jest grono ludzi wyspecjalizowanych. To jest praca w trudnych warunkach, dlatego że nie każdą rzeźbę można przewieźć do pracowni, to jest praca w plenerze, wiadomo, jak wygląda u nas sezon konserwatorski, który właśnie się będzie kończył. Bogu dzięki, że nie ma jeszcze mrozu, że nie padają deszcze, więc ostatnie prace są wykonywane. Współpracujemy z Akademią Sztuk Pięknych i między innymi niektóre renowacje w ramach prac dyplomowych robią studenci pod okiem dziekana, pana Procyka, który jest członkiem Komitetu. Tak że w najlepszych rękach konserwatorskich są rzeźby powązkowskie.

K.G.: Kwestia od wczoraj, dziś, a także jutro, lista kwestujących: Marian Kociniak, Maja Komorowska, Emilia Krakowska, Kazimierz Kaczor, Hanna Śleszyńska, Andrzej Kopiczyński, Krzysztof Kowalski... Proszę wybaczyć, jeśli nie wymienimy wszystkich, bo tych osób będzie dużo, dużo więcej.

J.K.: Ja także mam z tym problem, żeby kogoś nie pominąć. Odwiedzi nas Danuta Szaflarska, bo zapowiedziała. Mało tego, zapraszamy kolegów dziennikarzy, zapraszamy wszystkich do dołączenia. Bo jest coś niezwykłego, czasem niektóre osoby, które chciałyby wziąć udział w kweście, ale uważają, że to może taki zamknięty krąg, elitarny i tak nieśmiało. Zapraszamy, a ktoś, kto przychodzi raz, przychodzi potem, bo ta szczególna atmosfera, która jest na Powązkach, trwa.

K.G.: Na Stare Powązki zapraszał państwa Jerzy Kisielewski, wiceprzewodniczący Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami. Dziękujemy za spotkanie i za rozmowę.

J.K.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)