Polskie Radio

"Mam swój rozum" - podsumowanie tygodnia

Ostatnia aktualizacja: 09.03.2012 18:13

Zuzanna Dąbrowska: Witam państwa w programie Mam swój rozum, czyli cotygodniowych komentarzach politycznych, dzisiaj moimi gośćmi są: Janusz Wojciechowski, Prawo i Sprawiedliwość...

Janusz Wojciechowski: Dzień dobry, witam.

Zuzanna Dąbrowska: Senator Aleksander Pociej, Platforma Obywatelska...

Aleksander Pociej: Witam państwa.

Zuzanna Dąbrowska: I Dariusz Joński, SLD.

Dariusz Joński: Witam państwa.

Zuzanna Dąbrowska: Tydzień zaczął się nam bardzo smutno, żałobą narodową po tragicznej katastrofie kolejowej pod Szczekocinami, ale dzisiaj już pierwsze miejsce w serwisach zajmuje raport Najwyższej Izby Kontroli w sprawie bezpieczeństwa lotów vipowskich. I jedno podstawowe twierdzenie, które z tego raportu wynika, że prezydencki Tu-154M nie powinien w ogóle planować lądowania na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Posłuchajmy, co o tym mówią: szef NIK Jacek Jezierski, posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy i Mariusz Błaszczak z PiS.

Jacek Jezierski: To jest taka najważniejsza konkluzja dotycząca całości, czyli braku spójnego systemu procedur i który z kolei pociąga za sobą brak współpracy pomiędzy poszczególnymi instytucjami zaangażowanymi w organizację tych lotów. Instytucje te nie miały precyzyjnie określonych zadań, zasad współpracy między sobą, no a także zakresów odpowiedzialności. Ale ta kontrola również ujawniła wiele przypadków nieprzestrzegania istniejących procedur.

Małgorzata Kidawa-Błońska: I rzeczywiście potwierdza to, co jest bardzo mocno podkreślone w raporcie Millera, że ten samolot nie powinien lądować, nie powinien się tam w ogóle znaleźć. Więc to jest potwierdzenie tylko tego, co wypracowała komisja Millera. To jest materiał dla prokuratury, która będzie dalej sprawdzała i szukała przyczyn katastrofy, szukała, kto ponosi odpowiedzialność pośrednią za tę katastrofę.

Mariusz Błaszczak: Pokazuje przykład kilku tygodni, kiedy prezydentem Rzeczypospolitej był Aleksander Kwaśniewski, ja byłem szefem kancelarii prezesa rady ministrów i przez głowę mi nie przeszło, że prezydent, głowa państwa, może nie dysponować samolotem. Nie, jeżeli prezydent uważał, że z powodów państwowych potrzebny jest mu samolot, to oczywiście taki samolot otrzymywał.

Zuzanna Dąbrowska: Jaka jest waga raportu NIK po tym wszystkim, z czym mieliśmy już do czynienia po raporcie Millera, po tym, co wiemy z działań prokuratury, nie wspominając już o dokumencie MAK-u? Janusz Wojciechowski.

Janusz Wojciechowski: Ja byłem wnioskodawcą tej kontroli, 14 lipca 2010 roku zwróciłem się do prezesa NIK-u, żeby taka kontrola została przeprowadzona, a jej wyniki zasmuciły mnie z jednej strony, choć z drugiej chcę wyrazić uznanie, że Najwyższa Izba Kontroli kawał dobrej pracy wykonała w tej sprawie. Najważniejsze ustalenie to jest to, że w Smoleńsku nie było lotniska, samoloty, dwa, bo to trzeba powiedzieć, 7 kwietnia samolot z premierem i 10 kwietnia samolot z prezydentem, poleciały właściwie w kartoflisko, tak można powiedzieć. Tam nie było lotniska, na które miał prawo lecieć polski samolot. I...

Zuzanna Dąbrowska: Czy to znaczy, że polska strona złamała procedury, które wymagają tego, żeby było lotnisko otwarte?

Janusz Wojciechowski: Tak. To znaczy służby rządowe, które powinny przyjść i powiedzieć, 6 kwietnia powinny powiedzieć: panie premierze,  nie możemy lecieć do Smoleńska, bo tam nie ma lotniska, a 9 kwietnia powinny powiedzieć: panie prezydencie,  nie możemy lecieć do Smoleńska, bo tam nie ma lotniska. Tego nie było. Myślę, że gdyby taka informacja była, pan prezydent Lech Kaczyński zdecydowałby zapewne, że poleci albo śmigłowcem, który mógł tam wylądować, albo nie poleci w ogóle, czy pojedzie innym środkiem transportu na uroczystości katyńskie. Drugie ważne ustalenie – nie było w MSZ oficjalne pisemnej zgody na przelot i lądowanie w Smoleńsku...

Zuzanna Dąbrowska: MSZ zaprzecza co prawda, ale...

Janusz Wojciechowski: No nie wiem, ja mam oficjalny raport NIK-u, ustalenia kontroli traktuję jako wiążące, więc taka teza jest...

Zuzanna Dąbrowska: MSZ wydał komunikat w tej sprawie, zaprzecza temu. A ja od razu się zastanawiam, kiedy słyszę taką opinię jak pana, czy my żyjemy w państwie prawa, panie senatorze. Jak to jest? Jeżeli najwyższe władze nie są chronione i jednocześnie same nie przestrzegają procedur, rozporządzeń i tych aktów, które mają dbać o ich własne bezpieczeństwo?

Aleksander Pociej: Można by było powiedzieć – niestety, mądry Polak po szkodzie. Ale z dużym smutkiem, jak słucham pana posła Błaszczaka dzisiaj, to zdaje się Polak nawet po szkodzie niezbyt mądry, ponieważ zupełnie nie dociera do pana posła to, że nawet jak prezydent czy premier chce czegoś, co okazuje się niezgodne z prawem, niezgodne z procedurami, to szef kancelarii musi zabronić. I to jest pierwsza nauka. Są takie sytuacje, kiedy niestety trzeba nawet prezydentowi, premierowi odmówić.

Zuzanna Dąbrowska: Szef kancelarii premiera czy szef kancelarii prezydenta? Bo to też jest kwestia do rozstrzygnięcia.

Aleksander Pociej: No, będziemy to rozstrzygać i to jest na razie sporna kwestia. Ale ja chciałbym od tych procedur, które zostały niewątpliwie przez wiele lat łamane, przejść jeszcze do takiego pewnego naszego rysu charakteru. Dokładnie rok temu poleciały z Francji do Hiszpanii trzy prywatne awionetki. To nie ma nic wspólnego z polityką. Trzech prywatnych ludzi wsiadło w awionetki – dwóch Polaków i jeden Niemiec. I jeszcze na terytorium Francji przyszedł sygnał z Hiszpanii, że tam nie wolno lecieć. No i cóż się wydarzyło? Dwóch Polaków poleciało dalej i niestety zginęło tragicznie. Niemiec zawrócił. Jest coś takiego, że staramy się zrobić coś, co jest niewykonalne, chcemy za wszelką cenę pokazać, że damy radę. Niestety są takie sytuacje, kiedy trzeba po prostu sobie powiedzieć: pas.

Zuzanna Dąbrowska: A czy są takie sytuacje, w których można mówić na temat tak i kontrowersyjny, i jednocześnie bolesny jednym politycznym głosem, czy to jest tak, że na przykład po raporcie NIK-u dajmy na to Komisja Kontroli Państwowej będzie w stanie uzgodnić wspólne rzeczywiście stanowisko wobec tego dokumentu? Jak pan sądzi? Dariusz Joński.

Dariusz Joński: Nie będzie łatwo, bo ta tragedia pomimo tego, że to było kilkanaście miesięcy temu, wciąż dzieli polityków. Jest komisja, którą kieruje pan poseł Macierewicz, z którą część polityków się nie zgadza, jest raport MAK-u, jest teraz raport NIK-u, który tak na dobrą sprawę w moim przekonaniu... dobrze, że jest, ale nie wnosi nic nowego, bo o tym, że procedur nie było, to wiedzieliśmy, o tym, że samoloty są przestarzałe, to też wiedzieliśmy. Przecież tak na dobrą sprawę to takie czerwone światło już zapaliło się w momencie, kiedy spadł helikopter z premierem Leszkiem Millerem, wtedy odbyła się duża debata, no właśnie, jak z tym bezpieczeństwem polskich vipów i prezydentów, i premierów, jak to jest...

Zuzanna Dąbrowska: Tak, ale odpowiadał w świetle kamer tylko pilot tego helikoptera, nikt więcej właściwie.

Dariusz Joński: No tak, ale wtedy była... też przetoczyła się duża debata, czy nas stać jako Polskę na zakup nowych helikopterów dla polskiego rządu, czy też nie, w końcu stanęło na tym, że jest kryzys i nie, chociaż wtedy kryzysu wbrew pozorom w 2006/07 nie było. Pamiętamy później kilka wydarzeń z polskim samolotem, który musiał awaryjnie wielokrotnie lądować, ponieważ jeden z silników był wyłączany i bądź jeden z silników się palił i też musiał lądować, i nikt z tego nie wyciągał wniosków. Aż musiała się stać taka tragedia, aby zacząć analizować, czy procedury są, czy ich nie ma, okazuje się, że nie ma. Piloci nie z takim doświadczeniem, jak być powinni. No i sprzęt i samoloty, no, bardzo przestarzałe. Więc to jest w ogóle...

Zuzanna Dąbrowska: Ale przepraszam, ale to się przecież nie zmieniło. To się nie zmieniło, chcielibyśmy powiedzieć, że jesteśmy mądrzejsi po, ale czy naprawdę jesteśmy?

Dariusz Joński:  Zmieniło się to, że teraz prezydent i premier latają też wypożyczonymi samolotami, już nie latają tymi przestarzałymi. Natomiast Polska powinna pomimo tego mieć swoją flotę. Mówię tutaj o helikopterze, o samolocie, bo te wypadki i ta tragedia, która była w Smoleńsku, powinna czegoś nauczyć. Ale przede wszystkim to, co można bez większych kosztów zrobić, to wprowadzić procedury. Tutaj Najwyższa Izba Kontroli temu najwięcej poświęciła miejsca i czasu w tym opracowaniu. Tych procedur nie było, więc jeśli nie ma na tym najwyższym szczeblu, no to gdzie one mają być?

Zuzanna Dąbrowska: Uda się wprowadzić procedury? Janusz Wojciechowski.

Janusz Wojciechowski: Ale ja chcę tutaj pewną rzecz sprostować. Otóż to nieprawda, że ten raport niczego nowego nie wniósł. On wniósł właśnie bardzo fundamentalne rzeczy, to znaczy pokazał nieprawidłowości, które miały bezpośredni związek z katastrofą. Co innego to nieprzestrzeganie procedur, które tam trwało ileś lat...

Dariusz Joński: Ale, panie pośle, zdziwił pana? Tylko o tym mówię? Bo mnie  nie zdziwił, to znaczy dobrze, że to jest dobrze, że ten raport jest.

Janusz Wojciechowski: Nie... nie... Nikt nigdy nienie powiedział. Mówiło się o tym, że samolot nie powinien lecieć, bo była mgła. Nikt nie mówił o tym, że nie powinien lecieć, bo tam w ogóle nie było lotniska w świetle polskiego prawa. Nie powinien lecieć, bo tam nie było lotniska.

Dariusz Joński: Ale wiemy dobrze, że wielu wcześniej polityków lądowało tam.

Janusz Wojciechowski: Ale sekundkę, ja to chcę bardzo wyraźnie powiedzieć. Po drugie dowiedzieliśmy się z raportu NIK-u, że nie było oficjalnej zgody na przelot. I to są... I jeszcze trzecia rzecz, o której trzeba powiedzieć, lotnisko, to niby-lotnisko, które nie było lotniskiem, nie zostało sprawdzone przez BOR. I cała ochrona poza fizyczną ochroną prezydenta, cała ochrona lotniska, siedmiu generałów NATO, którzy tam polecieli, została powierzona stronie rosyjskiej, co wygląda jak by niedźwiedziowi powierzyć ochronę pasieki.

Zuzanna Dąbrowska: Czy uda się...

Janusz Wojciechowski: I to są nowe rzeczy i wstrząsające ustalenia, naprawdę, i tutaj nie można tego rozmywać w takiej wspólnej odpowiedzialności. No, to były jednak błędy tych, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo w Polsce, bezpieczeństwo najwyższych osób w państwie polskim w konkretnym czasie, w kwietniu 2010 roku.

Dariusz Joński: Nie, ja, panie pośle, tylko... Króciutko, ja...

Zuzanna Dąbrowska: Przepraszam, teraz pan senator, bo czekał cierpliwie.

Aleksander Pociej: Niestety nie mogę się z panem Wojciechowskim zgodzić tutaj, ponieważ raport NIK-u mówi o roku 2005, kiedy premierem był pan Marcinkiewicz i jeszcze latał. Zresztą dzisiaj pan Błaszczak o tym mówił. Wysyłano prezydenta Kwaśniewskiego, który nie powinien był tam lecieć. Następnie, podczas kiedy premierem był pan Jarosław Kaczyński, latał tam Lech Kaczyński i nie wolno tam było latać. I musimy to zrozumieć. I dopóty, dopóki będziemy z tego robili polityczną rozgrywkę, dopóty, dopóki jednym głosem będziemy słuchali NIK-u, który twierdzi, że zawiodły polskie procedury, gdzieś my, nasze państwo, a jednocześnie będzie komisja Macierewicza, która będzie wmawiała wszystkim pytania bez odpowiedzi, kogo tam Rosjanie zabili, będziemy we mgle, w tej smoleńskiej mgle. I albo się zastanowimy, jak naprawiać nasze państwo, żeby następni ludzie nie zginęli, albo będziemy jakieś opowiadali rzeczy, które są z kosmosu.

Janusz Wojciechowski: Naprawiać państwo trzeba, ale ja chcę skorygować. No, panie senatorze, nie ma takich ustaleń, że w latach 2005–2007 ktoś w Polsce wysyłał samolot rządowy na to kartoflisko. To się stało w kwietniu 2010 roku.

Aleksander Pociej: Ale czyli w 2007 nie było lotów?

Dariusz Joński: Warto zauważyć, że (...) [szum różnych głosów]

Zuzanna Dąbrowska: Dariusz Joński teraz, na koniec... na koniec jedno zdanie poseł Joński.

Dariusz Joński: Warto zauważyć, że raport NIK-u jest za czas 2005–2010, a w 2005 rządziło Prawo i Sprawiedliwość, więc panie pośle, bądźmy...

Janusz Wojciechowski: I nie wysyłano samolotów w kartoflisko (...)

Dariusz Joński: Ale niech pan przeczyta, do czego przede wszystkim kontrolerzy... na co kontrolerzy zwracają uwagę – właśnie na te procedury, również za państwa czasów. No, o czym pan mówi?

Janusz Wojciechowski: Za czasów PiS-u tam samolotów nie wysyłano, to się stało w 2010.

Dariusz Joński:  Tam nie, ale w inne miejsca bez procedur tak.

Zuzanna Dąbrowska: Musimy przejść do następnego tematu, myślę, że do trochę przynajmniej przyjemniejszego, bo w tym tygodniu dużo mówiło się o kobietach. Oczywiście, jak zwykle, z okazji 8 marca, politycy prześcigali się w składaniu życzeń, pokazywali się z tulipanami. Nie wiem, co z tego wyniknie dla samych kobiet, ale w dyskusji zabrał głos nawet Kościół, a konkretnie ojciec paulin Jerzy Kielej, a Donald Tusk i Waldemar Pawlak odnieśli się do problemów emerytalnych przy tej okazji, a Leszek Miller rozdawał tulipany warszawiankom i mówił dużo o władzy.

Ojciec Jerzy Kielej: Pamiętamy, jak Pan Bóg po grzechu pierworodnym zapytał: Adamie, gdzie jest twoja odpowiedzialność? Gdzie jest twoja troska? Bo kobieta z natury swojej ma prawo do pewnej nawet spontaniczności, ujmując to lakonicznie, ale mężczyzna jest tym, który jest odpowiedzialny, również za kobietę.

Donald Tusk: Całym sercem jestem po stronie pań, które nie chcą później iść na emeryturę, chociaż rozum podpowiada, że jest to konieczność. Wiem, że nie ma innego wyjścia i na ile potrafię, próbuję wam to wyjaśnić. Jednego jestem pewien – równość nie może być wybiórcza, jeśli taka sama praca, to taka sama płaca niezależnie od płci, jeśli tak samo długi czas pracy, to pomoc w obowiązkach społecznych, rodzinnych musi być identyczna. I przede wszystkim zero tolerancji dla jakiejkolwiek dyskryminacji.

Waldemar Pawlak: Drogie panie, w dniu waszego święta życzę dużo radości, zaangażowania i pomysłów na przyszłość. Życzę też, aby ta dyskusja, którą teraz toczymy o emeryturach, zakończyła się takim podsumowaniem, które będzie pozostawiało swobodę wyboru właśnie wam, kobietom, kiedy chcecie przechodzić na emeryturę, tak, aby to była wasza decyzja.

Leszek Miller: Dzień dobry pani. Ja się nazywam Leszek Miller.

– Adwokat Komorowska, emerytka.

Leszek Miller: Moja żona rządzi, nie ulega wątpliwości. Czasami żona dopuszcza mnie do rządzenia, jak mniej więcej koalicja rządząca opozycję, zresztą w sytuacjach mniej istotnych. Proszę... proszę... proszę... [gwar dzieci] I trzeba tatusiowi przypomnieć, żeby tatuś...

– Ale tata dał rano.

Leszek Miller: A świetnie!

Zuzanna Dąbrowska: No właśnie, tata dał kwiatki już rano, życzeń było bardzo dużo, oczywiście jak kobieta, bardzo się wzruszyłam, słuchając polityków, ale mam takie nieodparte wrażenie, słuchając nawet tych czterech głosów, że mężczyźni w Polsce jeszcze się równouprawnienia nie nauczyli. Jak panowie sądzą? O, nie ma chętnych. Aleksander Pociej.

Aleksander Pociej: Bardzo krótko. Te teksty, które słuchaliśmy, dla mnie naprawdę jedyna prawda, która wynika z tych tekstów, to jakaś nauka, jakie stosunki męsko–damskie panują u Leszka Millera w domu. No, jest jakoś tam pod butem, żona jest najważniejsza...

Zuzanna Dąbrowska: Ale w domu, ale w domu, w kuchni.

Aleksander Pociej: ...no i możemy mu współczuć, ale dobrze.

Zuzanna Dąbrowska: Dariusz Joński będzie tłumaczył przewodniczącego.

Dariusz Joński: Nie no, panie senatorze... Nie będę tłumaczył, nie muszę tłumaczyć. Leszek Miller bardzo szanuje, kocha swoją żonę. Kiedy rozdawaliśmy tulipany na warszawskich ulicach, rozmawialiśmy i powiedzieliśmy, że oprócz życzeń obiecujemy kobietom, że zrobimy wszystko, aby powstrzymać premiera, żeby nie wydłużał wieku emerytalnego o 7 lat dla kobiet. I to mówiliśmy. Nie tylko składaliśmy właśnie życzenia, ale również mówiliśmy o reformie emerytalnej, bo w tym dniu o tym również trzeba było powiedzieć. Więc SLD akurat w tej sprawie ma jasne stanowisko, uważamy, że nie powinniśmy wydłużać wieku emerytalnego o 7 lat dla kobiet i o 2 lata dla mężczyzn. I również w tej sprawie mówiliśmy. Mało tego, złożyliśmy projekt ustawy dotyczący 8 marca jako Międzynarodowego Dnia... właśnie święta kobiet. Więc chcemy przywrócić to, co było przed 93 rokiem, a co pani premier Suchocka...

Aleksander Pociej: (...) w 89.

Dariusz Joński: ...Suchocka swoją ustawą zdjęła. Więc taki prezent dla kobiet.

Zuzanna Dąbrowska: Prawo i Sprawiedliwość poprze taką ideę?

Janusz Wojciechowski: Znaczy pan premier Tusk tutaj mówił, że kobiety mają dłużej pracować, zresztą dyskutuje się o tym od dawna, tylko nie mówi, gdzie, bo problemem w Polsce jest brak pracy i to szczególnie kobiety odczuwają, to się na każdym kroku widzi. Ja także w swoim biurze poselskim wiele takich osób wysłuchuję, które proszą po prostu, i kobiety głównie szukają dramatycznie pracy. Więc cała ta dyskusja dzisiaj o tym, że kobiety mają dłużej pracować, tak  naprawdę chodzi o to, że kobiety mają dłużej czekać na emeryturę, bo pracować, zwłaszcza kobiety starsze, które gdzieś tam stracą pracę, to znalezienie jej graniczy z cudem. A więc to jest gorzka refleksja taka 8 marca, bo rzeczywiście kobiety są w tej trudnej sytuacji na rynku pracy szczególnie dyskryminowane i to trzeba (...)

Aleksander Pociej: Ja rozumiem, że pan poseł wziął pod uwagę, że w tej chwili w Polsce jest jedno z mniejszych procentowo bezrobocie w Europie...

Janusz Wojciechowski: Statystycznie, panie senatorze, niech pan zobaczy, jakie jest bezrobocie kobiet powyżej 50 roku życia.

Aleksander Pociej: Rozumiem, że wszędzie w Europie wszystkim jest dużo gorzej.

Janusz Wojciechowski: Statystycznie jest mniejsze bezrobocie, ale ja przypomnę, że... Juliana Tuwima tutaj zacytuję, który powiedział, że są trzy gatunki kłamstwa: kłamstwo pospolite, przysięga i statystyka. Wobec tego z tą statystyką jestem...

Zuzanna Dąbrowska: No, też można powiedzieć po góralsku, ale nie będziemy używać brzydkich słów na antenie. Ale premier Tusk zadeklarował bardzo ważną rzecz na spotkaniu z Kongresem Kobiet, powiedział, że rozważa przyjęcie takiego rozwiązania, coś w rodzaju świadczenia emerytalnego, czyli dla tych, którzy przed 67. rokiem stracą pracę i którzy już wypracowali minimalny kapitał. Czy to jest rozwiązanie, które troszkę ostrze tych zmian stępi?

Dariusz Joński: Przede wszystkim pan premier powinien powiedzieć, co zrobi, aby stworzyć kilkaset tysięcy miejsc pracy w przeciągu tych 15–20 lat, dlatego że dzisiaj mamy problem FUS-u. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych w 2013 będzie zadłużony, będzie miał deficyt na jakieś 60 miliardów złotych, w 2017 na prawie 90 miliardów złotych. Oczywiście można z budżetu centralnego przekazywać te pieniądze, ale jednym z pomysłów na to, aby ten FUS w jakikolwiek sposób, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, wyrównać, to jest właśnie zmobilizowanie, aktywizowanie ludzi, którzy dzisiaj są bezrobotni. W tej sprawie, w sprawie reformy emerytalnej nic premier nie mówi na temat propozycji ofert pracy, przede wszystkim dla osób powyżej 50. roku życia. To przecież ilość osób pracujących będzie wpłacała i będzie zwiększała m.in. właśnie tę składkę na przyszłych emerytów. A tutaj premier nic w tej sprawie nie mówi, tylko chce część rozdawać, wydłużać wiek emerytalny, natomiast nie ma prawdziwej debaty na temat tego, co na rynku pracy, a to jest najważniejsze, praca, po pierwsze praca.

Aleksander Pociej: Z całym szacunkiem, ale ja do tej pory głównie słyszałem pana kolegów, którzy utyskiwali na temat tego, że młodzież nie ma pracy...

Dariusz Joński: No ale ja mówię o pracy...

Aleksander Pociej: Teraz słyszę, że powyżej 50 lat też nie ma tej pracy. No...

Dariusz Joński: A jest?

Aleksander Pociej: Praca jest, jest...  [szum różnych głosów]

Zuzanna Dąbrowska: Z pracą jest ciężko... Z pracą jest ciężko, są miejsca, w których jest... w których nie ma... Panowie, ja tylko na koniec...

Dariusz Joński: Powyżej 50. roku życia widział pan takie ogłoszenie: „Zatrudnię kobietę powyżej 50. roku życia”? Bo ja nie widziałem.

Zuzanna Dąbrowska: Ja tylko na koniec powiem, że...

Aleksander Pociej: To skąd tylu cudzoziemców u nas w Polsce...

Dariusz Joński: Ale widział pan takie ogłoszenie (...) [szum głosów]

Zuzanna Dąbrowska: Ja tylko na koniec powiem, że mimo naszej dyskusji o kobietach, ja i tak się w niedzielę wybiorę pewnie na Manifę, a panom bardzo dzisiaj dziękuję. Moimi gośćmi byli: pan poseł Janusz Wojciechowski, Prawo i Sprawiedliwość, senator Aleksander Pociej, Platforma Obywatelska, i poseł Dariusz Joński, SLD. Dziękuję bardzo.

(J.M.)