Polskie Radio

Rozmowa z Robinem Barnettem

Ostatnia aktualizacja: 27.07.2012 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Pan Robin Barnett, ambasador Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii w Polsce. Dzień dobry, panie ambasadorze.

Robin Barnett: Dzień dobry.

K.G.: Witamy w Sygnałach. To pierwszy taki przypadek podczas nowożytnych igrzysk olimpijskich, żeby to samo miasto dostąpiło zaszczytu organizowania igrzysk po raz trzeci. Londyn – przypomnijmy – 1908, 1948, no i teraz, dziś dokładnie rzecz biorąc, to duże wyróżnienie.

R.B.: Tak. Dla nas jest to oczywiście wielki zaszczyt. Chyba mamy ten zaszczyt, ponieważ prawdopodobnie Londyn jest najbardziej dynamicznym miastem na Ziemi i chyba nie ma drugiego takiego, w którym praktycznie każda reprezentacja olimpijska będzie mogła liczyć na doping swoich rodaków.

K.G.: Mówią, że jeszcze Hongkong jest bardzo dynamicznym miastem, ale chyba Hongkong nie będzie starał się o organizację żadnych dużych zawodów w najbliższym czasie. Czy Londyn na czas igrzysk, czyli do 12 sierpnia, będzie miastem-twierdzą, będzie miastem oblężonym?

R.B.: Oczywiście. Jak państwo wiedzą, podczas organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej tutaj Polska i Ukraina wdrożyły specjalne środki bezpieczeństwa. My robimy oczywiście to samo. Takie mamy czasy i taki jest wspólny świat, który niesie ze sobą pewne zagrożenia. Ale mimo to ja jestem zupełnie pewien, że to będą nie tylko bezpieczne igrzyska, ale też wspaniała atmosfera. Już rozmawiałem wczoraj wieczorem z moim synem i on mi powiedział, że atmosfera jest fantastyczna.

K.G.: Przy okazji kwestii bezpieczeństwa dodajmy, że będzie zaangażowanych 10 tysięcy policjantów, 13,5 tysiąca żołnierzy, czyli więcej niż brytyjski kontyngent w Afganistanie, a samo bezpieczeństwo jest warte pół miliarda funtów. Panie ambasadorze, tak się składa, że kibice czy ci, którzy interesują się w ogóle sportem, przed tak wielkimi zawodami, jak igrzyska olimpijskie, liczą medale, swoich oczywiście kandydatów do złota, do srebra, do brązu. My, Polacy, obliczamy się tak plus minus 10 medali w sumie będzie. Ale przyglądając się statystykom sportowców w Wielkiej Brytanii na przestrzeni niewielkiej, bo 12 lat, od igrzysk w Atlancie do igrzysk w Pekinie, w Atlancie Brytyjczycy zdobyli medali 15 w sumie, z czego 1 złoty, tylko jeden, w Pekinie 47 medali, z czego 19 złotych. Jak wy to robicie?

R.B.: Ponieważ chyba pierwsza sprawa jest – teraz rozumiemy lepiej, jak ważne jest przygotowanie, dobry trening i do pewnego stopnia też moim zdaniem trochę nauki. Ale druga sprawa – chyba mamy niezwykle dobrą falę utalentowanych sportowców. I ta kombinacja moim zdaniem wyjaśni do pewnego stopnia, dlaczego dzisiaj mamy bardzo dobrą ekipę do Londynu.

K.G.: Pan liczy szczególnie na kogo? Na zawodników w jakich dyscyplinach? Na których brytyjskich sportowców? Kolarze?

R.B.: Kolarze oczywiście, Tour de France zawsze, niezwykle specjalnego dla nas, pierwszy raz...

K.G.: O, to dla Francuzów cios w serce, dwóch Brytyjczyków na pierwszym i drugim miejscu.

R.B.: Właśnie, pierwszy raz w życiu. Ale też oczywiście liczymy na medale w boksie, w sportach wodnych, takich jak wioślarstwo czy żeglarstwo, które są oczywiście brytyjskie dyscypliny. Ale jak zawsze, dla mnie najważniejszą sprawą w olimpiadzie jest, że oczywiście będzie kilka niespodzianek dla nas wszystkich. I to chyba jest, dlaczego tak dużo ludzi chce oglądać olimpiady.

K.G.: Igrzyska rozpoczynają się dziś, kończą 12 sierpnia, ale musimy także wspomnieć, że Londyn jest miastem-gospodarzem paraolimpiady, czyli igrzysk osób niepełnosprawnych, które rozpoczynają się 29 sierpnia. To będą XIV Igrzyska Paraolimpijskie. Pan jeszcze przed wejściem do studia mówił, że to jest ogromnie ważne wydarzenie.

R.B.: Zgadzam się. I dla mnie jest aż tak konkurencyjny oczywiście niż olimpiady. Od pierwszego momentu nasza koncepcja była jednolita – olimpiada to znaczy olimpiada i paraolimpiada. Dla nas chyba możemy liczyć, że będziemy w pierwszym albo w drugim miejscu, to znaczy, że prawdopodobnie lepiej niż dla olimpijczyków. I bardzo ważne sprawy tutaj, że oczywiście będzie więcej medali dla paraolimpijczyków polskich niż dla olimpijczyków. I dla mnie liczę, że będzie bardzo dużo rywalizacji między nami w Londynie na paraolimpiadzie.

K.G.: Sporo już, panie ambasadorze, wiemy, mimo prośby o zachowanie tajemnicy, sporo już wiemy o tym, jak będzie wyglądała dzisiejsza ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich. Ba, ma śmigłowcem przylecieć James Bond 007 pod postacią Daniela Craiga. Będzie oczywiście moment zapalenia znicza olimpijskiego. To na razie jest trzymane w tajemnicy, nie wiadomo, kto znicz zapali. Najwięcej głosów ma sir Steve Redgrave, legendarny wioślarz brytyjski, pięciokrotny złoty medalista olimpijski. Ale tak myślę sobie, że z pana punktu widzenia, z punktu widzenia pana zainteresowań nie byłoby źle, gdyby to był sir Alex Ferguson.

R.B.: Pan oczywiście ma rację, ja jestem kibicem Manchester United i moim zdaniem po 25 latach on zademonstrował coś specjalnego w piłce nożnej. Ale też ja jestem fanem Formuły 1 i sir Jackie Stewart był zawsze ogromny bohater dla mnie. Ale powtarzam, coś to znaczy, że to będzie wielka niespodzianka.

K.G.: Miejmy tylko nadzieję, że jeśli rzeczywiście byłby to sir Alex Ferguson, to przy okazji, kiedy będzie zapalał znicz, nie będzie żuł gumy. Bo to zdaje się jest cecha charakterystyczna dla menedżera Manchester United. Panie ambasadorze, jest pewna dyscyplina sportu, która nie jest rozgrywana na igrzyskach olimpijskich. Jest to dyscyplina wymyślona przez Anglików, i to bardzo, bardzo dawno temu, podobno już na przełomie XII i XIV wieku. Podobno jest to dyscyplina, której zasad nie rozumieją nawet widzowie będący na stadionie, podczas kiedy te zawody są rozgrywane. Jest to krykiet. Czy pan wie, o co chodzi w krykiecie?

R.B.: Oczywiście, bo ja jestem nie tylko fanem, ale też jestem sędzią krykieta...

K.G.: No to dobrze trafiliśmy.

R.B.: Trudno mi wyjaśnić wkrótce, ja mogę powiedzieć, że jest to jedyny sport na całym świecie, gdzie można grać tylko dwie godziny albo pięć dni, ale chyba najlepsze rozwiązanie tego problemu jest, że ja chciałbym może w następnym roku zorganizować tutaj mecz krykieta, żeby demonstrować dla polskich ludzi, dlaczego warto mieć krykieta też tutaj w Polsce. Ja mogę powiedzieć tylko też, że 30 lat temu, kiedy ja byłem tutaj podczas PRL-u, zrobiliśmy od czasu do czasu jakiś mecz krykieta. Niestety, większość widzów było chyba z SB albo z milicji.

K.G.: Skoro przyjmuje się u nas futbol amerykański, czego dowodem ostatni finał naszej ligi na Stadionie Narodowym, no to kto wie, może i krykiet? To prawda, że krykiet to jedyna dyscyplina sportu, podczas której jest przerwa na herbatę?

R.B.: Oczywiście, jest.

K.G.: No, to nie jest takie oczywiste dla wszystkich.

R.B.: [śmiech]

K.G.: Panie ambasadorze, trzymamy kciuki za naszych, proszę wybaczyć, że na początku naszych sportowców, ale także za brytyjskich sportowców.

Daniel Wydrych: A właśnie, przy okazji, panie ambasadorze, jak pan ocenia szanse Wielkiej Brytanii w starciu z polskimi siatkarzami?

R.B.: Szczerze mówiąc, Polska wygra chyba.

D.W.: Czyli tak jak obstawialiśmy.

K.G.: To tym bardziej trzymamy kciuki za brytyjskich siatkarzy. Dziękujemy za spotkanie i dziękujemy za rozmowę. Ambasador Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii w Polsce, pan Robin Barnett był gościem Sygnałów dnia.

(J.M.)