Nauka

Serwer proxy, VPN… nie takie straszne jak je malują.

Ostatnia aktualizacja: 30.11.2018 23:36
Nie możesz obejrzeć filmu, bo Twoja przeglądarka mówi, że materiał jest niedostępny w Twoim kraju? Ktoś ogranicza Ci usługę? A może czujesz, że „system” wie o Tobie za dużo? Spokojnie, w internecie możesz kilkoma kliknięciami zmylić serwery i paroma kliknięciami zmienić swoją lokalizację. Cyberprzestrzeń nie zna fizycznych ograniczeń.
VPN
VPN Foto: Shutterstock

Jednym ze sposobów na zmylenie „przeciwnika”, jest proxy. W najprostszych słowach, jest to serwer, czyli taki drugi komputer, który pośredniczy w kontakcie z internetem. Dzięki temu, że łączymy się za pośrednictwem komputera umiejscowionego na przykład w Niemczech, strona docelowa identyfikuje nas jako mieszkańca Niemiec. Oczywiście nie jest to takie proste i nie działa we wszystkich przypadkach, ale da się to w ten sposób wytłumaczyć. Co więcej, tego typu usługi są często darmowe, a niektóre z nich wprost wbudowane w przeglądarki internetowe (jak Opera). W przeglądarce Chrome, można zainstalować mnóstwo darmowych dodatków, jak na przykład GeoProxy, dzięki któremu możemy prawie dowolnie zmieniać naszą identyfikację w sieci Web.

Ograniczeniem tej technologii jest to, że pomaga raczej tylko w pojedynczych aplikacjach i nie filtruje całego ruchu z Twojego komputera. Co więcej, komunikacja pomiędzy użytkownikiem a komputerem pośredniczącym (serwerem proxy) może być niezaszyfrowana, a zatem może być podejrzana.

Twój prywatny tajny tunel, czyli VPN

Tych ograniczeń nie ma usługa VPN, czyli Virtual Private Network. Wyobraź sobie, że pod Twoim domem istnieje Twój prywatny, tajny, podziemny tunel z ultraszybką kolejką prowadzącą do Twojej rezydencji w Paryżu. Wyłaniasz się z niej jak gdyby nigdy nic, a sąsiedzi witają Cię jak swojego. VPN to taki właśnie tunel, który łączy Twój komputer z drugą maszyną, która może znajdować się setki jeśli nie tysiące kilometrów od Ciebie. W tym przypadku pośrednictwo obejmuje nie tylko pojedyncze aplikacje, ale CAŁY ruch z Twojego komputera czy smartfona. Dzięki temu można nie tylko obejrzeć walkę bokserską czy serial niedostępny dla polskiej publiczności. VPN pozwala również nieco uspokoić wścibstwo osób postronnych, ciekawych naszej internetowej aktywności. Dotyczy to również naszego dostawców internetowych. Ci ostatni są w stanie monitorować i zapisywać 100% aktywności „bezbronnego” pozbawionego tego typu narzędzi użytkownika.

W internecie znaleźć można intuicyjne i łatwe narzędzia do korzystania z VPN. Są one darmowe i płatne. Te drugie z reguły są lepsze i… szybsze. Prędkość jest tu ważnym aspektem, bo przeglądanie internetu za pomocą proxy lub VPN w dość znaczący sposób spowalnia przędkość przesyłanych danych. Na pewno nie jest to rzecz zalecana do grania przez internet, gdzie często liczy się każda milisekunda.

Ja przecież nie mam nic do ukrycia…

Można oczywiście autorytarnie stwierdzić, że wyżej wymienione narzędzia wykorzystują tylko „źli ludzie”, bo człowiek uczciwy nie ma przecież nic do ukrycia. Nie do końca jest to prawdą. Można je wykorzystać by utrudnić dość powszechną w dzisiejszych czasach, totalną wręcz inwigilację. Może być to osobista strategia zapewnienia sobie choć odrobiny prywatności.
Może być to również potężna broń do walki z reżimami autorytarnymi, bo, jak wiadomo, nie wszędzie na świecie państwo chce dobra obywatela, ba, miejsc, gdzie nie można oficjalnie głosić poglądów niezgodnych z obowiązującą racją stanu, jest na świecie całkiem dużo. Serwery proxy i usługi VPN stanowią tu nieocenione narzędzie dla dysydentów i dziennikarzy, którzy, tak jak niżej podpisany, oddani są może staromodnym, ale wciąż jednak obowiązującym ideałom prawdy i wolności słowa.

Michał Migała