Kultura

Lubię adrenalinę

Ostatnia aktualizacja: 09.02.2008 07:11
Bardzo chciałabym zagrać w filmie biograficznym o jakiejś znanej i ekscentrycznej śpiewaczce - mówi Joanna Kulig, główna bohaterka filmu "Środa czwartek rano".

 

Joanna Kulig jest bez wątpienia jedną z najlepiej śpiewających polskich aktorek młodego pokolenia. To romantyczna profesjonalistka, której pracowitość i zaangażowanie zostały nagrodzone podczas ostatniego Festiwalu Filmowego w Gdyni właśnie za rolę energicznej Teresy w filmie Grzegorza Packa. Wcześniej mogliśmy oglądać ją w serialach „Pensjonat pod Różą” i głośnej „Ekipie”. Na stałe związana jest z Teatrem Starym w Krakowie. Obecnie przygotowuje się do występu na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu.

Joanną Kulig, odtwórczynią głównej roli w filmie „Środa czwartek rano”, który 8 lutego br. wchodzi na ekrany kin, rozmawia Monika Barwicka.

Co sprawiło, że przyjęłaś rolę Teresy w filmie „Środa czwartek rano”?

Głównym powodem była lektura opowiadania, na podstawie którego powstał film. Dostałam je zanim trafił do mnie właściwy scenariusz. Już sam fakt, że miałam wcielić się w postać, która istniała naprawdę był niezwykle inspirujący i motywujący.

Czy w jakimś stopniu identyfikujesz się ze swoją bohaterką? Czy istnieje podobieństwo między Wami?
 
Zanim dostałam tę rolę, to oczywiście musiałam przejść pozytywnie casting. Później dowiedziałam się, że Grzesiu (Grzegorz Pacek, reżyser – przyp. redakcji) dokonując takiego właśnie wyboru sugerował się przede wszystkim moim temperamentem. Poszukiwał młodej, wyglądającej na 18 lat, osoby, która będzie miała smutek w oczach, ale będzie zarazem osobą niezwykle energetyczną, a taka energia i żywiołowość to moje cechy charakterystyczne.

Czy Teresa miałaby szanse, aby zostać Twoją przyjaciółką?

Myślę, że byłoby to trudne, ale możliwe, choć Teresa nie należy do najłatwiejszych przypadków. Na pewno bardzo szybko nawiązałybyśmy kontakt, ale w warstwie zewnętrznej. Teresa jest bowiem bardzo zamkniętą osobą. Dotarcie do jej wnętrza byłoby z pewnością bardzo trudne i wymagało nie lada cierpliwości. Nie mam też pewności, czy ona chciałaby zaprzyjaźnić się ze mną.

Jak poradziłaś sobie z jedną z najtrudniejszych scen w filmie – erotyczną sceną w hotelu? Twoja nagość była tam bardzo mocno eksponowana…

Było to naprawdę bardzo trudne zadanie, ale mieliśmy wsparcie ekipy, która w momencie kręcenia tej sceny była mocno okrojona. W pokoju hotelowym zostało tylko 5 osób: ja, Paweł (Tomaszewski, odtwórca roli Tomka – przyp. redakcji), dźwiękowiec, operator i reżyser. Na jej zagranie mieliśmy 4 dni, pierwszy okazał się kompletną klęską. Między mną a Pawłem zupełnie nie było kontaktu, wytworzyło się za to jakieś dziwne napięcie. Bezcenna okazała się dla nas rozmowa, jaką odbyliśmy z Grzesiem jeszcze tego samego dnia. Dzięki niej daliśmy radę. Ale nie ma co ukrywać, to był dla mnie skok na głęboką wodę.

Czy sugerowałaś reżyserowi, aby może ominąć tę scenę? Wymyślić na jej miejsce inną?

To, co reżyser chciał ominąć to jedynie wszelkie nieprawdziwości i sztuczności. Chciał, aby wypadła ona maksymalnie prawdziwie, wręcz naturalistycznie.
 
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że w pracy aktora niezbędne jest ciągłe analizowanie siebie? Czy przeanalizowałaś już siebie i swoją rolę w „Środzie…”?

W filmie są dokładnie dwa momenty, która mi się nie podobały. To nawet nie są sceny, ale ich fragmenty. Śmiało więc mogę powiedzieć, że jestem zadowolona ze swojej pracy. Ogromna w tym zasługa Grześka, który zwracał uwagę na każdy szczegół, dokładnie wiedział, czego chce i co robi. Każde moje wypadnięcie z roli było natychmiast dostrzegane i ucinane. Oczywiście było wiele trudnych momentów między nami, nawet takich, w których czuliśmy do siebie nienawiść. Teraz wiem, że to wszystko miało jakiś głębszy sens i przyczyniło się do tego, że moja rola jest taka, a nie inna; przede wszystkim spójna. Po pierwszym obejrzeniu filmu podziękowałam mu za sposób, w jaki mnie poprowadził. Bardzo mi się podobało, to co dzięki niemu zrobiłam, a ja niespecjalnie lubię siebie później oglądać.

Co tak naprawdę połączyło Tomka i Teresę?

Uczucie, które ich połączyło wynikało, moim zdaniem, z tęsknoty, z potrzeby bliskości. Teresa jest osobą, która bardzo głęboko skrywa swój dramat, Tomek podobnie. Dlatego właśnie z tłumu wybrała właśnie jego, bo on również niósł za sobą jakąś tajemnicę. Identycznie jak w życiu. Mam wrażenie, że ludzie, którzy przeżywają coś podobnego, wyczuwają się nawzajem. 

Zbieg okoliczności czy przeznaczenie?

Myślę, że i to, i to. Zbieg okoliczności, że znaleźli się w tym samym miejscu, w tym samym czasie, a przeznaczenie, że akurat przeżywają podobne emocje. Oboje są w jakimś stopniu wybrakowani. Tak naprawdę żadne z nich nie zwierza się, ale nić porozumienia zostaje nawiązana.
 
W tle tej historii pewnej znajomości pobrzmiewają echa Powstania Warszawskiego. Jaki jest Twój stosunek do niego i pamięci o nim?

Nie ukrywam, że moje zainteresowanie tą tematyką pogłębiło się podczas kręcenia „Środy…”, a zwłaszcza podczas sceny z kombatantami, z którymi miałam okazję sporo rozmawiać. Spotkałam się z różnymi opiniami na temat słuszności wybuchu Powstania Warszawskiego. Obie strony są jak najbardziej przekonujące i wiarygodne. Bardzo ciężko utożsamić mi się jednak z tak ekstremalną sytuacją. Temat, jakim jest Powstanie wymaga porządnego zgłębienia, zasługuje na naprawdę pogłębioną refleksję, a nie powierzchowną oceną. Nie da się tego dokonać podczas jednorazowej wizyty w muzeum Powstanie. We mnie ta chęć zgłębienia tematu, pewien rodzaj żywego, prawdziwego patriotyzmu się na pewno zaszczepiły.

Czy Ty sama walczyłabyś, gdyby zaszła taka konieczność?

Sama nie wiem. Jeszcze nie tak dawno temu, bo w Gdyni, na to samo pytanie odpowiedziałam, że nie. Teraz myślę, że mogłabym być np. sanitariuszką. Bałabym się chyba wyjść na pierwszy ogień i strzelać. Wolałabym zająć się raczej niesieniem pomocy potrzebującym.
To Powstanie gdzieś we mnie tkwi i w tym kontekście dużo zastanawiałam się nad przemocą. Wojna jest czymś straszliwym i chyba jestem zwolenniczką tezy, że przemoc rodzi przemoc. Czasami jest to wyższa konieczność, ale zemsta powoduje, że za moment ktoś zemści się na nas. Wojna jest czymś ostatecznym.

Czy zabiłabyś kogoś, gdyby Cię o to poprosił? W jakich okolicznościach?

Jedynie w obronie własnej, w momencie bezpośredniego zagrożenia życia. Nie byłabym w stanie tego zrobić, nawet gdyby dana osoba bardzo cierpiała. Człowiek człowiekowi nie powinien odbierać życia. Nie powinien również odbierać nadziei. Są ludzie, którzy ją tracą, ale skąd miałabym wiedzieć, czy nie jest to chwilowe, jak kryzysy w naszym życiu. Trudno jednak porównywać depresje dnia codziennego, do cierpienia i zwątpienia osoby śmiertelnie chorej. Jestem jednak osobą wierzącą i wierzę, że to cierpienie ma jakiś głębszy sens. Jestem w stanie zrozumieć takiego człowieka, ale na pewno nie byłabym zdolna go zabić.

Czy po Gdyni Twoja sytuacja zawodowa uległa drastycznej zmianie? Posypały się propozycje?

Zagrałam tytułową rolę w Teatrze Telewizji w sztuce „Doktor Halina” w reżyserii Marcina Wrony. Zdjęcia skończyłam pod koniec grudnia, emisja odbędzie się prawdopodobnie w maju. Jeżeli chodzi o role filmowe, to na razie nie mam żadnej propozycji, ale bardzo dużo pracuję w Teatrze Starym w Krakowie. Obecnie przygotowuję się również do występu na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu z repertuarem Jana Kantego Pawluśkiewicza.
 
Jaka jest Twoja wymarzona rola?

Bardzo chciałabym zagrać w filmie biograficznym o jakiejś znanej i ekscentrycznej śpiewaczce. Odkąd pamiętam uwielbiałam filmy biograficzne o wielkich kompozytorach, śpiewakach. Nie powiem, jaka konkretnie miałaby to być postać, bo szczerze powiedziawszy nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Poza tym lubię być zaskakiwana.
Aktorstwem zresztą zainteresowałam się stosunkowo niedawno, bo dopiero na studiach, wciąż więc jestem na etapie rozwoju, poszukiwań. Ze swoich zadań staram się wywiązywać, jak najlepiej. Wszystkie, jakie do tej pory dostałam to role niezwykle wymagające, zróżnicowane, i, co najważniejsze, satysfakcjonujące.

Twoją pasją jest bez wątpienia śpiew. Startowałaś w Szansie na sukces, na studiach wybrałaś specjalizację wokalno-estradową, współpracowałaś z Grzegorzem Turnauem, występowałaś w Piwnicy pod Baranami, teraz ten Wrocław. Na którym miejscu w Twoim życiu jest aktorstwo?
 
Na dzień dzisiejszy piosenka jest na miejscu pierwszym, teatr na drugim, a film na trzecim (śmiech).

A miłość? Na którym miejscu w Twoim życiu jest miłość? Jak wiele byłabyś w stanie dla niej poświęcić?

Myślę, że dla miłości byłabym w stanie poświęcić naprawdę bardzo dużo. Ale chyba nie interesowałaby mnie miłość, jaką przeżywała Teresa. To, co połączyło moją bohaterkę i Tomka jest bez wątpienia piękne, szczere i naturalne, ale zbyt dziwaczne, zbyt szalone. To była taka fascynacja, taki strzał…

Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

Wierzę w zauroczenie od pierwszego wejrzenia, rodzaj fascynacji, która dzieje się jakby poza nami i na której potem buduje się to prawdziwe uczucie. Wszystko, co dzieje się później zależy już tylko od nas. Miłość nie tylko do drugiego człowieka, ale i świata dojrzewa tak naprawdę całe nasze życie i przechodzi różne fazy. Wierzę też, że istnieje miłość jedyna prawdziwa…

Czyli jednak jesteś romantyczką?

Tak, ale taką twardo stąpającą po ziemi. Wierzę w przeznaczenie i to, że gdzieś tam każdy ma swoją drugą połowę. I nie ma nic najgorszego w życiu, jak rozminięcie się z tą osobą. Otarcie się o nią, minięcie i nie spotkanie, to jest najsmutniejsze.

Powiedziałaś kiedyś, że ważne jest przede wszystkim nieustanne dążenie do tego, co chce się osiągnąć. Do czego dąży Joasia Kulig?

W swoim życiu zawodowym dążę do profesjonalizmu, chcę jak najlepiej wykonywać swój zawód, rzetelnie wykonywać swoje obowiązku. Pragnę oddawać swoim postaciom, jak najszczersze i najprawdziwsze emocje, w rolach, które tworzę, w piosenkach, które wykonuję. Moim celem jest ciągły rozwój, uczenie się nowych rzeczy, zgłębianie wiedzy na temat aktorstwa, rozwijanie swego ciała i głosu. Przy tym wszystkim nie zapominam oczywiście o sferze prywatnej.

Gdybyś nie była tym kim jesteś teraz, to kim byś chciała być?

Myślę, że farmaceutą albo lekarzem, byle tylko nie chirurgiem. Coś mnie ciągnie do takich społecznych zawodów (śmiech). Ale chętnie zostałabym też archeologiem. I może jeszcze kierowcą rajdowym, bo lubię adrenalinę…


 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Kulisy sprawy Polańskiego

Ostatnia aktualizacja: 26.11.2009 11:42
Na dużym ekranie można oglądać film Mariny Zenovich "Polański: ścigany i pożądany"
rozwiń zwiń
Czytaj także

Piątkowe premiery

Ostatnia aktualizacja: 22.01.2010 09:25
Japoński dramat "Pożegnania", nagrodzony ubiegłorocznym Oscarem w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, musical "Nine - Dziewięć" z Danielem Day-Lewisem, Penelope Cruz i Nicole Kidman w obsadzie oraz irańska produkcja "Co wiesz o Elly?" od dziś w polskich kinach.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 13.09.2008 15:00
Już w poniedziałek rozpocznie się 33 Festiwal Folskich Filmów Fabularnych. Dziś zapowiedzi najważniejszych wydarzeń w Gdyni.
rozwiń zwiń